Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Anglia bez pucharu, Niemcy też pokonani

Sandra Wilk 27-06-2010, ostatnia aktualizacja 28-06-2010 21:52

Gdyby na zakończonym w sobotę Festiwalu Teatrów Tańca Zawirowania obowiązywały zasady mundialowe, z eliminacyjnej grupy wyszłyby m.in. zespoły z Polski, Węgier, Niemiec czy Japonii. A dla kogo zagrałyby wuwuzele w meczu finałowym?

źródło: Materiały Promocyjne
źródło: Fotorzepa
źródło: Materiały Promocyjne

Mundial zawsze przynosi zaskoczenia, więc tak by było i tym razem. Anglia i Słowacja nie dostałyby się do 1/8 finału. Z Białorusią – choć wystawiła najliczniejszą reprezentację: cztery teatry, w tym najstarszy w kraju TAD – zwyciężyliby co najmniej 2:0 Niemcy. Byłaby to sensacja, bo kraj ten reprezentował tylko jeden tancerz – pochodzący z Beninu czarnoskóry Techekpo Dan Agbetou, który pokazał kameralne, szamańskie solo „L’envol du vent II”. A co by było z Polakami?

Cisza ponad zgiełkiem

My wyszlibyśmy z grupy po zdecydowanej wygranej z Hiszpanią (może dlatego, że trenerem naszej drużyny był reprezentant tego właśnie piłkarskiego mocarstwa Daniel Abreu). Spektakl Teatru Tańca Zawirowania „Fuera de campo” był lepszy niż większość europejskich festiwalowych propozycji. Tak więc być może – po meczu (z dogrywką) z Węgrami – zdobylibyśmy nawet trzecie miejsce... Wszystko zależałoby od nastrojów.

Teatr Zawirowania wystawił spektakl poważny, o zagubionych w męskim świecie kobietach. Węgrzy z SIN zaś dali kabaretowy show „Dance in cafe”. Och, kogo tu nie było – performerzy w pływackich strojach z barwnymi boa na szyi, tancerz – manekin ucharakteryzowany na japońską gejszę, ekspresyjna piosenkarka... Wszyscy współpracujący z widzami, odpowiadający na ich reakcje.

Dobrze spisała się też Japonia – mająca tylko jednego zawodnika na boisku, ale za to wystarczającego za całą drużynę. Takako Matsuda z „Letter from Lady L.” bez trudu uciszyłaby wszystkie wuwuzele i pokazała, jak mocnym środkiem wyrazu może być cisza. Zwyciężyłaby nią z rumuńską formacją Ioana Mona Popovici – podobnie grającą, choć zdecydowanie unikającą tańca na rzecz performance’u („The Amnesic Days of Polar Nights”).

Baletowy bój

Finałowy mecz odbyłby się między USA i Izraelem. Po stronie amerykańskiej na boisku stanął bowiem LeeSaar The Company („Prima”), po izraelskiej – Yossi Berg & Oded Graf („4men, Alice, Bach and the Deer”). Starcie gigantów rozstrzygnięto by w rzutach karnych. Czteroosobowy żeński zespół amerykański największy nacisk położył na wielokulturowość i rozplanowanie przestrzeni. Strategia gry w spektaklu była zaś taka, że publiczność po kolei poznawała zawodniczki, ich energię i niemal baletową dynamikę. Efektem było widowisko nie tylko o kobietach, ich seksualności, wrażliwości, ale też show o pulsie wielkiego miasta.

Z kolei modni w Europie choreografowie z Izraela udowodnili, że spektakl konceptualny też potrafi się obronić. Ich choreografia była abstrakcyjną, momentami schizofreniczną historią czwórki mężczyzn szukających tożsamości. Obserwowaliśmy, jak rozpaczliwie wypatrują swojej drogi – w miłości, walce czy powrocie do dzieciństwa (maski, jakich używali, jednoznacznie kojarzyły się z komiksowymi superbohaterami). Berg i Graf wykorzystali w tej opowieści różne style – od baletu (użytego do przedstawienia bójki!), przez taniec dyskotekowy, aż po szaleńczy miks ruchów wywodzących się z hip-hopu, wojskowej musztry czy rockowych koncertów. I mimo dosyć słabego energetycznie finału ta czwórka ostatecznie pokonałaby Stany Zjednoczone. Czyli – puchar dla Izraela.

6. Festiwal Teatrów Tańca Zawirowania, Stara Prochoffnia, Centralny Basen Artystyczny, Collegium Nobilium, Teatr Wielki, 19 –27 czerwca

Życie Warszawy

Najczęściej czytane