Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Handlowe głowy

Piotr Żelazny 27-08-2014, ostatnia aktualizacja 27-08-2014 10:03

Biznesowy model Legii to piłkarza wychować, sprzedać i zarobić.

Michał Żyro – kolejny gracz, na którym Legia zapewne dużo zarobi
autor: Piotr Nowak
źródło: Fotorzepa
Michał Żyro – kolejny gracz, na którym Legia zapewne dużo zarobi

W 72. minucie niedzielnego meczu Legii z Koroną Kielce trener Henning Berg wprowadził na boisko 21-letniego debiutanta Mateusza Szwocha. W podstawowym składzie na swój pierwszy mecz w lidze wyszedł 16-letni Krystian Bielik. Tym samym norweski trener skorzystał już w tym sezonie (w 12 oficjalnych meczach) z 32 piłkarzy.

Dla porównania Franciszek Smuda w Wiśle Kraków sprawdził na razie 14 zawodników. Smuda jednak znany jest z niechęci do zmian w składzie, jeśli jego zespołowi dobrze idzie, a Wisła zajmuje trzecie miejsce w ekstraklasie. Zresztą „Biała Gwiazda" rozegrała zaledwie sześć spotkań ligowych, dlatego jej przykład nie jest do końca miarodajny.

Reforma dla Legii

Jednakże w Lechu Poznań, który także grał w pucharach, trenerzy Mariusz Rumak i Krzysztof Chrobak korzystali z zaledwie 20 piłkarzy.

Z kolei Jan Kocian w Ruchu Chorzów, który rozegrał tylko jeden mecz mniej od Legii (tuż przed startem sezonu zmierzyła się ona w spotkaniu o Superpuchar z Zawiszą Bydgoszcz),  zaufał 19 zawodnikom. Te przykłady dowodzą, jak wielka jest przepaść kadrowa między Legią a resztą stawki.

Pokazują także, jak ogromny komfort pracy ma trener Berg. Norweg wie, że musi promować piłkarzy z akademii Legii i może to się odbywać nawet kosztem kilku porażek lub remisów w lidze.

Legia jest z pewnością największym beneficjentem ligowej reformy. Prezes Bogusław Leśnodorski od początku był zwolennikiem wprowadzenia zmian w regulaminie.

Gdy w kwietniu poprzedniego roku reforma była jeszcze na etapie omawiania,  Leśnodorski – obok przedstawicieli Lecha – był najbardziej oburzony próbami jej zablokowania przez przedstawicieli mniejszych klubów.

– Jeśli w jakiś sposób nie dojdzie do reformy, będzie to przejaw dużego niezrozumienia, nieodpowiedzialności ze strony tych ludzi – mówił wówczas prezes Legii.

Największe emocje wzbudzał oczywiście podział punktów po części zasadniczej sezonu. Negatywnie wypowiadali się o tym chociażby piłkarze zatrudniani przez Leśnodorskiego.

Marek Saganowski powiedział PAP w kwietniu tego roku, tuż przed podziałem punktów, że reforma jest kradzieżą: – Szkoda, że ktoś wymyślił taki system rozgrywek. Jednak musimy się z tym zmierzyć. Dla mnie ten system to parodia. Poziom piłki może się podnieść tylko poprzez zatrudnianie w klubach dobrych zawodników i zapewnienie odpowiedniej infrastruktury nie tylko dla pierwszej drużyny, ale także dla młodzieży – mówił doświadczony napastnik.

Kapitalny interes

To jednak właśnie ten kontrowersyjny podział punktów powoduje, że Legia może się jesienią spokojnie skupiać na europejskich rozgrywkach, a Berg oszczędzać zawodników pierwszej jedenastki na mecze w pucharach. Nie ma bowiem niebezpieczeństwa, że któryś z rywali odskoczy na tyle, by warszawianie nie mogli go dogonić w fazie play-off.

Jednym z powodów, dla których zimą zeszłego roku, mimo prowadzenia Legii w ekstraklasie, zwolniony został Jan Urban – oprócz oczywiście fatalnych wyników w Lidze Europejskiej – był fakt, że zdecydowanie zbyt mało korzystał z młodych piłkarzy, wychowanków akademii.

Urban tak naprawdę wprowadził w poprzednim sezonie do pierwszej drużyny jedynie Patryka Mikitę (dziś na wypożyczeniu w I-ligowym Dolcanie Ząbki, w rundzie wiosennej w Widzewie, gdzie jednak rozczarował). Tymczasem Leśnodorski nigdy nie ukrywał, że promowanie młodych to nadrzędny cel Legii.

Model biznesowy Leśnodorskiego i Dariusza Mioduskiego jest prosty. Klub ma zarabiać w dużej mierze na sprzedaży młodych graczy wyprodukowanych w akademii, która jest oczkiem w głowie właścicieli Legii.

Dla najlepszych  wychowanków, którzy przebijają się szybko do pierwszego zespołu, oknem wystawowym mają być mecze w Europie i ewentualnie w reprezentacji. Zagraniczne kluby nie kupują bowiem nikogo wyłącznie na podstawie meczów w naszej ekstraklasie.

Zimą Legia zrobiła kapitalny interes, sprzedając do Tuluzy Dominika Furmana. Francuzi zapłacili za 21-letniego defensywnego pomocnika 2,7 miliona euro. Wcześniej (jeszcze przed czasami Leśnodorskiego i Mioduskiego) za taką samą cenę do Fiorentiny został sprzedany Rafał Wolski. Ponad 22 miliony złotych za dwóch piłkarzy działa na wyobraźnię. Teraz w kolejce do sprzedaży stoją przede wszystkim Michał Żyro i Jakub Kosecki.

Nie każdy wychowanek akademii ma jednak potencjał, by zostać sprzedanym za grube miliony na Zachód. Nie każdy jest na tyle dobry, by w ogóle zostać piłkarzem podstawowego składu Legii.

Najzdolniejsi zostaną, resztę ktoś kupi

Dzięki reformie, która mecze jesienne w dużym stopniu pozbawia znaczenia, Berg ma możliwość (i prawdopodobnie cichy przymus), by ogrywać w lidze piłkarzy drugiego planu.

Najzdolniejsi zostaną w Legii, resztę sprzeda się do polskich klubów. Pokazują to chociażby przykłady Daniela Łukasika (800 tysięcy euro – do Lechii Gdańsk), Michała Efira (100 tysięcy złotych – do Ruchu), Jakuba Szumskiego (100 tysięcy złotych – do Piasta) czy Damiana Zbozienia (200 tysięcy złotych – także do Piasta).

Nikt chyba nie ma wątpliwości, że z młodych zawodników, których oglądamy co tydzień w ekstraklasie w barwach Legii, ledwie garstka ma przyszłość w tym klubie.

Wygląda na to, że dominacja Legii na polu sportowym i biznesowym staje się coraz bardziej wyraźna. Klub ten pierwszy potrafił wykorzystać dla własnych celów reformę ekstraklasy. Choć prawdopodobnie jej autorom chodziło o inne efekty niż promowanie młodzieży, by na niej zarobić.

rp.pl

Najczęściej czytane