Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Rękopis z płomieni i od zapomnienia ocalony

Katarzyna Czarnecka 09-02-2010, ostatnia aktualizacja 11-02-2010 11:54

Był żołnierzem AK i nie mógł się doczekać Powstania. Jego prywatne zapiski uratował brat, ale nie można ich było rozszyfrować przez 64 lata. Teraz ukazały się w książce „Zbigniew Wernic. Pamiętnik »Cezara«”. Promocja dziś o godz. 18 w Domu Spotkań z Historią.

Zbyszek Wernic pisał o przyjaciołach, działa- niach  w konspiracji, sytuacji na frontach i w mieście. Ale i o osobistych sprawach.  Jego brat Andrzej uważa, że wydanie pamiętnika jest ważne dla zrozumienia tego pokolenia
źródło: Fotorzepa
Zbyszek Wernic pisał o przyjaciołach, działa- niach w konspiracji, sytuacji na frontach i w mieście. Ale i o osobistych sprawach. Jego brat Andrzej uważa, że wydanie pamiętnika jest ważne dla zrozumienia tego pokolenia
autor: Jakub Ostałowski
źródło: Fotorzepa

Rok 1944. W kamienicy przy ul. Podwale 4 mieszka doktor Zofia Chodkowska-Wernic z dwoma synami. Jej mąż, major Leon Leszek, od kapitulacji stolicy jest w niewoli.

Andrzej ma 13 lat. Uczęszcza na tajne komplety prowadzone przez nauczycieli Gimnazjum św. Stanisława Kostki. Część zajęć odbywa się w domu Werniców. Zbyszek w 1943 roku zdał maturę, teraz jest studentem historii tajnego Uniwersytetu Warszawskiego i tajnej Akademii Nauk Politycznych. Chce – jak ojciec – być oficerem i zdaje sobie sprawę, jak ważne jest wykształcenie. Ale wie też, że w tych czasach przed patriotami stoją również inne istotne zadania. Poświęca się im od niemal trzech lat jako kapral podchorąży ZWZ-AK „Madagaskar – Garłuch”, ps. Cezar.

Jest styczeń. „Dziś (czas wojenny) jest już na finiszu. (...) Koniec wysiłku. Bieg zbliża się ku końcowi, w jutrzence widać już białą wstęgę celu”. Te zdania Zbyszek zapisuje kopiowym ołówkiem w szkolnym brulionie. We wstępie do pamiętnika.

Pożary, kanały, gruzy

Utrwalanie bieżących wydarzeń z punktu widzenia zasad konspiracji nie jest zbyt rozsądne. Ale Zbyszek jest ostrożny – brulion, notatki z zajęć w Szkole Podchorążych Piechoty i zdjęcia przyjaciół trzyma w teczce na parapecie. Kiedy 27 czerwca przychodzi po niego Gestapo, wyrzuca ją przez okno. Następnego dnia znajduje ją pani Zofia. Chowa w szafie i mówi młodszemu synowi: „To relikwia”.

Te słowa rozbrzmiewają w uszach chłopaka 12 sierpnia. Jest sam, odkąd wybuchło Powstanie Warszawskie. Mama pracuje w szpitalu na Kopernika i nie może wrócić na Starówkę. Andrzej, który tak niedawno zazdrościł bratu, że jest starszy i może działać, teraz sam włącza się do walki.

– Nosiłem jedzenie i broń do placówki AK w kamienicy Johna, budowałem z innymi barykadę na Podwalu – opowiada. – Gdybym nie był aktywny i się chował po piwnicach, pewnie bym zginął pod gruzami.

W drugą sobotę sierpnia dom Andrzeja zaczyna się palić. – Zastanawiałem się, co ratować. Może portret Piłsudskiego? – opowiada. – Ale po chwili przypomniałem sobie o pamiętniku. Wyniosłem go. I dwa moje ukochane króliki.

Zbiega do piwnicy i wrzuca teczkę na hałdę węglowego miału. – Dlaczego tam? Nie wiem – mówi. – Ale gdybym go wziął ze sobą, to by nie przetrwał.

Andrzeja czekają jeszcze ponad dwa tygodnie życia bez mamy. Spędza je na Freta 16, gdzie ojciec jego kolegi, Stanisław Chmielewski, prowadzi aptekę Pod Kogutkiem. Jako najmniejszy pływa balią po zalanym magazynie i wydaje leki.

1 września obrona Starówki słabnie. A w aptece zjawia się chorąży Zygmunt Lewandowski ps. Maks. Z jego pomocą Andrzej kanałami przechodzi do Śródmieścia. Króliki zostają.

– Nie wiem, co się z nimi stało. Grunt, że ja ich nie zjadłem – mówi. – A przecież tam na Freta jedliśmy psy.

Pani Zofia nie może uwierzyć, że jej młodszy syn żyje. Długo płacze z radości. Ale i z żalu. Za zabitymi bratem i siostrą. Za Zbyszkiem też, choć pewność co do jego losu zyska dopiero po wojnie.

24 września szpital zostaje ewakuowany. Pani Zofia i Andrzej wyzwolenia doczekują w Grójcu. Do Warszawy wracają 19 stycznia 1945 roku. Dom na Podwalu nie istnieje, ale wejście do piwnicy jest. Andrzej zbiega po schodach. Hałda węgla leży, jak leżała. A na niej pamiętnik Zbyszka.

Zbitki, skróty, kody

Rok 2008. Pan Andrzej na strychu domu, w którym mieszka, odkrywa stare numery „Stolicy”. Ma je zabrać dr Krzysztof Jaszczyński, członek reaktywowanej dwa lata wcześniej redakcji.

– To varsavianista z zamiłowania, więc powiedziałem mu o pamiętniku – mówi. Nie ma już jednak nadziei, że uda się go odczytać w całości.

– Ojciec próbował, mama też, ale zawsze tak płakała, że nie mogła czytać – wspomina. – Ja też się starałem, ale poza fragmentami, bezskutecznie. Więc kiedy pan Krzysztof zaofiarował się, że podejmie próbę, zaufałem mu i dałem rękopis.

Dwa dni później Jaszczyński komunikuje: – Czytam to. Odczytanie 32 stron zapisków zajmuje pół roku.

– Nie było łatwo. Ale ważne było odkrycie, że tworzył ligatury – potrafił trzy litery zbić w jedno. A „o” i „a” wyglądały jak „u” – mówi Jaszczyński.

Kolejny rok trzeba przeznaczyć na rozszyfrowanie skrótów i kodów – tu bardzo pomaga pan Andrzej. I nieliczni żyjący koledzy Zbyszka, którzy również weryfikują przechowane z pamiętnikiem zdjęcia.

I tak po 64 latach pan Andrzej dowiaduje się więcej o życiu swojego brata.

– Różnica wieku między nami to była przepaść. On konspirował, a ja bawiłem się z kolegami w „policjantów i złodziei” – mówi. – Poza tym był skryty, więc niewiele rozmawialiśmy.

Teraz jest jeszcze bardziej dumny ze Zbyszka. Chłopaka rozstrzelanego wraz z innymi więźniami Pawiaka 21 lipca 1944 r. Jedenaście dni przed Powstaniem. Cztery przed 19. urodzinami.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane