Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Zginął, bo się nie bał

koz, blik 10-02-2010, ostatnia aktualizacja 11-02-2010 08:45

Choć był na urlopie, chciał złapać chuligana, który niszczył tramwaj. Wtedy bandyta zaatakował go nożem. 42-letni policyjny wywiadowca Andrzej Struj zmarł. Nastolatka zabójcę zatrzymano.

Człowiek na przystanku był cały zakrwawiony. Strażnicy, którzy jechali ul. Połczyńską, zatrzymali się i zaczęli go reanimować. Udało im się przywrócić akcję serca. Wezwali pogotowie – opowiada Krzysztof Mich z zespołu prasowego straży miejskiej. Karetka zabrała rannego do szpitala przy ul. Kasprzaka. Niestety mimo wysiłku lekarzy zmarł.

Po cywilnemu

Był to 42-policjant Andrzej Struj. Wczoraj kończył mu się urlop. Ok. godz. 10 po cywilnemu jechał z zakupami tramwajem linii 26 w kierunku Bemowa. Na wysokości centrum handlowego Fort Wola jakiś młody chłopak rzucił w tramwaj metalowym koszem. Wybił szybę w drugim wagonie.

– Choć w środku było wiele osób, zareagował tylko policjant. Wyskoczył ze składu i pobiegł w kierunku wandala. Chciał go złapać – opowiada Maciej Karczyński, rzecznik Komendy Stołecznej.

Policjant dobiegł do wandala. W ręku trzymał torbę. Pod wiatą przystanku doszło do szamotaniny. W jej trakcie młody chłopak wyjął nóż i pchnął kilka razy interweniującego. Bandyta, który zaatakował policjanta, uciekł w kierunku centrum. Jego rysopis trafił do wszystkich radiowozów. 

– Byłem przy Dworcu Zachodnim, kiedy usłyszałem o zdarzeniu. Pomyślałem, że sprawca będzie uciekał wzdłuż torów – opowiada Dariusz Krząstek, wiceszef komendy na Ochocie. Razem ze swoim policjantem podjechał tam.

Na ulicy Jana Kazimierza zauważył młodego mężczyznę, który szedł szybkim krokiem i co chwila oglądał się za siebie.

– Był w samym dresie. Nie miał na sobie kurtki, nie wyglądał na sportowca, odpowiadał rysopisowi poszukiwanego. Chcieliśmy go sprawdzić – opowiada komendant Krząstek. – Poprosiliśmy, by się zatrzymał, wtedy on zaczął uciekać.

Po kilkusetmetrowym pościgu komendant dogonił go i zakuł w kajdanki.Sprawcą zabójstwa okazał się niespełna 18-letni Mateusz N. Był pod wpływem alkoholu. Miał pół promila w wydychanym powietrzu. Notowany był już m.in. za rozboje, kradzieże czy znieważanie policjantów. Przyznał się do winy.

– Prawdopodobnie będzie odpowiadał za zabójstwo, grozi mu do 25 lat więzienia – mówi Marta Białobrzeska, szefowa wolskiej prokuratury.

Zostawił dwie córki

Andrzej Struj ps. Strusiu miał za sobą 15 lat służby. Ostatnio pracował jako wywiadowca, po cywilnemu łapał przestępców. Rozpracowywał m.in. szajki wyłudzające kredyty w bankach.

– Był normalnym chłopakiem – opowiada jeden z policjantów, który z nim pracował w Komendzie Stołecznej Policji. Jego koledzy napisali na stronie internetowej: „»Strusiu«, nie zapomnimy Cię”.

Policjant osierocił dwie córeczki. Ratusz zdecydował o przyznaniu jego rodzinie 30 tys. zł, pomoże też policja.

Jak nie dać się zabić

Dariusz Janas, były policjant i detektyw, uważa, że nie powinniśmy się poddawać psychozie strachu, natomiast reagować na zachowania chuliganów.

– Ale jeśli przestępca ma nóż lub broń, nie należy do niego podchodzić. Wystarczy głośno krzyczeć, poprosić o pomoc inne osoby. Sprawca, widząc zainteresowanie innych ludzi, straci pewność siebie. To on zacznie się bać. Koniecznie trzeba zadzwonić na policję, nie czekać, aż zrobi to inna osoba – mówi Janas.

Prezydent Lech Kaczyński zdecydował wczoraj o pośmiertnym odznaczeniu zmarłego policjanta Krzyżem Zasługi za Dzielność.

Dramatyczna, nadzwyczajna sytuacja

Na przystanku został zabity policjant, który próbował zatrzymać chuligana. Czy takie zdarzenie może skutkować tym, że będziemy się bać podjąć jakiejkolwiek interwencji wobec sprawców przestępstw?

dr Konrad Maj, psycholog społeczny z Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej: Dzisiaj mieliśmy do czynienia z sytuacją nadzwyczajną. Częściej takie interwencje nie skutkują tak tragicznymi zdarzeniami. Nie możemy o tym zapominać. W przeciwnym wypadku faktycznie możemy mieć do czynienia ze spadkiem działań prospołecznych. Czyli sytuacjami, gdy świadkowie wymagających pomocy ze strachu nie będą chcieli podejmować żadnych działań. Wiele w tej sprawie zależy od mediów, od tego jak będą relacjonowały to zdarzenie.

Codziennie jednak w stolicy dochodzi do napadów. Kilka dni temu w trakcie rozboju właściciel sklepu zabił sprawcę ...

To prawda. Kartoteki policyjne codziennie przynoszą podobne informacje. Moim zdaniem trzeba jednak zachować zdrowy rozsądek i nie wpadać w panikę. Z policyjnych statystyk wynika, że liczba przestępstw zmniejsza się. Na razie nie możemy też mówić o tym, że spada poczucie bezpieczeństwa. Jestem przekonany, że większość warszawiaków nigdy w swoim życiu nie będzie świadkiem przestępstwa. Dzisiaj jednak skumulowanie tego typu zdarzeń może skutkować tym, że będziemy coraz bardziej wyczuleni na negatywne informacje. Nie możemy jednak zapominać, że takie zdarzenia jak dzisiejsze to nie jest norma, to raczej wyjątkowe, a jednocześnie bardzo dramatyczne wydarzenie.

Nie można się poddać psychozie strachu

Czy tragiczne zabójstwo policjanta spowoduje, że będziemy się bardziej bać i przestaniemy reagować na przypadki łamania prawa?

dr Marcin Zarzecki, socjolog i antropolog z UKSW : Tak może się stać. Tym bardziej że jest to kolejne z dramatycznych zdarzeń, które w krótkim czasie miały miejsce w stolicy. Poczucie lęku i zagrożenia wśród warszawiaków będzie rosło. Będzie wzrastało też przekonanie, że w Warszawie nawet w biały dzień jest niebezpiecznie.

Co wtedy? Ludzie odwrócą ze strachu głowę, gdy chuligan będzie bił staruszkę?

Tak. Efekt będzie taki, że mniej będzie tzw. zachowań solidarnościowo-pomocowych. Słowem świadkowie przestępstw lub wybryków chuligańskich nie będą reagowali. Staną się obojętni na to, co dzieje się wokół nich. Pomyślą: lepiej nie angażować się, bo samemu mogę zostać pobitym, a nawet zabitym. I takie przesłanie do przeciętnych warszawiaków niesie to dramatyczne zdarzenie.

Mamy się poddawać takim nastrojom?

Nie. Bo taka postawa może się odwrócić przeciwko nam samym. W pewnym momencie nikt nie zareaguje, gdy będzie się działa krzywda naszym bliskim lub nam samym. Taka postawa będzie powodowała eskalację przemocy, doda pewności siebie sprawcom przestępstw.

To co w takiej sytuacji robić?

Nic nie zwalnia nas z tzw. obywatelskich zachowań. Nie musimy od razu próbować zatrzymać sprawcę. Wystarczy, że sięgniemy po komórkę i zadzwonimy na policję lub do straży miejskiej i poinformujemy o tym, co widzimy. Skończmy wreszcie ze stereotypem, że zawiadomienie policji o przestępstwie to donosicielstwo. To normalna obywatelska reakcja.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane