Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Witalij Trypolski poślizgnął się na igle

Paweł Wilkowicz 23-03-2010, ostatnia aktualizacja 26-03-2010 22:34

Nieważne, co wstrzyknięto Kornelii Marek. Sam zastrzyk to złamanie reguł.

Główny podejrzany w sprawie dopingu u Kornelii Marek przemówił. W poniedziałek ukraiński fizjoterapeuta Witalij Trypolski dowiedział się, że Polski Związek Narciarski rozwiąże z nim umowę, a wczoraj zaczął udzielać wywiadów.

Trypolski przemówił

Powtarza w nich to, co powiedział już w PZN, gdy ruszyło dochodzenie po pozytywnym wyniku próbki B. – Dawałem Kornelii zastrzyki, ale nie było w nich nic zabronionego – mówi Trypolski. Jaką substancję podawał, nie chce zdradzić. – To jest prywatna sprawa Kornelii Marek. Gdyby pan poszedł do lekarza, nie chciałby pan, żeby zdradzać co panu podawano – broni się.

Problem w tym, że po pierwsze, Kornelia Marek nie pojechała do Vancouver jako osoba prywatna, po drugie, już samo zrobienie zastrzyku dożylnego – a Polka przyznała się, że je przyjmowała – jest złamaniem przepisów antydopingowych. Nieważne, co się w ten sposób podaje. Wyklęta jest sama metoda. I to nie tylko podczas igrzysk. W ogóle.

Kodeks Światowej Agencji Antydopingowej (WADA) stanowi, że takie zastrzyki dozwolone są tylko podczas pobytu w szpitalu albo badań klinicznych.

– Wiem, co jest zakazane. Ale zastrzyk z dozwolonej substancji można zrobić, jeśli nie przekracza 50 ml – upiera się Trypolski. Trzy miesiące temu miałby rację, ale od 1 stycznia obowiązuje poprawiona lista zakazanych substancji i metod WADA.

I m.in. punkt o zastrzykach został w niej zmieniony. Do 31 grudnia 2009 było tak, jak mówi Trypolski: „Zastrzyki zwykłymi strzykawkami, jeśli objętość nie przekracza 50 ml, nie są zabronione jako metoda”. Na nowej liście takiej furtki już nie ma.

– Tu pan Trypolski się poślizgnął. Sam przepis dotyczący zastrzyków jest stosunkowo nowy. A od stycznia obowiązuje jego bardzo rygorystyczna wersja. Igła została wyklęta. Nie wolno mieć zestawów do robienia zastrzyków, nie wolno ich robić – mówi prof. Jerzy Smorawiński, szef polskiej komisji do zwalczania dopingu w sporcie.

Tłumaczy, że przepis zaostrzono, bo w poprzednich wersjach budził zbyt wiele wątpliwości. – Oczywiście nadal pozostały pewne wyjątki, takie jak np. wstrzykiwanie sobie insuliny przez cukrzyków, bo innej drogi nie ma. Ale generalna zasada jest jasna. I jeśli pan Trypolski pisze w oświadczeniu dla PZN, że robił dozwolone zastrzyki, a innych śladów po ukłuciach na ciele Kornelii Marek nie stwierdził, to sam zawiązał sobie pętlę. Bo jeśli innych ukłuć nie było, to EPO mogło być podane tylko jego ukłuciami. Przecież z Ducha Świętego się erytropoetyna nie bierze – mówi Smorawiński.

Nie można nie wiedzieć

Powołana przez PZN komisja, mająca znaleźć winnych w sprawie Marek, powinna też poszukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego człowiek pracujący w polskiej kadrze podczas igrzysk nie wie o zmianie przepisów. Skoro np. Justyna Kowalczyk o niej wiedziała. – Tak się zastanawiam, o jakich zastrzykach w ogóle mówimy? Przecież to już samo w sobie jest naruszeniem przepisów antydopingowych. Nie wolno sobie wstrzykiwać nawet wody z cukrem. Jedyny wyjątek gdy robi to lekarz, przy chorobie. Kornelia trochę miesza – mówiła podczas finału Pucharu Świata w Falun.

– Uważam, że sportowiec nie może nie wiedzieć, że coś się dostało do jego organizmu. Gdy u mnie wykryto dexametazon, nie prosiłam o zbadanie próbki B, bo wiedziałam, skąd on się tam wziął. Że byłam bezmyślna, biorąc lek na zapalenie ścięgna. Przyznałam się do winy i zaczęłam walkę – tłumaczy Kowalczyk.

Ona wzięła lek z substancją, która jest dozwolona podczas przerwy między sezonami, ale nie w okresie startów. Karę dyskwalifikacji najpierw jej zmniejszono, a potem uchylono. Kornelia Marek wybrała wariant: nic nie widziałam, nic nie słyszałam. Doktor Trypolski też, i poszedł jeszcze dalej. Z naszych informacji wynika, że sugerował nawet w rozmowach z PZN, iż to mogła być zemsta Norwegów za astmę.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane