Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Hojna wolna ręka ratusza

Robert Biskupski 11-06-2010, ostatnia aktualizacja 12-06-2010 23:09

Szkolenia w ekskluzywnych hotelach, koncerty, kampanie, a nawet spotkania pracownicze – urzędnicy lubią zamawiać usługi bez przetargów. – To patologia – uważają specjaliści.

Za piknik pracowników Metra miasto zapłaci prawie tyle, co za wielki zeszłoroczny piknik w Ogrodzie Saskim z okazji rocznicy cudu nad Wisłą
autor: Kuba Kamiński
źródło: Fotorzepa
Za piknik pracowników Metra miasto zapłaci prawie tyle, co za wielki zeszłoroczny piknik w Ogrodzie Saskim z okazji rocznicy cudu nad Wisłą

W sobotę odbędzie się spotkanie integracyjno-rekreacyjne dla pracowników Metra Warszawskiego i ich rodzin. Firma, która je zorganizuje, dostała zamówienie z wolnej ręki, co oznacza, że nie ogłoszono przetargu, lecz negocjowano tylko z jednym wykonawcą.

– Taką możliwość daje nam prawo zamówień publicznych – tłumaczy lakonicznie rzecznik spółki Krzysztof Malawko.

Spółka zapłaci za nie 200 tys. zł. To tylko o 18 tys. zł mniej niż za wielki piknik z okazji obchodów rocznicy Bitwy Warszawskiej 1920 r., który miasto zorganizowało 15 sierpnia 2009 r. w Ogrodzie Saskim. Co będzie tyle kosztować? – To wewnętrzna impreza firmy – ucina rzecznik Malawko. – W Metrze pracują 1574 osoby. Choć pewnie duża część z nich nie przyjdzie, bo będzie na dyżurze.

Te duże i te maleńkie

Zazwyczaj bez przetargu urzędnicy zamawiają dodatkowe roboty budowlane, organizację zajęć dla dzieci, przewozy osób niepełnosprawnych i drobne zlecenia. Bemowo w taki sposób zleciło pokaz tańca argentyńskiego za 1200 zł i warsztaty breakdance za 6,6 tys. zł, Wola – kurs kancelaryjno-archiwalny, Ursynów kurs dekoratorów wnętrz za 1900 zł, a Targówek – szkolenie z przedłużania i zagęszczania włosów w ramach aktywizacji zawodowej mieszkańców (2160 zł).

Przetargów nie robi się również zazwyczaj na imprezy. Przykładowo 600 tys. zł z wolnej ręki zapłacono za występ AC/DC i Metalliki, a 100 tys. zł – za koncert gwiazd podczas dwudniowej imprezy Men’s Day. – Nie możemy zrobić inaczej, bo zamówienia są na konkretne zespoły – tłumaczy rzecznik Bemowa Krzysztof Zygrzak. – Nie można przykładowo robić przetargu na występ Dody, bo ona ma swojego menedżera i to on decyduje, gdzie wystąpi piosenkarka. Gdybyśmy zamówili występ u kogoś innego, oprócz pieniędzy dla artystów musielibyśmy zapłacić też marżę dla pośrednika.

Dzielnica postanowiła włączyć się w organizację koncertów, ponieważ dzięki temu miała wpływ na to, co się na nich dzieje, poza tym mogła zdobyć bilety dla mieszkańców.

– Biorąc pod uwagę niewielkie – jak na skalę takich koncertów – koszty, Bemowo i Warszawa były słynne na całą Polskę, a nawet Europę – mówi rzecznik Zygrzak. – Przyjechali przecież fani AC/DC z Czech, Niemiec i zza wschodniej granicy.

Z wolnej ręki urząd miasta zamówił jednak też przykładowo szkolenia dla urzędników z języka angielskiego za prawie 440 tys. zł. – Na zdrowy rozsądek wydaje się, że przy tego typu zakupach lepiej by było, żeby ogłosić przetarg – mówi Anna Urbańska z polskiego oddziału Transparency International. – Być może urzędnicy mają uzasadnienie na to, że tego nie zrobili, ale dlaczego na swojej stronie internetowej nie informują o tym obywateli? Przecież my płacimy podatki i chcielibyśmy wiedzieć, dlaczego nasze pieniądze wydawane są w taki sposób, a nie inny.

O przyczynę udzielania zamówień z wolnej ręki zapytaliśmy wczoraj urząd miasta. Nie dostaliśmy jednak odpowiedzi. – Mamy na nią za mało czasu, pracujemy jeszcze trzy godziny, a większość urzędników zajmuje się powodzią – tłumaczył rzecznik ratusza Tomasz Andryszczyk.

Szkolenia w pałacach

Dwa lata temu z wolnej ręki wynajęto też Pałacowe Centrum Konferencyjne w Sterdyni, w której ratusz zorganizował szkolenie dla 65 pracowników Biura Podatków i Egzekucji. Kosztowało to 38 300 zł. Miesiąc później – również z wolnej ręki – zorganizowano tam kolejne szkolenie, tym razem dla 69 osób z kadry kierowniczej urzędu. Mimo że liczba osób była podobna, rachunek wyniósł już o połowę więcej – 56 195 zł.

Prawie 350 tys. zł zapłaciliśmy z kolei za V edycję studiów podyplomowych „Zarządzanie w administracji publicznej dla kadry kierowniczej m.st. Warszawy”. – Dawniej urzędnicy, którzy szli na takie szkolenia, musieli podpisać zapewnienie, że co najmniej pięć lat będą pracowali w urzędzie. W takim przypadku szkolenie kadr miało sens – mówi radny Andrzej Golimont. – Zarządzenie to jednak zniósł prezydent Lech Kaczyński. Nie słyszałem, by do niego wrócono – dodaje.

Duże pieniądze bez przetargów ratusz wydaje na promocję. 1,4 mln zł (prawie tyle, ile kosztowała organizacja Orange Warsaw Festival w zeszłym roku) dostali organizatorzy turnieju tenisowego Warsaw Open, zaś prawie 230 tys. zł wydano na uczestnictwo w ceremonii rozdania nagród Viva Comet Awards. – To są działania bardzo drogie i bez pomysłu – ocenia radny Michał Grodzki z Komisji Kultury i Promocji Miasta. – Takie imprezy jak Warsaw Open i tak się muszą odbyć w Warszawie, więc ładowanie w nie środków jest zupełnie bezcelowe.

Tylko to, co potrzebne

Specjaliści uważają podobnie. – Przede wszystkim przy zamówieniach publicznych powinno kierować się zdrowym rozsądkiem – mówi Ireneusz Jabłoński z Centrum im. Adama Smitha. – W tym trybie powinno być zamawiane tylko to, co jest naprawdę potrzebne. Tak przynajmniej jest w sektorze gospodarczym, gdzie właściciel nie pozwoli na marnotrawstwo pieniędzy. Okazuje się jednak, że przepisy ustawy nie wystarczą, by zapobiec patologiom.

Z wolnej ręki ratusz zamawia również kampanie informacyjne. W maju były to „Zrób to w Warszawie” za 220 tys. zł i „Kręć Warszawo” (170 tys. zł) promująca jazdę rowerem po mieście.

– Nie spotkałem się z tą kampanią, pewnie mało ludzi ona przekona – mówi radny Grodzki.

– Urzędnicy promują jazdę rowerem, a liczba ryczałtów paliwowych w ratuszu rośnie.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane