Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Premier gra na niską frekwencję

Janina Blikowska 18-07-2013, ostatnia aktualizacja 18-07-2013 00:08

Jak można zachęcać, by nie iść na referendum, gdy obywatele i tak nie wierzą w swój głos? – dziwią się eksperci.

Premier Tusk namawia warszawiaków, by nie głosowali
autor: Kuba Kamiński
źródło: Fotorzepa
Premier Tusk namawia warszawiaków, by nie głosowali

Donald Tusk rozpoczął agitację na rzecz zachowania fotela przez prezydent stolicy Hannę Gronkiewicz-Waltz, wiceprzewodniczącą Platformy Obywatelskiej. Po raz kolejny wezwał  wyborców, aby nie brali udziału w referendum.

– Liczę, że warszawiacy odmówią udziału w referendum i w ten sposób wyrażą wotum zaufania dla Gronkiewicz-Waltz – mówił premier we wtorek na konferencji prasowej. – Niepójście na referendum jest też aktem decyzji – mówił.

Zrozumiałe, lecz antydemokratyczne

Wypowiedź premiera poruszyła organizatorów kampanii społecznej „Masz głos, masz wybór", której celem jest zachęcenie Polaków do udziału w wyborach. – Jesteśmy poruszeni słowami premiera, bo w naszym kraju problemem jest to, że obywatele nie biorą udziału w wyborach, bo nie wierzą w siłę swojego głosu, uważają, że nie ma on znaczenia. Dlatego słowa o tym, by nie brać udziału w referendum, to zły pomysł – uważa Joanna Załuska, wiceszefowa Fundacji Batorego i dyrektor programu „Masz głos, masz wybór".

– Zniechęcenie do  udziałów, czy to w wyborach, czy w referendum, z perspektywy organizacji, która zabiega o wyższą frekwencję, jest niedopuszczalne – podkreśla  Załuska.

Apel premiera do warszawiaków, aby nie szli na referendum, krytycznie oceniają także  politolodzy. – Rozumiem strategię premiera, który chce obniżyć frekwencję, aby referendum nie było ważne, ale to jest działanie antydemokratyczne – mówi wprost Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego, specjalista od systemów wyborczych.

Dr Rafał Chwedoruk z UW zauważa, że argumentacja premiera w sprawie rezygnacji z udziału w referendum jest dość osobliwa. – Trudno uznać, że niepójście do urn oznacza poparcie dla danej partii. Patrząc w ten sposób, można uznać, że w ostatnich wyborach PO zyskała ponad 50-proc. poparcie, bo tyle osób nie brało w nich udziału – żartuje politolog. Dodaje, że gdyby do pozostania w domu namawiał jakiś poseł czy radny PO, to jego słowa nie wzbudzałyby takich emocji jak słowa samego premiera.

Platforma Nieobywatelska?

Zdaniem dr. Jacka Kloczkowskiego z krakowskiego Ośrodka Myśli Politycznej konkurenci Donalda Tuska mogą zarzucać mu, że dla Platformy ta obywatelskość z nazwy jest różnie przez nią samą interpretowana i dopasowywana do aktualnych interesów partii. – Słowa premiera mogą zaszkodzić jemu samemu. Łatwo bowiem wykazać jego instrumentalne podejście. Kiedy partii się opłaca, to zachęca ludzi, by licznie brali udział w głosowaniu, a kiedy PO nie ma interesu, to apeluje, by wyborcy nie szli do urn – tłumaczy politolog. Uważa, że przecież PO mogła podjąć ryzyko walki o wyższą stawkę i zachęcać warszawiaków do głosowania tak, by była i frekwencja, i pełen sukces partii.

– Ale widać, że sam premier ma obawy, czy to by się udało, więc nie chce tego sprawdzać, nie tylko z obawy o losy prezydent Warszawy, ale i całej PO – uważa dr Kloczkowski.

Guział: Niech nie uczy demokracji

Zniechęcanie do udziału w referendum oburzyło też jego inicjatorów. – Donald Tusk wywiesza białą flagę w stolicy – oburza się Piotr Guział, burmistrz Ursynowa i lider Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej (WWS), która stoi za pomysłem referendum. 
– Widać, że postawił krzyżyk nad rządami Gronkiewicz-Waltz, skoro namawia ludzi, by nie poszli głosować. Wie, że większość będzie przeciw niej, więc  chce, by referendum nie było wiążące.

WWS w weekend kończy zbieranie podpisów. Ma już odpowiednią ilość, więc odwołanie prezydent Warszawy jest coraz bardziej realne. A porażka w stolicy oznaczać może poważne kłopoty dla partii rządzącej.

– Premier jest posłem PO z Warszawy. Przez 1,5 kadencji nie zrobił nic dla  miasta, więc dobrze by było, by nie pouczał warszawiaków, co to demokracja – mówi Guział.     —eo

Życie Warszawy

Najczęściej czytane