Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Redakcja w miejskiej akcji

Katarzyna Czarnecka 01-07-2010, ostatnia aktualizacja 22-07-2010 22:23

Wiek od 17 do 66 lat. Doświadczenie redakcyjne znikome. Ale wielka pasja, zaangażowanie i chęć pracy. Oto „Redakcja Międzypokoleniowa”. Ich pierwsze teksty można już przeczytać w Internecie.

*W „Redakcji Międzypokoleniowej” spotykają się nasto-, dwudziesto- i trzydziestolatkowie z pokoleniem 50+. To, co ich łączy, to otwartość  na świat
autor: Jakub Ostałowski
źródło: Fotorzepa
*W „Redakcji Międzypokoleniowej” spotykają się nasto-, dwudziesto- i trzydziestolatkowie z pokoleniem 50+. To, co ich łączy, to otwartość na świat
*W „RM” jest  dużo „etatów” – od dziennikarzy po fotoreporterów
autor: Jakub Ostałowski
źródło: Fotorzepa
*W „RM” jest dużo „etatów” – od dziennikarzy po fotoreporterów
*Młodzi dziennikarze w poszukiwaniu tematów na Chmielnej
autor: Jakub Ostałowski
źródło: Fotorzepa
*Młodzi dziennikarze w poszukiwaniu tematów na Chmielnej

Czwartek, 24 czerwca. – Internet uwielbia kropki, więc przecinków jak najmniej. Krótkie zdania. Wyrzućcie wszystkie „łszy”, te przyszedłszy, wyszedłszy, itd. Pamiętajcie: co i kto, gdzie i kiedy, jak i dlaczego – punktuje kolejne zasady pisania Paulina Capała, dziennikarka i członkini zarządu Towarzystwa Inicjatyw Twórczych „ę”, pomysłodawcy „Redakcji Międzypokoleniowej”.

Adepci dziennikarstwa pilnie notują. Trochę jak w szkole. Ale skupienie jest inne – widać, że wszyscy analizują, czego udało im się... nie zastosować. To nieco niepokojące, tym bardziej że za chwilę będą omawiać swoje pierwsze artykuły. Powstałe w efekcie wycieczkowego zebrania redakcji.

Czwartek, 17 czerwca. – Dzisiaj wychodzimy w poszukiwaniu tematów – mówi stanowczo prowadzący spotkanie Piotr Partyka. – Na Chmielną.

Z siedziby „ę” przy Mokotowskiej idą pieszo. Po drodze toczą się rozmowy na tematy różne. Ale kiedy stają u wylotu Chmielnej przy Nowym Świecie, robi się poważnie. No, prawie.

– Jesteśmy tu, bo tu jest wszystko – oświadcza Piotr. – Drogie butiki i puste miejsca. Niespieszni studenci i ludzie biegnący do pracy... Za 25 minut spotykamy się pod Atlantikiem i macie mieć pomysły na teksty.

Wygłoszenie tych zdań zajmuje chwilę, bo dziennikarze „RM” już wymieniają się uwagami. Jaka to Chmielna była „ekskluzywna”, kiedy się nazywała Rutkowskiego, gdzie można było kupić „takie niesamowite” spódnice w kratę, a gdzie przyjść na Pietrzaka...

Ale słowa Piotra docierają do wszystkich. Ruszają na „przegląd” Chmielnej jak rasowi reporterzy. Zaglądają za kraty zamkniętych bram, w podwórzowe zakamarki, do sklepików. Rozmawiają z interesującymi ich ludźmi. Na zbiórce stawiają się punktualnie. I z tematami. Uśmiechy na twarzach się poszerzają, kiedy propozycje zostają zaakceptowane. Niejaką nerwowość wprowadza tylko informacja, że na oddanie tekstów mają sześć dni. Ale są nadal podekscytowani.

Klasówki to co innego

Ta ekscytacja towarzyszy im od początku maja. Wtedy stali się uczestnikami projektu „ę”. Dowiedzieli się o nim z gazet, z Internetu. Złożyli swoje ankiety i udało się. Co ich do tego skłoniło? – Chęć pisania i przebywania z młodymi ludźmi – odpowiada krótko Elżbieta Kisielewska. Ma 66 lat. Była kierowniczką literacką w teatrach, dziennikarką, szefową promocji w Biurze Reklamy TVP. Teraz ma firmę. Chwilowo zawieszoną.

Dla 64-letniego Marka Zakrzewskiego ważne jest zetknięcie się z nowymi ludźmi i ich poglądami. Ale również możliwość rozwoju. – Prawie 30 lat sprzedawałem książki w antykwariacie, teraz jestem rencistą – opowiada.

– Redagowaniem gazetek już się zajmowałem, ale amatorsko. – Pomysł stworzenia platformy wymiany doświadczeń jest interesujący – mówi 57-letnia Anna Starzewska, zajmująca się sprzedażą i organizacją szkoleń w firmie audytorsko-finansowej. – Do tej pory żadna ze stron nie była ciekawa drugiego pokolenia. „RM” to według mnie szansa na wzajemne poznanie.

Jej słowa potwierdza młodsza o 36 lat Zuzanna Mączyńska. – Chcę dowiedzieć się czegoś o ludziach, z którymi zazwyczaj nie mam kontaktów, czyli 50+ – mówi studentka etnologii. Poza intrygującą międzypokoleniowością redakcja jest także szansą na sprawdzenie się.

Fotografowanie, rysowanie i pisanie – to marzenia 30-letniej Marty Zabłockiej, która zajmuje się transkrypcjami wywiadów konsumenckich. – Ja potrzebuję doświadczenia w branży, o której myślę od dziecka – przyznaje Julia Ślęzak. – Muszę sprawdzić, czy się nadaję, i czegoś się nauczyć.

Jest najmłodsza w tej grupie – ma 17 lat. I to ją odrobinę onieśmiela. – Wszyscy tutaj mają na głowie pracę i dom. A ja? Klasówki – uśmiecha się. Nie jest jedyną, która przeżywa mniejsze lub większe stresy. Prawdę mówiąc, dotyka to wszystkich.

Paprotki zostają

Grupa z początkowych 20 osób zmniejszyła się do 6 – 10. Powody odejść były różne – kłopoty z czasem, konieczność skupienia się na pracy, problemy rodzinne. Byli i tacy, którzy zwyczajnie szukali czegoś innego. Ci, którzy zostali, są już zgrani. I nawet jeśli komuś się zdarzy w nieodpowiednim momencie dać upust swojemu zbyt dobremu nastrojowi, nikt – jak mówi Marta – nikogo nie wystawia jak paprotkę za drzwi. – Mamy poczucie humoru, potrafimy się bawić. I nie da się ukryć: taka aura odmładza – podsumowuje Elżbieta.

Ale najlepsza nawet atmosfera nie powoduje zniknięcia lęków. Poważnych i świadczących o zaangażowaniu.– Uświadomiłem sobie, jak mało wiem o pracy redakcji – mówi Marek.

– Ja się obawiam, że zapomnę o drodze, a skupię się tylko na celu – martwi się Marta. – Czyli żeby był materiał, a już nieważne, że w mało ciekawy sposób go przedstawię.

– A ja mam świadomość, że mój dotychczasowy styl pisania jest passé i muszę się nauczyć reguł nowoczesnego dziennikarstwa – kwituje Elżbieta. Zdają sobie sprawę, że przed nimi wciąż dużo nauki. Tym bardziej doceniają zorganizowane dla nich przez „ę” warsztaty z profesjonalistami. W tych swoich pierwszych materiałach uzyskaną wiedzę skrzętnie wykorzystali. Elżbieta w felietonie odniosła się do Chmielnej z PRL jako enklawy wolności handlu (prywatne sklepiki) i słowa (Kabaret pod Egidą i redakcja „Polityki”) oraz otwarcia na świat (kino Atlantic). Marek napisał reportaż z redakcyjnej wyprawy. Anna zrobiła wywiad z właścicielem sklepu z płytami winylowymi. Julia w magazynowym stylu opisała ludzi zaobserwowanych pod budką z pączkami i galerią Kocie Oczy. Marta zaś stworzyła zabawne rysunki z kreskową reporterką w roli głównej. Zuzanna jeszcze robi swoją sondę na Chmielnej. I denerwuje się bardzo chodzeniem z dyktafonem, bo w zasadzie nie lubi „nagabywać obcych ludzi”. Widać już, w jak różnych kierunkach w swojej dziennikarskiej przygodzie podążają. Interesuje ich kultura i sztuka, problemy środowiska seniorów i inwalidów, rower jako świetny środek lokomocji... Krótko mówiąc – życie miasta.

Poza tym okazuje się, że pomysł na zetknięcie dwóch pokoleń działa. Ci 50+ cieszą się ze spotkania „z młodymi, inteligentnymi ludźmi” (Elżbieta), którzy „potrafią wiele” (Marek).

– Ciekawe są ich spojrzenie na rzeczywistość, pasje, kreatywność – mówi Anna. – A mnie nudzą zamknięte formuły, w których żyją moi rówieśnicy. Młodszym otworzyły się oczy np. na status starszego pokolenia. – Oni są ciekawi, niebanalni. I bardzo aktywni – stwierdza Zuzanna. – Zaskoczyło mnie więc, że niektórzy czują się... niewidzialni. Dostrzegają też, że od takich kolegów mogą się wiele nauczyć. – Na przykład poprawności języka – mówi Julia.

– A nawet zachowania się przy stole – śmieje się Marta. Po ubiegłotygodniowym spotkaniu wracają do wytężonej pracy. Ich pierwsze teksty zostały już opublikowane na www.redakcja-miedzypokoleniowa.blogspot.com. W ciągu 14 dni muszą oddać następne.

Opinia dla "ŻW"

Karolina Pluta

koordynatorka projektu

Tworząc „Redakcję Międzypokoleniową”, skorzystałam z dwuletnich doświadczeń przy projekcie „Seniorzy w akcji”. Chodziło o stworzenie bytu, który pomógłby się spotkać młodym, eksperymentującym, myślącym o sobie jako przyszłych dziennikarzach, z ludźmi, którzy mają więcej życiowych i zawodowych doświadczeń. A dziennikarstwo jest świetną przestrzenią, żeby rozmawiać, dyskutować, nawet się trochę kłócić. Poza tym dzięki temu aktywizujemy obie strony, dajemy im możliwość rozwijania swojej pasji. Jednocześnie przyglądamy się Warszawie, jaka jest teraz i jaka kiedyś była.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane