Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Nicolas Mahler „Samotność rajdowca” ******

Dominika Węcławek 17-06-2010, ostatnia aktualizacja 17-06-2010 19:59

To byłaby historia jakich wiele – ot, jeszcze jedna opowieść o próbach powrotu na szczyt sławy pewnego przegranego sportowca... gdyby nie to, że stworzył ją Nicolas Mahler.

źródło: materiały prasowe

Stary kierowca wyścigowy u schyłku kariery. Jego koledzy dawno wypadli z gry, żonę przy życiu trzyma tylko kroplówka, a konkurenci śmieją mu się w twarz... Poznajcie głównego bohatera „Samotności rajdowca”. Ta postać aż się prosi o centralne miejsce w epickiej historii o sile ludzkiej determinacji. Rozczaruję was jednak, tu hollywoodzkiej sztampy nie będzie. To nie w stylu Nicolasa Mahlera.

Polscy czytelnicy poznali tego twórcę za sprawą nowelek graficznych zawartych w zbiorze „Pragnienie”. Po jego „Józku” trudno było spokojnie zasnąć. Wszystko za sprawą arcyspecyficznego poczucia humoru. Tak czarnego, że aż nie pozwala z czystym sumieniem określić jego twórczości mianem zachwycającej.

Mahler pokazuje świat głównego bohatera w mocno chimeryczny sposób, w zwierciadle bardziej niż krzywym. Każda porażka sprawia, że nasz rajdowiec, choć nogami jeszcze na chodniku, głową jest już przy barowym kontuarze (kto zobaczy „Samotność...” pojmie, jak dosłownie postrzegać należy tę myśl). Ludziom z jego świata opary benzyny dawno zastąpiła woń alkoholu. A gdy tylko jakiś przyjaciel próbuje wyrwać się z zaklętego kręgu przegranych... ponosi sromotna klęskę. Tak jest choćby z postacią o wiele mówiącym nazwisku Żenada. Nawet jeśli los łaskawie pcha bohaterów ku lepszemu, to ostatecznie i tak przekonujemy się, że to nie piękna bajka, a rzeczywistość opisywana prawami Murphy`ego.

Bardzo prosta w zarysie historia, zilustrowana została niewiele bardziej skomplikowanymi ilustracjami Austriaka. Lapidarne, czy nawet prymitywne, bardzo symboliczne, przypominają szkice kilkulatków. Wiele elementów potraktowano umownie. Rzeczy ważne - podobnie jak w dziecięcym świecie - są dwa razy większe niż być powinny. Albo przynajmniej podkreślone nonszalancko naniesionym kolorem. Zawsze brązowym. Mahler zdaje się trzymać zasady „minimum środków, maksimum efektów”, a to sprawdza się w całej narracji. Lapidarne obrazki, tak graficzne jak i scenariuszowe przerysowania, potęgują tylko ambiwalentne wrażenia płynące z czytania. Bo choć czasem nie sposób nie uśmiechnąć się trafiając na bon mot pokroju „Wciąż jestem wielki, tylko samochody zrobiły się mniejsze”, gorycz przebija zewsząd.

Nicolas Mahler

„Samotność rajdowca”

Wyd. kultura Gniewu

Cena: 24,90

Ocena 5/6

Premiera: kwiecień 2010

zyciewarszawy.pl

Najczęściej czytane