Plakat w nowych mediach
W sobotę otwarto jubileuszowe 25. Międzynarodowe Biennale Plakatu w Warszawie w zmienionej formule.
Monika Kuc
Zamiast jubileuszowej fety mamy eksperyment. Zamiast rutyny – awangardowy pomysł. Zamiast tapety drukowanych plakatów na ścianach – nowe media. Zamiast długiej listy nagród – tylko dwie.
Reakcje na tę rewolucję na głównej wystawie Biennale „Plakat – remediacje" w Muzeum Plakatu w Wilanowie bardzo się różnią. Spotkać na niej można entuzjastów, zaszokowanych, obrażonych, a najczęściej zdezorientowanych.
Memy i ulice
A przecież ta zmiana nie dokonała się z zaskoczenia. Już na 24. Biennale zdecydowano o powołaniu nowej rady programowej jubileuszowej edycji pod przewodnictwem Piotra Rypsona, zastępcy dyrektora Muzeum Narodowego w Warszawie. Rada z kolei zaprosiła brytyjskiego krytyka Davida Crowleya, wykładowcę Royal College of Art w Londynie, by przygotował kuratorską ekspozycję.
– Zmiana była potrzebna, bo plakat dzisiaj i jego otoczenie są zupełnie czym innym niż 50 lat temu – mówi „Rzeczpospolitej" Piotr Rypson. – Okrągła rocznica dała nam powód, aby pokazać, co dziś dzieje się w komunikacji wizualnej i projektowaniu, które z plakatu wychodzą, ale są niesione przez zupełnie inne media. Postęp technologiczny i zmiana medialna są faktem. Długo zastanawialiśmy się, jak działać, i w efekcie postanowiliśmy zorganizować dwie wystawy: współczesną („Plakat – remediacje") w Wilanowie i historyczną w Salonie ASP („Wierzchołek papierowej Wieży Babel"), przypominającą laureatów wcześniejszych edycji. Nie mamy zamkniętej koncepcji nowej formuły Biennale. Chcemy stworzyć pole do dyskusji nad jego przyszłością na wrześniowej konferencji „Plakat (r)ewolucja".
Proces remediacji, kluczowy dla wystawy w Wilanowie, oznacza przeniesienie wizualnych komunikatów na cyfrowe nośniki. Plakat obecnie przechodzi ogromną przemianę. Pokaźna część reklam, propagandy politycznej oraz informacji publicznej jest upowszechniana na ekranach ulicznych light boxów, dużych interaktywnych billboardów, jak i tabletów, komórek czy komputerów.
„Ekran nie zniszczył plakatu – kombinacji słów i obrazów, wydrukowanych na papierze i rozlepionych na ulicach miast, ale skonsumował go z wielkim apetytem" – pisze Crowley.
Kurator na wystawie pokazuje nam dziesięć przykładów transformacji plakatu, przy czym interesuje go nie tyle sam technologiczny postęp, ile odzwierciedlenie ważnych wydarzeń, zmian artystycznych, społecznych i politycznych. I to jest wielka wartość tej ekspozycji, że skłania do refleksji nad nimi, a nie wyłącznie dołącza do technologicznego wyścigu.
Z jednej strony możemy więc przypomnieć sobie okoliczności powstania słynnych plakatów politycznych i ich późniejsze powroty w innych kontekstach, np. plakatu „I am a Man", który w 1968 r. dla czarnoskórych robotników był symbolem walki o prawa obywatelskie w USA.
Krótkie animacje
Legendarny plakat wyborczy Tomasza Sarneckiego z czerwca 1989 r. z szeryfem (Gary Cooperem ze znaczkiem „Solidarności") pojawia się też w różnych przetworzeniach, m.in. w wersji feministycznej „Niewidzialne kobiety Solidarności" Sanji Iveković.
Są remediacje obrazów potępiających wojnę w Wietnamie i spontaniczne plakaty, komentujące na gorąco wydarzenia na ukraińskim Majdanie.
Mamy tu także prezentację krytycznych reakcji na kampanię reklamowe.
Część ekspozycji stanowią prace nagrodzone i wyróżnione w konkursie zupełnie innym niż dotychczas. To nie są klasyczne plakaty drukowane na papierze, ale krótkie filmiki, tzw. animacje, które można pokazać w różnych elektronicznych mediach, przede wszystkim w internecie. Jury postawiło jeden wymóg, by ich autorzy jako punkt wyjścia przyjęli jeden z dziesięciu klasycznych plakatów, nagrodzonych w poprzednich edycji. Ożywili go ruchem i innowacyjnymi pomysłami.
Zgłoszono blisko 400 prac ze 100 krajów. Na wystawę jury zakwalifikował dziesięć projektów. Ich prezentacja to forma wyróżnienia.
Jednocześnie przyznano nagrody główne ex aequo Mateuszowi Kokotowi za animację plakatu Marion Diethelm „Tekst, litera, obraz" z 1970 oraz Tomaszowi Sroce za animację plakatu Alaina Le Querneca „Uwaga. Na początku Hitler śmieszył" z 1987.
Obaj laureaci są młodymi projektantami. Pierwszy kontynuuje w swej animacji zabawę tekstem. Drugi stworzył narracyjny groteskowy filmik, w którym mieszają się cyrkowe chwyty (Hitler-błazen) z elementami grozy. Projekt ten, jak i pierwowzór, ostrzega przed odradzającymi się nacjonalistycznymi ruchami i wszelkimi totalitarnymi systemami.
– Jestem z nowych mediów, więc zmiana formuły Biennale bardzo mi się podoba – mówi „Rzeczpospolitej" Tomasz Sroka. Jego rówieśnika Mateusza Kokota też cieszą animacje w konkursie, zarazem mówi: – Szkoda jednak, że z nowej formuły wyłączono całkiem dotychczasowy konkurs graficzny. Uważam, że powinny one współistnieć
Czym więc jest 25. Biennale: rewolucją czy ewolucją? Osobiście myślę, że eksperymentem i obiecującą zmianą, bo od dawna czekałam, kiedy organizatorzy zauważą nowe terytoria i technologie. A konkurs ze względu na jego międzynarodową rangę na pewno warto jeszcze przedyskutować.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.