Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Walczył o wolność, zwalczał Babilon

Jacek Cieślak 06-06-2018, ostatnia aktualizacja 06-06-2018 00:00

Zmarł Robert Brylewski, jedna z najważniejszych postaci polskiej alternatywy. Miał 57 lat.

≥Robert Brylewski (1961-2018)
autor: Danuta Matloch
źródło: Fotorzepa
≥Robert Brylewski (1961-2018)

Był symbolem buntu młodego pokolenia. Torował mu odważnie drogę pod koniec lat 70. Dzięki takim jak on upadł PRL. Najpierw promieniował na licealne środowisko, potem stał się guru tych nielicznych, którzy chodzili na punkowe koncerty, a w szerszym gronie spotykali się na festiwalu w Jarocinie czy na stołecznym Rób Reggae. To były coraz większe wyspy wolności w kraju rządzonym przez PZPR.

Biografii muzyka dotyka pośrednio nowy film Pawła Pawlikowskiego „Zimna wojna". Komuniści stawiali na młodzież, która miała kultywować kulturę ludową. Rodzice Brylewskiego występowali w folklorystycznym Śląsku. On, uczeń elitarnego stołecznego liceum im. Reja, mając 17 lat, stanął na czele punkowego Kryzysu. Zamiast chwalić „jedyny doskonały system", mówił wzorem angielskich punkowców o straconym pokoleniu. Agrafka w klapie stała się symbolem buntu, zwalczanym przez MO i SB.

Śpiewał szyderczą „Telewizję" i orwellowską „Dolinę lalek". Piosenki znalazły się na wydanej we Francji (1981 r.) płycie „Kryzys". Na okładce był socrealistyczny portret stoczniowca. W czasach Solidarności miało to jasne znaczenie.

W 1981 r. z Tomkiem Lipińskim współtworzył punkową grupę Brygada Kryzys. Nagrali legendarną „czarną płytę", jeden z najważniejszych albumów w historii polskiego rocka z apokaliptycznie brzmiącym „Fallen, Fallen is Babylon". Upadającym Babilonem był PRL.

Zamiast kontynuować ludowe tradycje rodziców, wybrał najbardziej kosmopolityczny, a i zanurzony w mistycyzmie folklor świata, czyli muzykę reggae. Popularyzował ją już w Kryzysie i Brygadzie, a od 1983 r. na czele zespołu Izrael. Zarówno nazwa grupy, jak i jej piosenki – „Szatani na tronach" mówiące o zniewoleniu językiem Biblii – nie były w smak władzom PRL.

To Izrael, zwany też ze względów cenzuralnych Issiael, rozpoczął modę na polskie reggae, połączoną z ruchami ekologicznymi, wegetariańskimi. Zapowiadał to już film „Koncert" z 1982 r. A Brylewski śpiewał „nabij faję" i „wyrzućcie na śmietnik wszystkie strzykawki". Dawał transowe koncerty w warszawskich Hybrydach. Na płytach wprowadzał elektronikę. Egzotyki przydawała partnerka Roberta, piękna chórzystka Vivian o ghańskich korzeniach. Izrael otworzył też legendarny koncert Misty in Roots w Hali Gwardii (1983). W 1984 r. pojechał do Jarocina.

Nieco później Brylewski założył z Tomaszem Budzyńskim Armię. Po 1989 r. koncertował pod szyldem Brygady Kryzys i Armii. Z muzykami m.in. punkowego Post Regimentu stworzył w 1993 r. Falarek Band.

Małżeństwo z Vivian nie przeżyło próby czasu, a ich córka Sara została partnerką Tymona Tymańskiego. U „zięcia" w filmie „Polskie gówno" zagrał ostatnią ważną rolę, pokazując się w autoironicznym świetle.

Mając za sobą wiele skrajnych doświadczeń, nie był okazem zdrowia. Żył tak, jak wyglądał, w antygwiazdorski sposób, skromnie. Do końca pozostał punkowcem i człowiekiem reggae, jednostką totalnie wolną. Ubolewał , że polscy katolicy nie przestrzegają Dekalogu, a zwłaszcza przykazania „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego". Komentował to, śpiewając nagrany w czasach PRL „Wolny naród musi być" z 1985 r. Pytał, co powiedzą przyszłe pokolenia o segregacji, ksenofobii, przemocy i nienawiści.

Padł ich ofiarą. Został pobity przez syna kobiety, od której kupił mieszkanie na warszawskiej Pradze. Konsekwencją była trepanacja czaszki, operacje i kilkutygodniowa śpiączka, z której się nie wybudził. Już nigdy nie zaśpiewa: „Tylko śnisz/ Tylko Ci się zdaje/ Tylko halucynujesz/ Piekło i raj/Obudź się!".

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane