Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Trener Hasi doczekał się wzmocnień

Piotr Żelazny 27-07-2016, ostatnia aktualizacja 28-07-2016 09:41

Jeśli Legia pokona słowacki Trenczyn i awansuje do czwartej rundy eliminacji do Ligi Mistrzów, zapewni sobie grę w Lidze Europejskiej.

autor: Nowak Piotr
źródło: Fotorzepa

Trzecia runda kwalifikacji LM to już poważne europejskie granie. Zwycięzca na tym etapie nie może być jeszcze pewien występów w Champions League – czeka go jeszcze decydujący o wejściu do fazy grupowej play-off – ale ma już zapewnione występy w Europie przynajmniej do grudnia.

Porażka w play-off (jak oficjalnie UEFA nazywa czwartą rundę eliminacji) oznacza bowiem z jednej strony pożegnanie z marzeniami o Lidze Mistrzów, ale z drugiej – gwarantuje występy w fazie grupowej Ligi Europejskiej. A na chłodno oceniając potencjał Legii – właśnie LE wydaje się bardziej realnym celem niż Champions League.

Widmo buntu najbogatszych klubów i powstania Superligi poza UEFA krąży po Europie już od jakiegoś czasu. Szczególnie głośno było o ewentualnym rokoszu w końcówce poprzedniego sezonu. Między innymi właśnie dlatego, by uspokoić najbogatsze kluby, UEFA postanowiła podwyższyć nagrody w zarządzanych przez siebie rozgrywkach. W latach 2012–2015 awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów (polskie kluby bezskutecznie pukają tam od 20 lat) wyceniany był na 8,6 miliona euro. Od tego roku stawka poszła w górę i każdy z klubów dostanie 12 milionów.

Zwiększyły się też pieniądze w Lidze Europy. W tym sezonie każdy z uczestników fazy grupowej dostanie 2,4 miliona euro. W porównaniu z Champions League to wciąż drobne, ale dla Legii nieco powyżej 10 milionów złotych to już całkiem pokaźna suma.

By jednak liczyć na jakiekolwiek frukta, Legia musi pokonać dziś AS Trencin. Zdobywca mistrzostwa i Pucharu Słowacji nie rozgrywa meczów w europejskich pucharach u siebie – maleńki stadion, mogący pomieścić nieco ponad 4 tysiące widzów, nie spełnia wymagań UEFA. Mecz odbędzie się w odległym od Trenczyna o 80 kilometrów Żylinie.

Legię od początku sezonu prześladuje pech. Na Słowację nie pojechał czeski obrońca Adam Hlousek. To efekt urazu, jakiego doznał w sobotę podczas meczu ze Śląskiem Wrocław. To zła wiadomość dla trenera Besnika Hasiego. Albańczyk będzie musiał postawić na lewej obronie na Tomasza Brzyskiego, który od dłuższego czasu wypychany jest przez niektórych z Legii na siłę, a wciąż w niej trwa.

Hlousek w poprzednim sezonie był jednym z najlepszych transferów Legii. Przyszedł do warszawskiego klubu zimą z VfB Stuttgart. W Bundeslidze nie grał, mimo że Stuttgart tonął i desperacko ratował się przed spadkiem (bez sukcesu). Oferta z Warszawy była dla lewego obrońcy o tyle kusząca, że wciąż liczył na to, że gdy zacznie regularnie grać, dostanie powołanie do reprezentacji Czech na Euro 2016. Mimo bardzo dobrych występów w ekstraklasie – imponował zarówno w defensywie, jak i przy atakach – telefonu od selekcjonera Pavla Vrby się nie doczekał.

34-letni Brzyski szczyt formy ma już za sobą. Hasi nie musi drżeć, decydując się na jego występ, bo wiadomo, że poniżej pewnego poziomu nie zejdzie, ale Hlousek ma zdecydowanie więcej atutów. Przeciwko Trenczynowi nie zobaczymy też kontuzjowanego Brazylijczyka Guilherme.

Hasi bardzo narzekał na zbyt wąską kadrę i w końcu doczekał się transferu. Legię wzmocni kolejny po Thibault Moulinie Francuz, który w poprzednim sezonie występował w belgijskim Waasland-Beveren – skrzydłowy, reprezentujący Martynikę, Steeven Langil. 28-letni zawodnik we wtorek przeszedł testy medyczne w Warszawie, podpisał kontrakt i w ślad za drużyną, która rano poleciała do Żyliny samolotem, ruszył na Słowację. Wątpliwe jednak, by Hasi wystawił piłkarza, który nie zdążył nie tylko potrenować z drużyną, ale nawet poznać imion swoich nowych kolegów.

Transmisja o 20.30 w Polsacie Sport

Rzeczpospolita

Najczęściej czytane