Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Śmierć Przemyka się przedawniła

Ewa Łosińska 28-07-2010, ostatnia aktualizacja 29-07-2010 12:41

To koniec sprawy śmiertelnego pobicia maturzysty. Sąd Najwyższy oddalił kasację ministra sprawiedliwości.

autor: Krzysztof Łokaj
źródło: Fotorzepa

– To porażka wymiaru sprawiedliwości. Matactwa w tej sprawie z czasów komunistycznych okazały się skuteczne po latach – przyznała sędzia Małgorzata Gierszon, oddalając wczoraj kasację ministra Krzysztofa Kwiatkowskiego.

Szef resortu sprawiedliwości odwołał się od prawomocnego wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 2009 r., który z powodu przedawnienia umorzył sprawę byłego milicjanta Ireneusza K. oskarżonego o śmiertelne pobicie Grzegorza Przemyka.

12 maja 1983 r. 19-letni syn opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej z kolegą Cezarym F. świętował zdanie matury na pl. Zamkowym w Warszawie. Nie miał dokumentów, a milicjanci, którzy chcieli go wylegitymować, zawieźli go na komisariat na Starym Mieście. Tam chłopak został skatowany. Dwa dni później zmarł w szpitalu.

Pogrzeb Przemyka był manifestacją przeciwko komunistycznym władzom. Trzeba było jednak wielu lat, by ktokolwiek odpowiedział za tę zbrodnię. Władze komunistyczne winą obarczyły sanitariuszy, którzy wieźli Przemyka z komisariatu do szpitala. W aktach sprawy zachowała się notatka ówczesnego szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka: „Ma być tylko jedna wersja śledztwa – sanitariusze“.

Po upadku PRL wyroki sanitariuszy uchylono. W 1997 r. sąd skazał milicjanta Arkadiusza Denkiewicza na dwa lata więzienia, ale biegli uznali, że ma depresję i nie może odbywać kary.

Drugi z milicjantów – emerytowany dziś 47-letni Ireneusz K., który do niedawna pracował w policji w Biłgoraju – był aż czterokrotnie uniewinniany. Dopiero w 2008 r. został skazany na osiem lat więzienia. Na mocy amnestii z 1989 r. miał odsiedzieć jednak tylko połowę wyroku. Nie odsiedział nic – wyrok był nieprawomocny, a rok później sąd apelacyjny orzekł, iż sprawa uległa przedawnieniu.

Sąd Najwyższy potwierdził to wczoraj. Sędzia Gierszon tłumaczyła, że czyn Ireneusza K. nie kwalifikuje się do grupy przestępstw, które nie ulegają przedawnieniu. Należą do nich zbrodnie komunistyczne, ale sąd I instancji nie uznał za taką sprawy Przemyka.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane