Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Demony przeszłości ścigają Legię

Piotr Żelazny 03-06-2015, ostatnia aktualizacja 03-06-2015 10:12

Lech zagra w Zabrzu 
z Górnikiem, a o tej samej porze Lechia podejmie Legię.

Kibice Legii Warszawa
autor: Nowak Piotr
źródło: Fotorzepa
Kibice Legii Warszawa

Legia, by pozostać w grze o mistrzostwo, musi modlić się o wpadkę Lecha, który jedzie do Zabrza, ale przede wszystkim piłkarze Henninga Berga muszą pokonać w Gdańsku Lechię. A to oznacza zmierzenie się z demonami z przeszłości.

W sezonie 2011/2012 Legia też wydawała się murowanym kandydatem do mistrzostwa Polski. Ofensywny duet warszawian Miroslav Radović – Danijel Ljuboja na tle reszty zawodników ligi wyglądał, jakby przybył z innej planety, i nie było chyba szkoleniowca w ekstraklasie, który nie patrzyłby na Serbów z zazdrością. Wówczas, dokładnie tak jak w tym sezonie, Legia też miała za sobą udaną jesień w Lidze Europejskiej. Wyszła z grupy, w której oprócz niej grało PSV Eindhoven, Rapid Bukareszt oraz Hapoel Tel Awiw, dokładnie jednak jak w tegorocznej edycji nie dała rady już pierwszemu przeciwnikowi w fazie pucharowej. Wówczas zbyt mocny okazał się Sporting Lizbona, w tym Ajax Amsterdam.

To jednak wcale nie koniec analogii – zajmująca pierwsze miejsce w lidze Legia, jeszcze zanim sezon się skończył, wystąpiła w finale Pucharu Polski, który wygrała. W 2012 roku było to trzy kolejki przed finiszem ligi, a przeciwnikiem był Ruch Chorzów, w obecnym sześć serii zostawało jeszcze do końca sezonu ekstraklasy, gdy Legia pokonała Lecha. I wtedy, i dziś w przedostatniej kolejce Legia jechała do Gdańska.

Wówczas mecz przegrała i tym samym straciła pierwsze miejsce w tabeli, a co za tym idzie, oczywiście tytuł na rzecz Śląska Wrocław. Żeby było jeszcze ciekawiej, wtedy trenerem warszawskiego klubu był obecnie pracujący w Lechu Poznań Maciej Skorża. Po tym, gdy dał się wyślizgnąć mistrzostwu, musiał z Legii oczywiście odejść.

A mecz w Gdańsku nie będzie dla zespołu Henninga Berga łatwy. Gdańszczanie naprawdę chcą zagrać w przyszłorocznej edycji europejskich pucharów i jest to ich celem nadrzędnym. Podczas gdy dla obecnie zajmującego czwarte miejsce w tabeli Śląska czy szóstej Wisły awans do Europy byłby tak naprawdę złem koniecznym. Dalekie, nieopłacalne ekonomicznie wyprawy, egzotyczny przeciwnik, który nie zapewni pełnych trybun w rozgrywanym w środku wakacji meczu u siebie, a ryzyko odpadnięcia na tym etapie wielkie.

Berg zaklina rzeczywistość: - Ocena całego sezonu nie powinna się drastycznie różnić od tego czy wygramy ligę z przewagą jednego punktu nad Lechem, czy zajmiemy drugie miejsce z taką samą stratą – mówił na konferencji prasowej przed spotkaniem w Gdańsku. Jakby nie był świadom tego, że dokładnie właśnie ten fakt – czy Legia ligę wygra, czy zajmie drugie miejsce – będzie rzutował właśnie na ocenie sezonu i jego pracy w pierwszym samodzielnym sezonie w Warszawie.

- Mam nadzieję, że ani Górnik ani Wisła (dwóch najbliższych rywali Lecha – przyp. red.) nie odpuszczą i zagrają jak najlepiej potrafią – mówił Norweg.

Rzeczpospolita

Najczęściej czytane