Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Wszystko lata co ma skrzydła ***

JGZ 20-01-2010, ostatnia aktualizacja 14-01-2011 12:08

Teatr Guliwer, Różana 16, tel. 22 845 16 76/77, od lat 3, czas: 1 godz.; reżyseria: Jakub Krofta; scenografia: Marek Zakostelecky; muzyka: Vratislav Sramek.

źródło: Teatr Guliwer

Pamiętam z dzieciństwa taki obrazek: trzymam w garści sznurek. Patrzę, jak uczepiony na jego końcu kolorowy balonik unosi się w powietrzu. Cieszę się. Ale też czuję ogromny lęk. A jeśli ucieknie? Wyrwie się z zaciśniętej dłoni? Byle tylko go nie wypuścić, powtarzam w duchu. To niemal traumatyczne doświadczenie – opowiadał mi tuż przed premierą spektaklu „wszystko lata co ma skrzydła” Jakub Krofta. Czeski reżyser zrealizował w Guliwerze ciepły spektakl o balonikach, które odfrunęły. Do współpracy zaprosił człowieka z wielką fantazją i poczuciem humoru – ziomka, Marka Zákostelecký’ego. To m.in. dzięki plastycznym rozwiązaniom, a także pomysłom inscenizacyjnym na spektaklu trudno się nudzić. Podoba się nawet najmłodszym przedszkolakom, ale też bawi i rozczula towarzyszących im dorosłych. Ale czy może być inaczej, gdy scenę opanowują bobasy?

Aktorzy ubrani w, zmieniające proporcje, wielkie białe śpiochy; z ogromnymi czapeczkami na głowach, wymachujący wyolbrzymionymi przedmiotami i znajdujący azyl w mega-wózku muszą budzić uśmiech. Historia pokazanych na scenie „niemowlaków” bynajmniej nie jest smutna, mimo że kolorowe baloniki urywają się im w przedstawieniu kilkakrotnie, wznoszą do góry i znikają gdzieś daleko na niebie.

Bohaterowie, zamiast martwić się a nawet płakać, postanawiają działać. Chcą swoje ulotne marzenia odzyskać, więc podejmują awanturniczą wyprawę na Planetę Zagubionych Baloników. I przeżywają fantastyczną przygodę. Przekonują się – a wraz z nimi mali widzowie – że dzięki wyobraźni można przenieść się w każde miejsce. A fantazja naprawdę dodaje skrzydeł.

Przedstawienie nie ma nic wspólnego ze znaną starszemu pokoleniu balladą Bułata Okudżawy o baloniku, który uciekł dziewczynce i którego nie mogła dogonić, ani dziewczyna, ani kobieta, ale po latach wrócił do staruszki.

Reżyser Krofta pokazał „jedynie” dziecięce marzenia. W jego przedstawieniu każdy element współtworzy atrakcyjną wyrazistą formę i zabawne scenki. To charakterystyczna cecha czeskich i słowackich realizacji: scenografia jest tu współbohaterem, inspiracją, czasem nawet punktem wyjścia zdarzeń, a nie tylko tłem. Dlatego tak ważny jest wspólny artystyczny język.

Jakub Krofta, syn znakomitego twórcy teatru lalek Josefa Krofty, wie to od dzieciństwa, spędzonego w kulisach słynnego Teatru Drak z Hradec Kralove. Teraz sam w Draku pracuje. Między innymi z Markiem Zákosteleckým, z którym często spotyka się na scenie także poza Czechami. W warszawskiej Lalce zrealizowali np. „Złotowłosą”. Spektakl „Wszystko lata, co ma skrzydła” grany jest bez słów, bo – jak zapewniał mnie reżyser przed premierą – fantazja nie wymaga zdań”. Miał rację. Nie trzeba słów, gdy potrafi się wypełnić scenę: dowcipną formą, wartką zabawą i optymistycznym, kolorowym przesłaniem, które – na różnych poziomach – dotrze do maluszka i jego opiekuna.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane