Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Warszawskie pogrzeby prezydentów

Rafał Jabłoński 15-04-2010, ostatnia aktualizacja 15-04-2010 21:02

Czterech prezydentów Rzeczypospolitej Polskiej spoczywa w Warszawie. O dwóch pogrzebach wiele osób nie słyszało.

Przeniesienie zwłok Józefa Piłsudskiego z katedry św. Jana na Pole Mokotowskie stało się wielką polityczną demonstracją. Za lawetą szła rodzina, następnie w pewnym oddaleniu podążał prezydent RP, a potem goście, wśród których było wielu zagranicznych wojskowych
źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe
Przeniesienie zwłok Józefa Piłsudskiego z katedry św. Jana na Pole Mokotowskie stało się wielką polityczną demonstracją. Za lawetą szła rodzina, następnie w pewnym oddaleniu podążał prezydent RP, a potem goście, wśród których było wielu zagranicznych wojskowych
Wyprowadzenie trumny marszałka z Belwederu do katedry św. Jana
źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe
Wyprowadzenie trumny marszałka z Belwederu do katedry św. Jana
Przed mszą pogrzebową – ciało marszałka Piłsudskiego w katedrze św. Jana
źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe
Przed mszą pogrzebową – ciało marszałka Piłsudskiego w katedrze św. Jana

To wielki paradoks historii Polski, ale drugi prezydent RP chowany był niemal jak złodziej – w asyście agentów Urzędu Bezpieczeństwa. I nie podała o tym żadna z gazet, za wyjątkiem niszowego „Kuriera Codziennego”, który zresztą zaraz potem został zlikwidowany.

Był 9 kwietnia 1953 roku. Miesiąc po śmierci Stalina. W Gołąbkach pod Warszawą dokonał żywota Stanisław Wojciechowski, sprawujący najwyższą funkcję w państwie od 1922 roku do zamachu majowego. Po złożeniu urzędu zajmował się działalnością spółdzielczą i pracą naukową. Zapewne dlatego wspomniana gazeta podała na jednej ze środkowych stron 13-wierszową wiadomość pod tytułem „Zgon profesora Stanisława Wojciechowskiego“. Od śmierci byłego Pierwszego Obywatela ważniejszym wydarzeniem było to, że „Dzielni marynarze motorowca »Czech« uratowali marynarzy kanonierki egipskiej”, co zamieszczono na stronie pierwszej.

Wedle prywatnych relacji, grób na Powązkach otoczony został w pewnej odległości ubekami, którzy spodziewali się antypaństwowej demonstracji. Nic takiego nie nastąpiło. Przed mogiłą stały trzy stojaki na wieńce – od rodziny, od Społem i od władz. Ten trzeci pozostał pusty.

Kolejny, cichy pogrzeb odbył się w 1993 roku w Warszawie, do której ze Szwajcarii przeniesiono doczesne szczątki Ignacego Mościckiego, ostatniego prezydenta II RP, zmarłego w 1946 roku. Nie cieszył się on wielką estymą w kraju i na emigracji, stąd być może media słabo nagłośniły to wydarzenie. Ignacy Mościcki spoczywa w podziemiach katedry św. Jana.

W Warszawie odbyły się jeszcze trzy uroczystości pogrzebowe głów państwa. Dotychczas nie spoczywał w naszym mieście żaden prezydent RP na wychodźstwie. Pierwszym z nich będzie Ryszard Kaczorowski, który 10 kwietnia zginął w katastrofie lotniczej.

Kondukt w śniegu

16 grudnia 1922 roku, po pięciu dniach sprawowania urzędu, zastrzelony został Gabriel Narutowicz – pierwszy prezydent II Rzeczypospolitej. Jego wyborowi towarzyszyła niebywała histeria połączona z agresją, wywołana przez skrajną prawicę.

W dniu zaprzysiężenia usiłowano nie dopuścić pojazdu elekta do gmachu sejmowego. Zastrzelił go skrajnie prawicowy fanatyk Eligiusz Niewiadomski. Jak relacjonowała „Rzeczpospolita”, opisująca przewiezienie trumny z Belwederu: „Wzdłuż ciągnących się aż do Zamku kordonów wojska ruszył kondukt, który otwierały dwa szwadrony I-go pułku szwoleżerów z muzyką na białych koniach, dwa bataliony piechoty i bateria artylerii. Za nimi postępowały zakony i duchowieństwo (...) Po obu stronach orszaku postępował ruchomy kordon kompanii przybocznej Prezydenta Rzeczypospolitej z pochodniami w rękach”. Kiedy dwukilometrowy pochód ruszył spod Belwederu, zaczął padać gęsty śnieg. Gdy trumna dotarła na Zamek, wniesiono ją do Sali Rycerskiej i ustawiono na wysokim katafalku. Była „pokryta amarantowym sztandarem”. Ta informacja jest nieco zaskakująca, gdyż – zgodnie z zaleceniem Ministerstwa Spraw Wojskowych z 1921 roku – czerwień na fladze narodowej miała mieć odcień karmazynu.

Co ciekawe, Józefa Piłsudskiego nie było w kondukcie, gdyż – jak podała gazeta – „zaniemógł wczoraj”. Z niektórych relacji wynika, że przeniesieniu ciała towarzyszyły tu i ówdzie ekscesy prawicy, ale zostały one spacyfikowane. Bez większych zamieszek odbyło się też przeniesienie trumny do katedry.

W dniu pogrzebu przybył na mszę nowy prezydent RP – Stanisław Wojciechowski. „Po kazaniu ks. kardynał Kakowski odprawił modły przy katafalku, poczem ministrowie i jenerałowie wzięli trumnę ze zwłokami śp. Prezydenta Narutowicza na barki i ponieśli ją ku katakumbom” – opisywała „Gazeta Warszawska”. Dodała też, że „u wrót podziemi ks. kardynał odprawił ostatnie Requiem, posypał trumnę ziemią, a proboszcz katedry wprowadził ją do krypty. W tej samej chwili rozległo się 101 strzałów armatnich. Na tem ceremonia pogrzebowa została zakończona”.

Historia ta miała swój drugi, cmentarny koniec. Otóż zabójca Eligiusz Niewiadomski został rozstrzelany w fosie Cytadeli i tam pochowany. Po kilku dniach rodzina uzyskała prawo ekshumacji i przeniosła ciało na Powązki, gdzie podczas pogrzebu odbyła się wielotysięczna demonstracja prawicowa.

Bez pochówku

Po 13 latach od opisanych powyżej wydarzeń zmarł Józef Piłsudski, sprawujący przez pewien czas funkcję naczelnika państwa, a więc de facto (nie de iure) prezydenta. Pochowano go na Wawelu, ale państwowe uroczystości żałobne odbyły się w stolicy. Trumna wystawiona była przez pewien czas w katedrze, przez którą przechodziły tłumy oddające cześć zmarłemu. Jak opisywał „Kurier Warszawski“, nocą z 16 na 17 maja „o 3-ej rano władze bezpieczeństwa dostęp do katedry zamknęły”. Zaczęły się przepychanki i „tłum ze Starego Miasta wlał się w pewnej chwili przez Jezuicką na Kanonię, gdzie nastąpił ścisk tak wielki, że kilka osób uległo omdleniu”.

Za dnia rozpoczęła się msza. Prezydent Ignacy Mościcki zajął „tradycyjne miejsce głowy Państwa Polskiego na prawo od Wielkiego ołtarza”. Obecni byli politycy, generalicja i zagraniczni goście. Przybył francuski marszałek Petain, a także rysowała się „wysoka postać premiera Goeringa”. Kondukt pogrzebowy „otwierał konno jenerał dywizji Gustaw Orlicz-Dreszer”. Szły oddziały wojska, w tym reprezentacja 16. Pułku Piechoty Rumuńskiej, którego szefem był marszałek Piłsudski. Pogrzeb po czterech godzinach dotarł na Pole Mokotowskie, gdzie „zmarły miał odebrać od armii ostatnią defiladę”.

Następnie odbyło się przeniesienie trumny na wagon kolejowy, stojący na lotniskowej bocznicy. I po niej to, przy huku 101 salw artyleryjskich, pociąg ruszył do Krakowa.

Przaśnie, socjalistycznie

Przez kolejne 21 lat Warszawa nie oglądała pogrzebu głowy państwa. Niespodziewanie, podczas moskiewskiej wizyty w marcu 1956 roku, zmarł Bolesław Bierut, I sekretarz KC PZPR. Dwa lata był prezydentem Krajowej Rady Narodowej – tworu wymyślonego przez polskich komunistów, a potem przez pięć lat – prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej (w 1952 roku konstytucja zniosła ten urząd, przy okazji powołując do życia Polską Rzeczpospolitą Ludową).

Ciało przyleciało samolotem na Okęcie, skąd ciężarówką przetransportowano je do gmachu Komitetu Centralnego PZPR przy dzisiejszym rondzie de Gaulle’a. Tegoż dnia polskie władze wymyśliły, że „Stoki Cytadeli Warszawskiej (...) będą miejscem spoczynku najbardziej zasłużonych synów polskiej klasy robotniczej”. I zapowiedziały przeniesienie tam zwłok kilku słynnych komunistów, w tym Bieruta, który tymczasowo miał zostać pochowany na Powązkach Wojskowych. Na pomysłach się skończyło.

Zapowiedziano żałobę, ale nie sześciotygodniową, jak po śmierci Józefa Piłsudskiego. Miała trwać krótko. W specjalnym apelu dekretowano – „Niechaj na dźwięk syren – w momencie rozpoczęcia w Warszawie Zgromadzenia Żałobnego (...) ustanie w całym kraju na 3 minuty ruch uliczny, pieszy i kołowy”. Natomiast „Życie Warszawy” przypominało, że w dniu pogrzebu wszystkie kina w kraju będą nieczynne.

Z gmachu KC kondukt pogrzebowy ruszył pod Pałac Kultury i Nauki. Trumna spoczywała na armatniej lawecie ciągniętej przez kare konie. Przed PKiN generałowie zdjęli ją i ustawili na specjalnym, wysokim podium. Odbyły się uroczystości pogrzebowe, w których uczestniczył sam szef sowieckich komunistów Nikita Chruszczow. Następnie szczątki Bieruta powróciły na lawetę i przewieziono je w kierunku placu Komuny Paryskiej (wcześniej i dziś Wilsona), by tam skręcić ku Powązkom Wojskowym. Na drodze przemarszu zgromadziły się tłumy. Dziś wielu twierdzi, że spędzone na siłę, ale wtedy, jak pamiętam, ludzie płakali. Przerwano pracę w zakładach przemysłowych na trasie przemarszu i w okolicznych szkołach. Ci, którzy nawet nie cenili zmarłego, szli ochoczo, bo mieli dzień wolny od pracy.

Matka wyreklamowała mnie w podstawówce, mówiąc, że mieszkamy koło trasy przemarszu, to i tak będę widział wszystko przez okno. Pamiętam, że przy pl. Komuny było jakieś zamieszanie. Później opowiadano, że gdzieś po drodze spłoszyły się konie i trzeba było je wyprzęgać, ale czy inne ciągnęły dalej lawetę, czy samochód, czy też sami żałobnicy – nie wiem. I tak przebiegł przedostatni prezydencki pogrzeb. Po 37 latach chowano Ignacego Mościckiego, ale już nie tak uroczyście.

Dodaj swoją opinię lub napisz na czytelnik@zw.com.pl

Życie Warszawy

Najczęściej czytane