Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Niechciane rachunki Chopina

Marek Kozubal 17-05-2016, ostatnia aktualizacja 17-05-2016 08:21

Nielegalnie wywieziony z Polski rękopis kompozytora w każdej chwili może zostać sprzedany w USA.

Chopinolodzy uważają, że wszystkie zabytki związane z wielkim kompozytorem należy chronić. Na zdjęciu wystawa w warszawskim Muzeum Chopina
autor: Magda Starowieyska
źródło: Fotorzepa
Chopinolodzy uważają, że wszystkie zabytki związane z wielkim kompozytorem należy chronić. Na zdjęciu wystawa w warszawskim Muzeum Chopina

Karta o wymiarach 22,5 cm na 20,5 cm, papier żeberkowy (rodzaj papieru czerpanego), ślady składania, niewielkie ubytki w prawym górnym rogu. Pismo nieco wyblakłe, 
w języku francuskim. W prawym dolnym rogu zamaszysty, charakterystyczny podpis największego polskiego kompozytora Fryderyka Chopina. Obok data: 7 sierpnia 1835. (reporodukcja dokumentu >A1).

To dokument potwierdzający odbiór honorarium od przedstawiciela paryskiej firmy wydawniczej Maurice'a Schlesingera za sprzedaż praw autorskich do wydania we Francji: Wielkiego poloneza Es-dur op. 22 (wykorzystanego w filmie Romana Polańskiego „Pianista"), koncertu f-moll op. 21 (dedykowanego przyjaciółce Delfinie Potockiej), scherza h-moll op. 20 (z wplecionym motywem kolędy „Lulajże Jezuniu") i czterech mazurków op. 24.

Rękopis ten został sporządzony w Paryżu. Schlesinger opublikował we Francji 40 utworów Chopina.

Zaginione 
dokumenty

Od 4 kwietnia 2016 r. dokument ten figuruje pod numerem 10 752 w krajowym wykazie zabytków wywiezionych 
za granicę niezgodnie z prawem.

Bazę taką prowadzi Narodowy Instytut Muzealnictwa i Ochrony Zabytków. Informacje na temat rękopisu są dostępne tylko dla przedstawicieli służb.

Pomimo to w połowie kwietnia manuskrypt ten pojawił się na aukcji zorganizowanej w Nowym Jorku, a także na aukcji internetowej organizowanej przez amerykański portal specjalizujący się w sprzedaży rękopisów i autografów.

Cena wywoławcza to 85 tys. dol. Na aukcję wstawia go 
jeden z antykwariatów z Bostonu.

Z naszych informacji wynika, że rękopis nie znajduje kupca, ale antykwariusz ciągle jest zainteresowany jego sprzedażą. W rozmowach z klientami zapewnia, że ma więcej rękopisów Chopina, które kupił w Polsce.

Ślad z Warszawy

Nie wiemy, w jaki sposób ten dokument trafił do USA. Pewne jest, że trzy rękopisy sygnowane podpisem kompozytora pojawiły się na aukcji organizowanej przez jeden z domów aukcyjnych w Warszawie w listopadzie 2014 roku.

Jeden to właśnie opisany wyżej rachunek, drugi dokument potwierdza odbiór przez Chopina pieniędzy za sprzedaż praw autorskich do czterech utworów muzycznych, trzeci to potwierdzenie odbioru przez kompozytora 1000 franków akonto honorarium od innego paryskiego wydawcy Eugene'a-Theodore'a Troupenasa ze sprzedaży praw autorskich do niewskazanych w dokumencie utworów muzycznych.

W katalogach aukcyjnych dokumenty te określane są jako wielka rzadkość.

– Dokument od Schlesingera został wystawiony za 35 tys. zł i za taką kwotę został sprzedany. Nie było zainteresowania instytucji publicznych tym dokumentem. Gdyby tak było, miałyby one prawo pierwokupu – mówi nam Andrzej Osełka, współwłaściciel domu aukcyjnego. Kolejne dwa dokumenty zostały wystawione i sprzedane po 25 tys. zł.

