Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Pierwotna siła rock’n’rolla

Wojciech Lada 25-05-2010, ostatnia aktualizacja 26-05-2010 21:20

Wybuchy, armaty strzelające dolarami z obrazkiem Angusa Younga, wielka lokomotywa... Koncerty AC/DC to niesłychany kicz. Mają jednak ten atut, że gra się na nich doskonałego rocka.

autor: Sadowski Bartosz
źródło: Fotorzepa
*Brian Johnson  i Angus Young od 30 lat tworzą rewelacyjny koncertowy tandem. Podczas występów AC/DC scena należy wyłącznie  do nich
autor: Bartek Sadowski
źródło: Fotorzepa
*Brian Johnson i Angus Young od 30 lat tworzą rewelacyjny koncertowy tandem. Podczas występów AC/DC scena należy wyłącznie do nich

AC/DC jest w trasie promującej album „Black Ice” od października 2008 roku. Do czerwca bieżącego roku – kiedy trasa się zakończy – zespół zdąży zagrać blisko 170 koncertów, na wszystkich kontynentach. Najmniejszy z nich, w Rotterdamie, obejrzało niespełna 10 tys. fanów. Największy, w Toronto – niemal 100 tys.

Za wyjątkiem występów w amerykańskich miastach Auburn Hills i East Rutherford – które wypełniły się odpowiednio w 70 i 88 proc. – na całym świecie koncerty ściągnęły komplet widzów. Recenzje, te publikowane na internetowych forach, jak i te z prasy muzycznej mówią jasno, że nikt nie wyszedł z nich rozczarowany.

Pociągiem w scenę

Najpierw na telebimie wyświetlony będzie krótki animowany filmik o tym, jak to dwie rock’n’rollowe dziewczyny porywają pociąg. Chwilę potem porwana lokomotywa pojawi się na scenie, wzmacniając efekt otwierającego koncert riffu „Rock’n’roll Train”.

Co ciekawe, z ostatniej płyty – bardzo udanego i doskonale sprzedającego się „Black Ice” – usłyszymy na Bemowie tylko pięć utworów. Oprócz wspomnianego „Rock’n’roll Train” będą to: tytułowy „Black Ice”, monumentalne „War Machine” oraz dość słabe jak na poziom płyty „Anything Goes” i „Big Jack”. Poza tym cały zestaw granych utworów nie pozostawia wątpliwości, że grupa Angusa Younga robi wszystko, by odciąć się od tego, co nagrywała w latach 80. Za wyjątkiem „Back In Black” oczywiście.

Ale ta płyta to fenomen w innej skali – rockowe arcydzieło, a zarazem drugi po „Thrillerze” Michaela Jacksona, najlepiej sprzedający się album w dziejach (49 mln egzemplarzy). W czym tkwi jego siła, przekonamy się, gdy z głośników popłyną akordy „Hells Bells”, „Shoot The Thrill”, „You Shook Me All Night Long” i tytułowego „Back In Black”.

Powrotem do lat 80. będzie jeszcze tylko „For Those About To Rock” (We Salute You), ale to pewnie tylko po to, by zespół mógł postrzelać na finał ze specjalnie zaprojektowanych armat. Poza tym koncert będzie podróżą do lat 70., do utworów nagrywanych pierwotnie z wokalistą Bonem Scottem. Otrzymamy więc sporą reprezentację z płyty „Let There Be Rock” w postaci „Hell Ain’t A Bad Place To Be”, znakomitego „Whole Lotta Rosie” i oczywiście samego „Let There Be Rock”. Nie zabraknie hitów zawsze obecnych w repertuarze, a więc „Highway To Hell”, „Dirty Deeds Done Dirt Cheap”, „Shoot Down In Flames”, „T. N. T.” i „The Jack”. A jeśli ktoś był na koncercie w Chorzowie w 1991 roku, będzie mógł cofnąć sobie czas przy „Thunderstruck” – wówczas otwierającym show.

Powrót do archetypu

Pod koniec lat 70. pewien brytyjski dziennikarz, przeprowadzając wywiad z Bonem Scottem, usilnie klasyfikował AC/DC jako zespół punkowy. Po wydaniu „Back In Black” do grupy przylgnęła łatka gwiazdy hard rocka i metalu. W obu opiniach jest pewnie trochę racji, ale fenomen tej wyjątkowej, australijskiej formacji tkwi w tym, że nie sposób jej sklasyfikować precyzyjnie.

Sami muzycy widzą w sobie spadkobierców takich legend jak The Who i The Rolling Stones – rockowych archetypów, w których muzyce czuje się echa bluesa i pierwotną siłę rock’n’rolla. Mają rację. AC/DC to też klasyczny rockowy archetyp. Co z tego, że trochę kiczowaty? Że czasem przebojowość niebezpiecznie bierze tu górę nad muzyczną treścią?

– Nie wydaje mi się, żebyśmy za bardzo rozwinęli się, od kiedy skończyliśmy 17 lat – oznajmił kiedyś zadowolony z siebie Angus Young.

Miał powody do radości. „Black Ice” – nowa produkcja muzyków koło 60-tki – brzmi jak album młodej kapeli. Tak też brzmi każdy ich koncert.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane