Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Problemy ptaków nadwiślańskich krzewów

Maciej Miłosz 21-01-2010, ostatnia aktualizacja 04-03-2010 19:06

O orłach widzianych z autobusu na Gocławiu, śmiertelnej iglicy na Pałacu Kultury i o tym, jak dokarmiać sikory, opowiada prezes Stołecznego Towarzystwa Ochrony Ptaków. Z Krzysztofem Kajzerem rozmawia Maciej Miłosz.

Krzysztof Kajzer radzi,  by ptaki dokarmiać  tylko podczas mrozów
autor: Magda Starowieyska
źródło: Fotorzepa
Krzysztof Kajzer radzi, by ptaki dokarmiać tylko podczas mrozów

Jakie ptaki zimą rezydują w Warszawie? Czy zaobserwował pan coś niezwykłego?

Jak najbardziej – na wysypisku śmieci w Baniosze potrafi żerować naraz nawet pięć tysięcy dużych mew. Wśród nich mewa blada, która przylatuje do nas z północy. To gatunek polarny, prawdziwa rzadkość. Ptaki nie nocują na wysypisku – lecą nad Zalew Zegrzyński, a jeśli zima jest sroga, spędzają noc na Wiśle. Wówczas, kiedy robi się szaro, około drugiej, trzeciej po południu nad Wisłą w Warszawie leci nawet kilkanaście tysięcy tych ptaków. To robi wrażenie.

A orły?

Są bieliki, które w stolicy zimują regularnie. Jednak orła nie będzie, jak nie będzie miał co jeść. Jego podstawowe pożywienie to ptaki wodne i ryby, zimą także padlina. Zwykle najwięcej kaczek i łysek było przy kolektorze na Młocinach. To, że wkrótce ruszy oczyszczalnia Czajka, jest znakomite dla Wisły, ale paradoksalnie – z ornitologicznego punktu widzenia – oznacza, że zimą będzie mniej ciekawie. Woda tam nigdy nie zamarzała, więc było mnóstwo ptaków wodnych – bieliki miały jadłodajnię. Zawsze można było tam zobaczyć coś ciekawego.

Kiedy ostatnio widział pan bielika?

Przedwczoraj. Jadąc autobusem przez most Łazienkowski. Wbrew pozorom, nie jest go tak trudno zobaczyć. Od dwóch sezonów bieliki próbują się lęgnąć na południe od miasta. Ale quady nie dają im żyć. Bardzo przeszkadza im hałas.

Mamy w stolicy jakieś inne drapieżniki?

Oprócz bielika występują: myszołów, krogulec, pustułka i sokół wędrowny. W okresie przelotów nad Wisłą można zobaczyć też np. rybołowa. Ptaki drapieżne można spotkać w najróżniejszych miejscach i sytuacjach. Przed świętami krogulec wleciał do magazynu sklepu spożywczego w Arkadii. Po trzech godzinach udało się go złapać, przenocował w naszym biurze, a potem odleciał. Przed Wigilią pustułka wleciała do hali kurierskiej w Jankach. Ptak niestety był wycieńczony i padł. Drapieżniki wlatują do takich miejsc za ofiarami, np. drobnymi ptakami i gryzoniami. Niestety, często nie potrafią wylecieć.

Jakie są inne ptasie problemy Warszawy?

Na Wiśle jest dużo łach służących jako lęgowiska rybitw i mew, które zakładają na nich kolonie. Jesienią wyspy służą jako pierzowiska – miejsca, gdzie ptaki takie jak kaczki zmieniają pióra. Przez kilka dni są zupełnie nielotne i wtedy potrzebują jednego – bezpieczeństwa. Nie powinien tam trafić pies, lis czy człowiek. A w ostatnim czasie nagminnie się to zdarza.

A wysoka zabudowa?

Oczywiście, plany budowy wysokiego budynku blisko Wisły to jeden z przykładów przyrodniczych „porażek“ w stolicy. Ludzie dziwią się, jak ptaki mogą się zabijać o podświetlone budynki. To niewyobrażalne, ale światła je po prostu oślepiają. Dobrym tego przykładem jest PKiN, o który zabija się wiele ptaków.

Jakie?

Najważniejsze to migranci nocni: derkacz – gatunek zagrożony w skali światowej, poza tym przepiórki, drozdy, skowronki. Kolejny problem to termoizolacja budynków. Często otwory, w których lęgną się chronione kawki i jerzyki, są zalepiane. Niektóre prace były robione nawet w okresie lęgowym – zamurowywano żywcem pisklęta.

Jak zwykły warszawiak może zacząć podglądać ptaki?

Wystarczą lornetka, przewodnik ptaków i dobre chęci. Ja np. dokarmiam mewy z ósmego piętra na Gocławiu. One przylatują, zawisają w powietrzu – mój pięcioletni syn ma świetną zabawę. Inny sposób to przyjść na spotkania organizowane przez organizacje zajmujące się ptakami. W stolicy jest ich kilka. Jest też trochę birdwatcherów, czyli ludzi specjalnie jeżdżących za rzadkimi ptakami. Powstało nawet biuro podróży, które specjalizuje się w wycieczkach ptasich. Np. jadąc wiosną pod Modlin, można zobaczyć kilkanaście tysięcy gęsi i kaczek.

A jak powinniśmy dokarmiać ptaki?

Dokarmiajmy tylko podczas mrozów. A kiedy już się zdecydujemy, to róbmy to regularnie – nie odwracajmy się od ptaków, kiedy one najbardziej potrzebują naszej pomocy, czyli przy minus 20 st. C czy zadymce śnieżnej. Ważne jest też, czym dokarmiamy.

A czym należy?

Nie wolno dawać odpadków z naszego stołu. Żadnych wędlin, kiełbas, spleśniałego chleba, słonych rzeczy. Sól jest dla ptaków szkodliwa. Już wystarczy to, co jest sypane na ulice. Łabędzie żywione przez całą zimę chlebem chorują. To są ptaki roślinożerne. Powinny jeść ziarna, surowe i gotowane warzywa. Jeśli chodzi o sikory, to wiadomo, że słonina. Tylko lepiej wywieszajmy jej mniej, a częściej, żeby nie zjełczała. Sikory lubią także słonecznik, łuskany lub nie. W Łazienkach, kładąc słonecznik na dłoni, zwabimy sikory i kowaliki – będą jadły nam z ręki. Zwróćmy uwagę na kowaliki – to jedyny ptak w Polsce, który potrafi chodzić głową w dół.

Więcej o dokarmianiu ptaków na stronie www.stop.eko.org.pl.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane