Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Lekcja od Cybulskiego

Maciej Białek 17-03-2008, ostatnia aktualizacja 17-03-2008 08:42

Trzeba wierzyć w człowieka, koleś. Trzeba wierzyć – mówił Zbigniew Cybulski do Andrzeja Kozaka w „Pingwinie”. I chociaż bohater odtwarzany przez legendarnego aktora był w tym filmie czarnym charakterem, to wspomniana kwestia kojarzy się bardzo pozytywnie. Nie wiem, czy trener Legii ogląda filmy z Cybulskim, ale teorię o wierze w człowieka zna na pewno na wylot.

Jan Urban nie jest szkoleniowcem, który – jak wielu jego polskich kolegów po fachu – po porażkach zwala winy na swoich piłkarzy. Przeciwnie – wzorem Jose Mourinho przyjmuje wszystkie krytyczne gromy i ciosy na własną pierś. Piłkarzy nie krytykuje, nie upokarza, nie obwinia. Nieustannie w nich wierzy. – Może nawet bardziej niż oni sami w siebie – uśmiechał się przed meczem z Zagłębiem.

Podtrzymywał ich na duchu, dodawał wiary. Doskonale wiedział, że jeśli legioniści uwierzą w siebie (bo przecież trudno zapomnieć grę w piłkę), to Zagłębie Lubin boleśnie odczuje skutki dalekiego wyjazdu do Warszawy.I rzeczywiście, odczuło boleśnie, ponieważ Urban – jakkolwiek patetycznie to zabrzmi – zaszczepił swom piłkarzom wiarę w sukces.

Na przekór wszystkim (rosnąca presja ze strony dziennikarzy, kibiców) i na przekór wszystkiemu (brak dopingu własnych kibiców na stadionie przy Łazienkowskiej).

Teraz nie musi ze wściekłością rzucać ręcznikiem w szatni i nie musi mówić zawodnikom – jak robiący pranie Cybulski w „Jowicie” do zrezygnowanego Daniela Olbrychskiego (grającego biegacza myślącego o zakończeniu kariery) – „Sport to nie są imieniny cioci. Tutaj się nie mówi dziękuję i wychodzi!”.

Nie musi, bo piłkarze Legii nigdzie nie wychodzą. Oni właśnie wrócili do gry.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane