Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Wyprzedaż w Muzeum Techniki

Robert Przybylski 18-08-2014, ostatnia aktualizacja 19-08-2014 10:01

Zasłużona placówka ma potężne problemy. Instytucja, która ma utrzymywać muzeum, pozbawia je części funduszy – twierdzą związki.

Muzeum Techniki
autor: Piotr Nowak
źródło: Fotorzepa
Muzeum Techniki

Istnienie Muzeum Techniki i Przemysłu NOT jest zagrożone. Działające w nim związki zawodowe alarmują w liście do minister nauki, że „muzeum ma wybór, czy zapłacić czynsz czy podatek, czy wypłacić wynagrodzenie pracownikom".

Zbiory niszczeją, a w razie upadku placówki grozi im rozproszenie. W muzeum mieszczącym się w Pałacu Kultury i Nauki możemy (jeszcze) obejrzeć np. pierwszy polski silnik odrzutowy Oderfelda, minikomputer Karpińskiego czy też kolekcję przedwojennych polskich samochodów i motocykli.

Dyrektor muzeum Edward Malak przyznaje, że sytuacja jest trudna: – Brakuje nam pieniędzy, ale nie mamy osobowości prawnej, więc niełatwo  jest pozyskać fundusze. Będziemy sprzedawać część zbiorów.

Placówka otworzy salon zabytkowych aut w oddziale w Chlewiskach. – Część aut sprzedamy innym polskim muzeom. Rozmawiamy ze Szczecinem i Krakowem. Karoserię czeskiego samochodu sportowego Aero chcemy sprzedać w Czechach. Skoncentrujemy się na ochronie historii polskiej techniki 
– mówi dyrektor.

Co na to środowiska kolekcjonerskie? – Nie sądzę, żeby te działania obniżyły rangę zbiorów – uspokaja zbieracz zabytkowych aut i naczelny miesięcznika „Automobilista" Jerzy Kossowski. – Tych eksponatów nikt nie oglądał.

Związki poprosiły ministerstwo o pomoc. Jego rzecznik Łukasz Szelecki zauważa, że minister wspierał muzeum z funduszy na upowszechnianie wiedzy naukowej, ale dodaje, że jest ono jednostką organizacyjną Federacji Stowarzyszeń Naukowo-Technicznych Naczelnej Organizacji Technicznej, i to ona ma obowiązek je utrzymywać. Przy czym czyni to jego zdaniem „na poziomie śladowym".

Kulisy odsłaniają związkowcy. Według nich federacja zatrzymuje pieniądze ze zwrotu VAT zapłaconego wcześniej przez muzeum. Resort potwierdza, że zwroty są kierowane na konto federacji, ale nie wynika, co się potem z nimi dzieje.

Związkowcy podają, że tegoroczna dotacja z ministerstwa wyniosła ponad 4,8 mln zł, a NOT zatrzymała zwrócony VAT zarówno tegoroczny, jak i z lat poprzednich. Zapytaliśmy o to rzecznika FSN-T NOT Janusza M. Kowalskiego, ale nie odniósł się do tej kwestii.

Kto może wyjaśnić spór? Ministerstwo odsyła do starosty, bo to na nim spoczywa nadzór nad prawidłowym funkcjonowaniem stowarzyszenia. Starostą grodzkim jest prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, ale ratusz wskazuje, że nadzór polega na sprawdzeniu, czy statut jest zgodny z obowiązującym prawem i czy władze stowarzyszenia wybrano prawomocnie. – Nie kontrolujemy przepływów pieniężnych – mówi rzecznik ratusza Bartosz Milczarczyk.

Resort nauki przekonuje, że uzyskanie osobowości prawnej (wyłączenie muzeum ze struktur federacji) ułatwiłoby „dostęp do środków finansowych i pomocowych, m.in. na działalność statutową – w ramach np. Ministerstwa Kultury. Janusz M. Kowalski twierdzi jednak, że przy ok. 10 mln zł niezbędnych do funkcjonowania muzeum „pozyskanie takich środków od partnerów jest niemożliwe".

Życie Warszawy

Najczęściej czytane