Dzisiaj nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego polskie instytucje kulturalne nie kupiły dokumentów podpisanych przez Chopina.

– Być może uznały, że nie są ważne – mówi nam osoba znająca kulisy sprawy.

Bardziej prawdopodobne jest to, że gdy rękopisy pojawiły się na aukcji, nie było pieniędzy na ich zakup. – To, czy coś kupię, zależy głównie od hojności sponsorów, państwo nie zabezpiecza wystarczających środków na dokonywanie takich zakupów – mówi nam osoba, która za granicą nabywała rękopisy Chopina do polskich muzeów.

Andrzej Spóz, kierownik biblioteki Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego im. S. Moniuszki, dodaje, że aukcje są monitorowane m.in. przez przedstawicieli Biblioteki Narodowej, Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina.

– Listy, autografy muzyczne są „łapane" na całym świecie – dodaje kierownik biblioteki.

W tym przypadku zabytkowe rękopisy trafiły jednak w prywatne ręce. Dom aukcyjny nie ujawnił nam danych sprzedawcy oraz kupca, zasłaniając się tajemnicą handlową.

Przemyt zabytków

W kilka miesięcy po sprzedaży w Warszawie opisany przez nas dokument wypłynął w USA. Na jednej z aukcji zauważyła go osoba, która monitoruje amerykański rynek handlu zabytkami w poszukiwaniu poloników. Informacja ta poprzez MSZ trafiła do Ministerstwa Kultury.

Anna Lutek, rzeczniczka resortu kultury, potwierdza nam, że od 2015 roku sprawą zajmuje się Narodowy Instytut Muzealnictwa i Ochrony Zabytków, a także Komenda Stołeczna Policji. – Ze względu na dobro sprawy o szczegółach działań można poinformować dopiero po ich zakończeniu – dodaje Lutek.

Dodaje, że dokumenty wyjechały z Polski nielegalnie (trzeba mieć zezwolenie ministra kultury na wywóz rękopisów starszych niż 50 lat o wartości większej niż 4 tys. zł).

W tej sprawie nasze urzędy kontaktowały się też z amerykańskimi służbami. Z naszych źródeł wynika, że sprawą interesuje się Departament Bezpieczeństwa Krajowego USA (zajmuje się m.in. przestępczością zorganizowaną) oraz agencja zajmująca się przestępstwami celnymi.

Pomimo to rękopisy ciągle wystawiane są na sprzedaż.

Nieskuteczne 
państwo

Osoby, z którymi rozmawiamy na temat wywiezionych dokumentów, zwracają uwagę na opieszałość naszych służb.

– Restytucja opisanych chopinianów zależna jest od działań strony polskiej, a mianowicie wystawienia formalnego potwierdzenia, że dokumenty zostały wywiezione z pogwałceniem polskiego prawa. Bez poszkodowanego nie ma szkody i na tym obecnie stoimy – tłumaczy „Rz" Przemysław J. Bloch, amerykański prawnik, który monitoruje tę sprawę.

Hanna Wróblewska-Straus, muzykolog, chopinolog, była kustosz i dyrektor muzeum w Towarzystwie im. Fryderyka Chopina, nie ma wątpliwości, że każdy dokument z podpisem wybitnego kompozytora jest ważny i powinien znaleźć się w Muzeum Chopina.

– Wszystko związane z twórczością i życiem Chopina powinniśmy chronić, bo przed laty bardzo dużo dokumentów straciliśmy. Do dzisiaj wiele rzeczy nie zostało odnalezionych. Listy, autografy muzyczne, tzw. varia Chopina powinniśmy gromadzić – mówi nam Hanna Wróblewska-Straus.

Dodaje, że chopiniana na rynku antykwarycznym pojawiają się od XIX wieku. W każdej chwili możemy się spodziewać czegoś nowego.

Rzeczpospolita

Najczęściej czytane