Legia truchta po tytuł
Zmagania o mistrzostwo Polski przypominają wyścigi ślimaków. Legia tylko zremisowała 2:2 u siebie przy Łazienkowskiej z osłabioną Wisłą Kraków, a mimo to utrzymała przewagę nad drugim zespołem w tabeli.
Przed tą kolejką miała pięć punktów przewagi nad Lechem, który jednak przegrał w Bydgoszczy 0:1 z Zawiszą. Teraz ma tyle samo, tyle że nad Jagiellonią, która zamieniała się z poznaniakami miejscami w tabeli. Nikt Legii gonić nie chce, chociaż zawodnicy Henninga Berga uciekają najwyżej truchtem.
Legia miała jednak w niedzielny wieczór mnóstwo szczęścia. Wyrównująca bramka padła kilkanaście sekund przed końcem, a piłkę do bramki w nieszczęśliwy i wyjątkowo nieskoordynowany sposób wbił sobie Boban Jović, dla którego był to dopiero drugi mecz w krakowskich barwach. Z kolei przy pierwszym golu dla gospodarzy Michał Żyro pomógł sobie ręką przy przyjęciu piłki, ale sędzia tego nie zauważył.
Trener Henning Berg tak naprawdę pretensję może mieć wyłącznie do siebie. Norweg wygląda jakby prowadził samotną batalię przeciwko światu. Jakby postanowił wszystkim wokół udowodnić, że ma koncepcję na prowadzenie zespołu i chociaż nie przynosi ona efektu, będzie się jej do upadłego trzymał. Odpadnięcie Legii z europejskich pucharów miało oznaczać koniec ciągłych zmian w składzie. Jedenastka, która tak dobrze radziła sobie w Europie miała teraz podbić spokojnie ekstraklasę.
Ale Berg jednak wciąż w składzie miesza. Tydzień temu posadził na ławce Dusana Kuciaka, przeciwko Wiśle także wystawił Arkadiusza Malarza. W ataku znalazł miejsce dla Marka Saganowskiego, który owszem jest wielkim walczakiem i zawsze zostawia serce na boisku, ale tylko chyba Berg uważa, że jest on lepszym napastnikiem niż Orlando Sa. Portugalczyk jednak znów zaczął mecz tylko na ławce. Znowu tylko rezerwowym był Tomasz Brzyski, chociaż już chwilę po tym jak pojawił się na murawie idealnie dośrodkował na głowę kolegi.
A przecież Wisła przyjechała do stolicy mocno raniona i krwawiąca. Za kartki pauzować musiał kapitan i filar obrony Arkadiusz Głowacki. W środku obrony zagrał więc Dariusz Dudka, a dziury na lewej stronie łatał Łukasz Burliga, który momentami wyglądał po tej stronie na mocno zagubionego.
Ale to Wisła objęła prowadzenie, i to właśnie za sprawą Burligi, który po krótko wykonanym rzucie rożnym piętą uderzył do bramki. I to krakowianie byli bliżej tego, by z Warszawy wywieźć komplet punktów, ale Jović zamiast wybijać piłkę w trybuny, skierował ją do własnej siatki.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.