Trudny start w odrodzonej Polsce
Rynek czasopism młodego niepodległego państwa był rynkiem efemeryd. Cierpiał na te same dolegliwości, co cała gospodarka.
W okresie międzywojennym najwięcej nowych tytułów prasowych pojawiało się w przełomowych momentach, kiedy rosło napięcie polityczne – poza 1920 r., kiedy zagrożona była niepodległość – również w czasie kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu w 1922 r., a także po przewrocie majowym w 1926 r. i po śmierci Józefa Pilsudskiego. Były to jednak na ogół nietrwałe przedsięwzięcia wydawnicze. Jak podaje Andrzej Paczkowski w „Prasie codziennej Warszawy w latach 1918–1939", dwie trzecie pism ukazywało się krócej niż dwa lata, a blisko połowa – krócej niż rok.
W pierwszych latach niepodległości prasa w Polsce znajdowała się w szczególnie trudnych warunkach wynikających ze zniszczeń wojennych, dawały się we znaki kłopoty z transportem, brakowało węgla, szalała inflacja, przez największe miasta przetaczały się fale strajków. Baza poligraficzno-papiernicza była zniszczona, jak cały przemysł na ziemiach polskich – mienie zostało zdewastowane lub wywiezione przez okupantów.
Efemeryczność prasy wiązała się także z nietrwałością partii politycznych, dysponujących z reguły skromnymi środkami. Często nie mogły sobie pozwolić nawet na prenumeratę biuletynów agencyjnych. Nie bez znaczenia była też baza czytelnicza – niemały odsetek analfabetów.
Kłopoty prasy wiązały się ze słabością rynku ogłoszeniowego, dopiero raczkującego, uzależnionego od kondycji chcących się zareklamować firm. Na problemy finansowe miał też wpływ kolportaż abonamentowy niszczony przez inflację: wpływy z prenumeraty uzyskane na początku roku czy kwartału błyskawicznie traciły na wartości, drukarnie i dostawcy papieru odżegnywali się od umów długoterminowych.
Zdesperowana branża wydawnicza zorganizowała w 1923 r. wielką naradę z udziałem premiera Władysława Sikorskiego i jego ministrów. Przedstawiono wówczas długą listę postulatów: żądano m.in. zniesienia ceł wwozowych na papier, farbę i czcionki drukarskie, obniżenia taryf telefonicznych, telegraficznych, kolejowych i pocztowych na przesyłki gazetowe. Realizacja tych żądań leżała jednak poza zasięgiem możliwości urzędników czy nawet premiera. Zależała od kondycji całej gospodarki, a ta zaczęła się poprawiać dopiero w 1926 r. I wówczas nabrały tempa procesy modernizacyjne, widoczne zwłaszcza w dziennikach stołecznych i wielkomiejskich. Lepszy okres dla branży skończył się wraz z początkiem wielkiego ogólnoświatowego kryzysu w 1929 r. Na kolejną poprawę sytuacji trzeba było czekać do połowy lat 30.
11 lat „Rzeczpospolitej" na trudnym rynku prasowym nie było najgorszym wynikiem. Pomysłodawca gazety Stanisław Stroński przekonywał Ignacego Paderewskiego, że wystarczą trzy miesiące, aby pismo znalazło swoje miejsce i zaczęło przynosić zysk. Fundator z pokaźną gotówką, własne zaplecze poligraficzne i śmietanka dziennikarzy prawicowych – to niewątpliwie były atuty, o jakich wielu wydawców mogło tylko pomarzyć. A jednak nie wystarczyły, aby osiągnąć trwały sukces.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.