Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Osiemdziesiątka Bohdana Łazuki

Jan Bończa-Szabłowski 03-11-2018, ostatnia aktualizacja 03-11-2018 00:00

„Biesiada u hrabiny Kotłubaj" z udziałem aktora została uznana za spektakl sezonu. To zasłużony prezent na jubileusz.

autor: Grzegorz Nowak
źródło: Fotorzepa

Zawsze uważał się za dziecko szczęścia. I tak mu pozostało. W wigilię 80. urodzin dowiedział się, że spektakl telewizyjny „Biesiada u hrabiny Kotłubaj", który był jego telewizyjnym powrotem po latach został uznany przez polską sekcję Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Teatralnych AICT za najlepszy spektakl Teatru Telewizji minionego sezonu.

– Za Gombrowiczem tęskniłem od lat – powiedział artysta. – Ciągle miałem wrażenie, że to uczucie nieodwzajemnione, bo żaden reżyser nie wpadł na to, by mnie tak obsadzić. I kiedy już straciłem wszelką nadzieję, zadzwonił do mnie Adam Hanuszkiewicz. Mówił, że chce zrobić „Trans-Atlantyk". Kiedy zaproponował mi w nim udział, tak się ucieszyłem, że zamówiłem wszystkie tomy „Dzienników". I tu, proszę sobie wyobrazić, kolejny pech. Hanuszkiewiczowi zabrali Teatr Nowy. Minęło kilka lat i zadzwonił do mnie Robert Gliński, planując telewizyjną wersję „Biesiady u hrabiny Kotłubaj...", mnie zaś proponując rolę barona Apfelbauma. Przeczytałem scenariusz i czułem, że Gombrowicz stworzył tę postać dla mnie.

Łazuka to człowiek legenda, aktor teatralny, filmowy, estradowy, piosenkarz, jedna z gwiazd legendarnego Kabaretu Starszych Panów, a także kabaretu Szpak i „Podwieczorku przy mikrofonie".

W komedii „Nie lubię poniedziałku" reżyser zaproponował mu, by zagrał samego siebie. Łazuka powraca więc nad ranem po jednej z imprez i – ponieważ jest wyraźnie pod wpływem alkoholu – odstawia samochód i trzymając się korby sunie po nieczynnych jeszcze rano torach tramwajowych w stronę domu.

Podziwialiśmy i podziwiamy go w klasycznych już filmach „Gangsterzy i filantropi", „Przygoda z piosenką", „Poszukiwany, poszukiwana", „Brunet wieczorową porą", „Motylem jestem", „Hallo Szpicbródka".

Prawdziwym żywiołem Bohdana Łazuki zawsze była muzyka. Oglądając jego występy estradowe, można przyjąć, że był aktorem musicalowym w czasach, kiedy to określenie w warunkach polskich właściwie nie istniało. W dzieciństwie spędzonym w rodzinnym Lublinie wiele czasu spędzał z kolegami, by słuchać koncertów w sali Lublinianki.

Nie mając pieniędzy na prawdziwe instrumenty – udawali orkiestrę. Jedna z nauczycielek, gdy zobaczyła go udającego perkusistę, uznała, że ma świetne poczucie rytmu i namówiła, by zdawał do szkoły muzycznej. Do dziś należy do niego koncertowy rekord pobity w Sali Kongresowej – zapełnił ją aż 12 razy.

Wylansował przeboje: „Bohdan, trzymaj się", „Dla mnie ty", „Odrobinę szczęścia w miłości", „Miłość złe humory ma", duet z Barbarą Krafftówną „Przeklnę Cię" i mundialową „Uliczkę w Barcelonie" . W 2017 r. nagrał płytę „Nocny Bohdan".

– Wystąpiłem w wielu niecodziennych duetach. – mówił. – Z ludźmi, których lubię, podziwiam i cenię. Z Dodą, Miką Urbaniak, Natalią Niemen, Danielem Olbrychskim czy Maciejem Maleńczukiem. Dla czytelników „Rzeczpospolitej" spora niespodzianka, bo słowa do pięknej piosenki „Czy to ten dzień", którą wykonuję z Red Lips, napisał wasz redaktor naczelny Bogusław Chrabota, znany z miłości do bluesa.

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane