Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Maratończycy mieli z górki

szyp 26-09-2011, ostatnia aktualizacja 26-09-2011 07:07

Zmiana trasy 33. Maratonu Warszawskiego podyktowana budową metra, stadionu i remontami w centrum okazała się dla biegaczy zbawienna. Maratończycy skwapliwie wykorzystali małą liczbę podbiegów i piękną pogodę, bijąc swoje rekordy życiowe.

Pierwszy z 4157 zawodników na mecie zameldował się Kenijczyk John Sammy Kibet. 42 km i 195 m pokonał w dwie godziny, 8 minut i 17 sekund. To rezultat o 66 sekund lepszy od rekordu Polski. Dzięki temu Kenijczyk wyjedzie z Warszawy nie tylko jako zwycięzca maratonu, ale i z nowiutkim volvo XC60.

Tegoroczna edycja biegu była poświęcona pamięci Piotra Nurowskiego, prezesa Komitetu Olimpijskiego, który zginął w katastrofie smoleńskiej.

Oprócz głównego biegu tysiąc uczestników pobiegło w biegu olimpijskim na dystansie 8 km. Zgodnie z nazwą wzięło w nim udział wielu medalistów igrzysk, m.in. Leszek Blanik (złoto w Pekinie), Ryszard Szurkowski (srebro w Monachium i Montrealu), Paweł Nastula (złoto w Atlancie) czy Robert Korzeniowski (złoto w Atlancie, Sydney i Atenach), który szedł szybciej niż wielu biegło.

 

 

 

Życie Warszawy

Najczęściej czytane