Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Byle zdążyć przed planem

Monika Górecka-Czuryłło, Robert Biskupski 05-05-2010, ostatnia aktualizacja 06-05-2010 21:18

Nie ma planu miejscowego – budować można niemal wszystko. Dlatego tuż przed jego uchwaleniem mnożą się wnioski o pozwolenia na budowę wielkich bloków w kameralnych osiedlach.

Paskudny blok przy  ul. Kasprowicza nie miałby szans powstać  w środku  kameralnegoosiedla  po uchwaleniu planu
autor: Robert Gardziński
źródło: Fotorzepa
Paskudny blok przy ul. Kasprowicza nie miałby szans powstać w środku kameralnegoosiedla po uchwaleniu planu

- Budują przy Kasprowicza 68 i przy Grębałowskiej. Zaraz po drugiej stronie ul. Kasprowicza też wyrośnie potężny budynek – alarmują mieszkańcy Starych Bielan. Są przerażeni, bo widzą, jak znika kameralna, zielona dzielnica.

– To wszystko dlatego, że wkrótce ma zostać uchwalony plan zagospodarowania przestrzennego tego terenu – mówi Jerzy Matałowski z Samorządu Mieszkańców Starych Bielan. – A plan nie pozwoli na wysoką zabudowę, duże gmachy i niszczenie starych willi. Deweloperzy muszą się więc spieszyć, żeby zdążyć przed planem. I naciskają na urzędników – podkreśla.

Szarpać grunt po kawałku

Inwestycyjny boom jest charakterystyczny także dla innych rejonów miasta, dla których powstają plany zagospodarowania.

– Wystarczy przypomnieć ubiegłoroczną awanturę o wysoki budynek przy ul. Alpejskiej w willowym Aninie – mówi jeden z miejskich urzędników. – Plan był prawie gotowy, a tu inwestor dostał pozwolenie na budowę, która nie do końca jest z tym planem zgodna.

– Bo trzeba wyszarpnąć kawałki tego uciekającego sukna – mówi metaforycznie urzędnik z miejskiego Biura Architektury, oceniając działanie deweloperów. I przyznaje, że inwestorzy wyjątkowo zabiegają o przyspieszenie wydania pozwolenia na budowę, gdy dowiadują się o planie.

Dopóki go nie ma, dopóty o warunki zabudowy jest znacznie łatwiej. Np. przy ul. Grębałowskiej wyburzono stare domki. W ich miejscu powstają nowoczesne budynki, nijak niepasujące do otoczenia. – Ale to jest paradoks warunków zabudowy, które rządzą się prawem dobrego sąsiedztwa – tłumaczy wiceburmistrz Bielan Kacper Pietrusiński. – Warunki musieliśmy wydać, bo już wcześniej spółdzielnia Dembud postawiła w pobliżu apartamentowiec. Warunki zabudowy dla nowego musiały być wydane na podobne gabaryty. To działa jak efekt domina.

Co może urzędnik

Urzędnicy zasłaniają się przepisami. I bronią przed zarzutami szybkich decyzji w obliczu powstającego planu.

– Zasady wydawania pozwoleń na budowę są jasno określone i takie same dla całej Polski – tłumaczy Tomasz Dąbkowski, naczelnik bielańskiego Wydziału Architektury i Budownictwa. – Możemy zawiesić postępowania o wydanie warunków zabudowy, jeżeli wniosek inwestora jest niezgodny z projektem przygotowywanego planu miejscowego. Ale możemy to zrobić tylko na rok. Potem warunki musimy wydać.

Urbanista Grzegorz Buczek przyznaje, że sytuacja Bielan czy Anina jest charakterystyczna dla wielu rejonów miasta, które są łakomym kąskiem dla deweloperów.

– Ale prawo nie daje urzędnikom dużego pola manewru – wyjaśnia. – Rzeczywiście można nieco wstrzymywać decyzję. Ale samo pozwolenie na budowę, jeśli warunki się uprawomocnią, urząd wydać musi. Bronią się też inwestorzy.

– Szybkie decyzje? – dziwi się przedstawiciel Tynk Budu, inwestora kontrowersyjnej budowy przy Kasprowicza 59, mecenas Cezary Jezierski. – Warunki zabudowy mamy od 2005 r. O pozwolenie wystąpiliśmy w 2008 r., a dostaliśmy je dopiero teraz.

Ale Witold Romanowski, prezes Dembudu, który już postawił budynek przy Grębałowskiej, przyznaje, że ostatnio jest lepiej. – Bo zgodę na mniejsze budynki wydaje dzielnica. I kolejki się skróciły. Na samo pozwolenie na budowę czeka się ok. trzech miesięcy – wyjaśnia. Dodaje jednak, że wniosek prawie zawsze jest odsyłany do poprawki.

– Na rozpatrzenie kompletnego już wniosku o pozwolenie na budowę urząd ma 65 dni – mówi Katarzyna Olszewska, prawnik z kancelarii adwokackiej Bartosza Wojdy. I dodaje, że w przypadku niewydania decyzji na urzędnika nakładana jest kara w wysokości 500 zł za każdy dzień zwłoki.

Pozwolenia albo paraliż

Wiceburmistrz Pietrusiński nie wiąże jednak natłoku inwestycji z przygotowywanym planem. – To metro przyciąga inwestorów – mówi.

A rzecznik Wawra Andrzej Murat przypomina: – Rzeczywiście są zalecenia, by wstrzymywać się z warunkami zabudowy, jeśli szykowany jest plan – mówi. – Ale plany często powstają długo. I trzymanie się tego zalecenia mogłoby spowodować całkowity paraliż inwestycyjny w dzielnicy. Np. plan Anina, gdzie jest ul. Alpejska, powstawał osiem lat!

– Bo dogodzenie wszystkim przy planowaniu przestrzennym nie jest proste – mówi szef miejskiego Biura Architektury Marek Mikos. – Protestują wszystkie możliwe strony, tworzenie planu się przedłuża. I znów musimy wydawać pozwolenia , które często budzą kontrowersje.

Dyrektor przyznaje jednak, że zbliżający się moment uchwalenia planu zawsze uaktywnia inwestorów. Chcą dostać zgodę na obiekt, którego za chwilę być może zbudować nie będą mogli.

prof. Jerzy Regulski, Fundacja Rozwoju Demokracji Lokalnej

Po 1989 r. niemal zniszczono planowanie przestrzenne, które za czasów PRL jakoś funkcjonowało. Zlikwidowano pod hasłem wolności inwestycyjnej, ośmieszono hasłami gospodarki planowej. Coraz silniejsze lobby deweloperskie skutecznie blokowało ustawy, które miały uspraw- nić stworzenie prawa planistycznego. Gminom to wszystko jest na rękę, bo plany to koszty i lokalne kłopoty. Teraz stoimy o krok od wielkich konfliktów sąsiedzkich. Nowa ustawa nie przewiduje pozwoleń na budowę. Inwestycję wystarczy zgłosić. Sąsiad dowie się o niej, gdy na plac wjedzie koparka. I może tylko protestować. Ale odwołać się już nie może, bo nie ma od czego. Ważna w całej sprawie jest rola władz miasta, które powinny kreować politykę rozwoju na swoim terenie. Jeśli inwestycja jest z nią niezgodna, to decyzje budowlane powinny być wstrzymywane. Władza nie może zasłaniać się prawnymi kruczkami. Musi mieć odwagę podejmować decyzje trudne i kontrowersyjne.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane