Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Spór o słynną kolekcję Łukaszowców

Marek Kozubal 05-01-2020, ostatnia aktualizacja 05-01-2020 12:09

Resort kultury jest w stanie zwrócić koszty konserwacji wyjątkowych obrazów, które utknęły w Stanach Zjednoczonych... 80 lat temu.

Unia Lubelska (1569) – jeden z siedmiu obrazów Łukaszowców
źródło: resources.library.lemoyne.edu
Unia Lubelska (1569) – jeden z siedmiu obrazów Łukaszowców

Polska stara się odzyskać z USA tzw. kolekcję Łukaszowców. Tworzy ją siedem obrazów przedstawiających najważniejsze wydarzenia z historii Polski. Wśród nich jest m.in. obraz ilustrujący moment powitania przez Bolesława Chrobrego cesarza Ottona III czy chrzest Litwy. Obrazy namalowane na Światową Wystawę w Nowym Jorku w 1939 roku do Polski nie wróciły. Przechowywane są w bibliotece jezuickiego Le Moyne College w Syracuse na północy Stanów Zjednoczonych.

70 tys. dolarów za zwrot

Wicepremier prof. Piotr Gliński kilka dni temu przyznał, że chciałby, żeby kolekcja stała się elementem wystawy budowanego właśnie na warszawskiej Cytadeli Muzeum Historii Polski. – Są to obrazy przedstawiające polską historię, specjalnie zamówione, żeby przedstawić Polskę poprzez dzieła sztuki najlepszych polskich malarzy – powiedział minister w wywiadzie dla TV Trwam. Dodał, że obrazy te nie są stratą wojenną, ale „w związku z wojną pozostały za granicą i nie możemy ich odzyskać".

Resort kultury nie odpowiedział nam na pytanie, na jakim etapie jest sprawa odzyskania tych obrazów. Z odpowiedzi sygnowanej przez Annę Pawłowską-Pojawę, dyrektor Centrum Informacyjnego MKiDN, wynika, że ministerstwo „od wielu lat podejmuje działania na rzecz powrotu do Polski cyklu siedmiu obrazów Bractwa św. Łukasza i czterech makat Mieczysława Szymańskiego. MKiDN pozostaje w kontakcie z władzami Le Moyne College w Syracuse i jest otwarte na różne możliwości rozwiązania tej sprawy".

Z naszych informacji wynika, że wicepremier Gliński jest gotowy zwrócić koszty konserwacji i przechowywania tych obrazów w amerykańskim college'u. W liście skierowanym do tej uczelni jeszcze w 2016 r. zaproponował 70 tys. dolarów za zwrot kolekcji. Taką kwotę uczelnia wydała na jej konserwację.

Dyplomaci wyłączeni

W negocjacje w tej sprawie zaangażowali się przedstawiciele Polonii amerykańskiej. Z naszych informacji wynika, że na razie nie ma jednak przełomu. Uczelnia nie odpowiedziała nam na pytania dotyczące losów tej kolekcji.

Zdaniem osób, które znają kulisty sprawy, błędem resortu kultury jest wyłączenie z prowadzonych negocjacji MSZ. To efekt zmian prawnych wprowadzonych ponad dwa lata temu, które zwiększyły kompetencje resortu kultury w zakresie restytucji dzieł sztuki m.in. kosztem działań podejmowanych przez inne urzędy.

– W sytuacji, gdy rozmowy nie przyniosą skutków, państwo powinno wynająć kancelarię prawną i w taki sposób dochodzić praw do tych zabytków – słyszymy od naszego informatora.

Zaległe honoraria

Obrazy, które usiłujemy odzyskać, zostały namalowane w 1938 r. na zamówienie polskiego rządu (inspiratorem miał być minister spraw zagranicznych Józef Beck) przez artystów skupionych w Bractwie św. Łukasza. Miały one stanowić wyjątkową oprawę polskiego pawilonu na Światowej Wystawie w Nowym Jorku w 1939 r. Obrazy o wymiarach 120 x 200 cm każdy pokazywane były od maja 1939 do końca 1940 r. Po zakończeniu wystawy, z uwagi na trwającą w Europie wojnę, postanowiono przechować je na terenie USA.

Po wojnie obrazy (oraz cztery makaty Mieczysława Szymańskiego, które też są na tej samej uczelni) znalazły się w dyspozycji Stefana Roppa, komisarza generalnego pawilonu polskiego. Ten zaś w 1958 r. rozpoczął przekazywanie płócien i gobelinów do Le Moyne College, w którym zresztą był zatrudniony, odpisując co roku ich wartość, jako darowizny, od podatku.

Resort kultury uważa, że w mniemaniu Roppa dzieła te stanowiły „zadośćuczynienie za nieuregulowane honorarium wynikające z pełnionej funkcji w czasie nowojorskiej wystawy".

„W świetle zachowanych dokumentów wątpliwości budzi, czy Stefan Ropp miał prawo rozporządzać mieniem Skarbu Państwa, a w konsekwencji czy Le Moyne College nabył prawa własności do obrazów" – wynika ze stanowiska resortu kultury.

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane