Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Robinson Crusoe ****

tr 10-02-2010, ostatnia aktualizacja 10-02-2010 17:05



Teatr Lalka, pl. Defilad 1, tel. 22 620 49 50, dla dzieci od lat 7, czas: 1 godz. 35 min, adaptacja i reżyseria: Ondrej Spišak, scenografia: František Liptak, muzyka: Krzysztof Dzierma

.

www.teatrlalka.waw.pl
źródło: materiały teatru
www.teatrlalka.waw.pl
www.teatrlalka.waw.pl
źródło: materiały teatru
www.teatrlalka.waw.pl

Publiczność, która przyjdzie do Teatru Lalka obejrzeć „Robinsona Crusoe” nie spodziewa się, że miejsca dla niej przeznaczone znajdują się nie na widowni, ale na… pokładzie wielkiego żaglowca. Inscenizacja autorstwa dwóch artystów słowackich angażuje bowiem całą przestrzeń teatru – foyer, widownię, scenę – i zmienia ją w statek, którym dzieci wyruszą w daleką morską podróż.

Aktywnie uczestniczą w wyprawie i razem z Robinsonem przeżywają dramatyczne zdarzenia z jego życia. Czy niezwykła atmosfera spektaklu pozwoli im dostrzec- w tej historii siebie i własną drogę do dojrzałości? - Każdy musi przebyć niebezpieczną, samotną drogę do swojej wyspy - mówią twórcy przedstawienia „Robinson Crusoe”.



NASZA RECENZJA



Ahoj przygodo! – zakrzyknie zgodnie młody i starszy widz zwabiony do Teatru Lalka na spektakl „Robinson Crusoe”. Przedstawienie przygotowane na początku lat 90. przez dwóch słowackich twórców Ondreja Spišaka i Františka Liptaka wciąż ma niesamowitą energię. Nie tylko nie traci impetu, ale – niczym dobry rum – nabiera mocy, by z siłą żywiołu wciągać widzów w teatralno-morski wir.



Musztrowanie na statek płynący ku nieznanemu zaczyna się już w foyer Lalki. Warto przyjść wcześniej, by nie przeoczyć morskich opowieści, które snują krążący wśród widzów marynarze. Oczy i uszy trzeba mieć szeroko otwarte, by śledzić rozwój wydarzeń, podążać za głosem głównego gawędziarza.



Kiedy powstawał spektakl jego twórcy byli ludźmi młodymi. To widać. Wymyślając kolejne fragmenty, musieli sami dobrze się bawić. Nie ma miejsca w teatrze, którego by scenicznie nie ograli. Może z wyjątkiem holu z kasami i toalet. Ale już foyer, bufet, korytarze a nawet wielkie gabloty są przestrzenią teatralnych działań. Podobnie jak sala za sprawą wyobraźni scenografa przemieniona w okręt. Pokładem jest biegnący pośrodku podest – z wielkim kołem sterowym i masztem. Burty otaczają widownię. Liny wiszą w przejściach. 



Kto wszedł na ten teatralny pokład, o pozycji zdystansowanego obserwatora musi zapomnieć. Bywa angażowany np. do wiosłowania albo śpiewania. A gdy zaczyna się robić niebezpiecznie, znajduje się w samym centrum zdarzeń. Musi się przygotować na morską tragedię (świetne wykorzystanie teatru cieni) i... morską bryzę. Rosnący szkwał „zamyka” widzów w huku wichury, ogłusza i oszałamia. Tu ukłony należą się aktorom – nieustannie w ruchu, w scenach burzy szczególnie mocno eksploatują struny głosowe i dokonują niemal ekwilibrystycznych wyczynów na wąskim drewnianym trapie. 



Gdy akcja przenosi się na bezludną wyspie, na którą w końcu trafia Robinson Crusoe, spektakl nieco zwalnia, ale nie traci napięcia. Rytm podtrzymują muzyczno-choreograficzne pomysły a inscenizatorzy, zamiast budować skomplikowane dekoracje, angażują widzów w grę wyobraźni. Jak może wyglądać słońce albo kokosowa palma i z czym kojarzą się one pogrążonemu w majakach rozbitkowi? Warto samemu to zobaczyć wybierając się na spektakl.



Uwaga, „Przypadki Robinsona Crusoe” Daniela Defoe stały się jedynie pretekstem do tej oryginalnej opowieści o poszukiwaniu własnej drogi – o trudach i o cenie, jakie ponosi każdy z nas, by zyskać niezależność. Pełne pomysłów i dramatycznego napięcia przedstawienie zdecydowanie lepiej odbierają dzieci szkolne. Przedszkolaki mogą nie wytrzymać całości (spektakl trwa, bez przerwy, 95 minut), przestraszą się albo nie zrozumieją wszystkich sytuacji. 


—Jolanta Gajda Zadworna

Życie Warszawy

Najczęściej czytane