Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Mistrzowska lekcja profesora Jana Englerta

Jan Bończa-Szabłowski 19-07-2017, ostatnia aktualizacja 19-07-2017 08:52

Dzięki swojemu pedagogowi młodzi aktorzy mogli błysnąć talentem w mrocznych, XIX-wiecznych tekstach Augusta Strindberga.

„Pelikan” Strindberga i studenci Akademii Teatralnej
autor: Bartek Warzecha
źródło: materiały prasowe
„Pelikan” Strindberga i studenci Akademii Teatralnej

Często się zdarza, że spektakle dyplomowe mają pewien rodzaj umowności, „studenckości", co pozwala traktować je jako rodzaj ćwiczenia z aktorem, pokazanie możliwości jego warsztatu. Ogląda się je często jak reżyserski szkic przedstawienia, które potem powstanie na profesjonalnej scenie z udziałem doświadczonych, uznanych aktorów.

Inscenizacja dwóch jednoaktówek Strindberga przygotowana przez Jana Englerta w Teatrze Collegium Nobilium ze studentami IV roku Akademii Teatralnej wykracza poza tę regułę. To w pełni profesjonalny spektakl, który może być grany w zawodowym teatrze. Reżyser obdarzył swych studentów zaufaniem i postawił szczególnie trudne zadanie. Wprowadził w świat emocji Augusta Strindberga, jego obsesji, skrywanych namiętności, wyobcowania.

Prezentując mroczne historie rodzinne, Jan Englert uchyla drzwi do czyśćca. Całość jest wyreżyserowana z niebywałą precyzją. Tu nawet krajana, a potem rozkwaszona pomarańcza ma znaczenie.

Tytuł pierwszej opowieści – „Pelikan" – jest dość przewrotny. Główna postać, matka, jest zaprzeczeniem tytułowego ptaka, który w symbolice chrześcijańskiej żywi dzieci własną krwią. Jest obłudną, wręcz wampiryczną istotą (mocna rola Ewy Prus). Zadręczyła męża, a z niepojętej chciwości zaniedbuje dzieci.

Maria Sobocińska oraz Kamil Studnicki stworzyli przejmujące wizerunki Gerdy i Fryderyka, rodzeństwa całkowicie stłamszonego przez matkę, dość nieporadnie skrywającą przed nimi romans z własnym zięciem (Mateusz Kmiecik). Gerda i Fryderyk stają się niezdolni do normalnego życia, poruszają się w nim jak lunatycy we śnie, pogodzeni ze swą przegraną. Fryderyk w ujęciu Studnickiego bardzo przypomina postaci ze spektakli Bernharda Krystiana Lupy.

„Walka z ogniem" to również płonąca od namiętności opowieść rodzinna. Rozgrywa się w trójkącie: mąż, żona i przyjaciel męża, nieobojętny wobec jego pięknej małżonki. Tu największe wyrazy uznania należą się Lidii Pronobis. W postaci żony zaprezentowała skomplikowaną psychikę kobiety, która starając się być lojalna wobec kochającego męża, nie jest jednak w stanie zapanować nad uczuciem.

Silną osobowością jest Bartosz Mikulak, jako mąż pod pozorną prostodusznością skrywający podejrzliwość. Hubert Paszkiewicz to świetne połączenie amanta z człowiekiem o wielkiej wrażliwości, szlachetności, ale i skrywanych namiętnościach. Po takim spektaklu można myśleć o przyszłości polskiego aktorstwa z nadzieją i optymizmem.

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane