Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Tron jest pusty

Janusz Pindera 27-07-2017, ostatnia aktualizacja 27-07-2017 09:07

Czy Adam Kownacki, który pokonał Artura Szpilkę, jest najlepszym polskim pięściarzem wagi ciężkiej? A może Tomasz Adamek, który wygrał z Australijczykiem Solomonem Haumono i marzy o kolejnych zwycięstwach?

autor: Marian Zubrzycki
źródło: Fotorzepa

28-letni Kownacki mieszka w USA i uważany jest tam za amerykańskiego pięściarza, więc pierwsze miejsce na liście czołowych Polaków w tej kategorii może być pewnym nadużyciem. Ale 12 lat starszy Adamek też mieszka w USA, tam płaci podatki, więc można mieć podobne wątpliwości.

Sam Kownacki pytany, kto jest najlepszy, najpierw wskazał na siebie, argumentując logicznie, że jeśli wygrał przed czasem ze Szpilką, a ten był wcześniej uważany za najlepszego, to teraz jemu należy się pierwszeństwo. Chwilę później stwierdził jednak, że królem jest Adamek, chociażby z uwagi na zasługi. A on jako młodszy ustąpi starszemu koledze. Mówiąc krótko – nie wyjdzie do ringu walczyć z Adamkiem.

Moim zdaniem polskiego króla wagi ciężkiej nie ma. Pierwsze miejsce rankingu powinno być puste. Oczywiście jeśli Adamek w kolejnej walce udowodni, że potrafi wygrywać z lepszymi od Haumono, to raz jeszcze należy założyć mu koronę.

Był na czele takiej listy przez kilka lat, walczył przecież o mistrzostwo świata WBC z Witalijem Kliczką, wcześniej zdobywał tytuły w niższych wagach. Ale porażki z Wiaczesławem Głazkowem, Szpilką czy Erikiem Moliną sprawiły, że musiał ustąpić młodszym.

Jego miejsce zajął Szpilka, który poza tym, że dzielnie poczynał sobie z Deontayem Wilderem do momentu, kiedy ten go ciężko znokautował, nic wielkiego na zawodowych ringach nie pokazał.

Pretendować do takiego miana mógłby też Mariusz Wach. Mierzy 202 cm, ma szczękę z granitu i bardzo korzystny bilans stoczonych pojedynków: 33-2, 17 KO. Przegrał tylko w mistrzowskiej walce z Władimirem Kliczką (na punkty) oraz Aleksandrem Powietkinem (techniczny nokaut). Ostatnio wygrał w Niemczech z Erkanem Teperem i wrócił do gry.

Apetytu narobił nam też Izu Ugonoh, który w lutym znakomicie zaczął w Alabamie walkę z dwumetrowym Amerykaninem Dominikiem Breazeale'em. Niestety, w piątym starciu został wyliczony i dalej nie wiemy, na co go stać.

Jest jeszcze Krzysztof Zimnoch, który odgraża się, że będzie mistrzem świata, tyle że od słów do czynów daleka droga. Z każdym z wymienionych tu zawodników mógłby jednak stoczyć ciekawy pojedynek.

Szpilka na razie musi odpocząć i zastanowić się, co dalej. Prawdopodobnie po trzyletnim pobycie w Teksasie wróci do Polski. W walce z Kownackim na Long Island nie istniał, więc być może problem jest głębszy.

A przed jego pogromcą ważne życiowe decyzje: z kim się związać, jak pokierować karierą. Kownacki jest młody i niepokonany, ale trudne walki dopiero przed nim. W starciu ze Szpilką pokazał, że ma chłodną głowę, ale sam przyznał, że walka była łatwiejsza, niż sądził. Zobaczymy, co pokaże, gdy poprzeczka będzie wyżej.

Jego atutem jest charakter i łatwość zadawania ciosów, ma też świadomość braków, co dobrze wróży na przyszłość. Być może więc to on będzie polskim królem wagi ciężkiej.

Kiedy mając siedem lat, wyjeżdżał wraz z rodzicami z polskiej wsi do Ameryki, o tym nie myślał. Dziś powoli spełnia się jego amerykański sen.

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane