Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Mamy przywódcę stada

Janusz Pindera 26-09-2018, ostatnia aktualizacja 26-09-2018 09:30

Były mistrz świata i olimpijski, Ryszard Bosek o szansach polskich siatkarzy w finałowej fazie mundialu.

Ryszard Bosek: O tym, jak ważna jest rola Michała Kubiaka (w środku) w drużynie, najlepiej świadczy fakt, że nawet gdy nie gra najlepiej, gdy ma problemy zdrowotne, wciąż jest bardzo potrzebny.
autor: SYLWIA DABROWA
źródło: Polska Press
Ryszard Bosek: O tym, jak ważna jest rola Michała Kubiaka (w środku) w drużynie, najlepiej świadczy fakt, że nawet gdy nie gra najlepiej, gdy ma problemy zdrowotne, wciąż jest bardzo potrzebny.
Serbowie  mają problem  z przyjęciem, chyba nawet większy niż my
autor: Marian Zubrzycki
źródło: Fotorzepa
Serbowie mają problem z przyjęciem, chyba nawet większy niż my

Rzeczpospolita: Sześć zwycięstw i tylko dwie porażki. Polacy są już w najlepszej szóstce mistrzostw. Są w stanie obronić tytuł wywalczony cztery lata temu?

Ryszard Bosek: Wszystko jest możliwe, najpierw trzeba jednak w Turynie dostać się do strefy medalowej, czyli zająć pierwsze lub drugie miejsce w grupie, w której za rywali mamy Serbów i Włochów. Jest to realny scenariusz.

Włoskie media nie ukrywają radości, że zrządzeniem losu są w grupie z Polską, a nie Rosją, którą cenią znacznie wyżej niż nasz zespół. Mają rację?

To się okaże. Brazylia, USA, Rosja, to faktycznie grupa śmierci, a ta, w której gramy, nie wygląda tak groźnie. Ale i tak wszystko zweryfikuje boisko. Cztery lata temu był płacz i zgrzytanie zębów, gdy w tej samej fazie turnieju wylosowaliśmy Brazylię i Rosję. I co? Wygraliśmy oba mecze, a później mistrzostwo świata.

Wierzy pan, że pokonamy jeszcze raz Serbów? Nie brakuje przecież głosów, że w Warnie rywale, mając zapewniony awans, nie zagrali na sto procent swych możliwości...

A kto powiedział, że jak zagrają na sto procent, to z nami wygrają? Serbowie mają problem z przyjęciem, chyba nawet większy niż my. Jeśli więc będziemy serwować tak, jak w pierwszym meczu, to nie mają szans. Ale scenariusz niekoniecznie musi być taki sam. Rywal też ma atuty – mocną stroną Serbów jest atak. Bardzo pewnie i skutecznie gra Aleksandar Atanasijevic, środkowy Śrecko Lisinac też potrafi atakować jak mało kto na tej pozycji. Jest jednak pewien szkopuł, Serbowie grają dość wolno. Jeśli jeszcze odrzucimy ich od siatki serwisem, to znacznie łatwiej będzie ich blokować.

Tym bardziej że my też mamy znakomitych środkowych.

Zgoda, przyjemnie się patrzy na Jakuba Nowakowskiego, Piotra Nowakowskiego czy Mateusza Bieńka. Każdy z nich ma inne zalety. Na dziś to chyba nasza najsilniejsza formacja. Dla mnie najważniejsze, że mamy przywódcę stada i wyrównany skład, którym mądrze zarządza Vital Heynen. Belg czasami dziwnie się zachowuje, ale decyzje podejmuje logiczne, zna się na rzeczy i dobrze prowadzi drużynę. A Michał Kubiak, jej kapitan, czuwa nad bezpieczeństwem zespołu na boisku.

Kto najczęściej zostaje przywódcą stada, jak pan to barwnie określił? Z tego co wiem, to Ryszard Bosek był takim liderem w złotej drużynie Huberta Wagnera, gdy wygrywała mistrzostwa świata w Meksyku i zdobywała złoty medal igrzysk olimpijskich w Montrealu.

Nie zawsze musi to być najlepszy zawodnik. Najczęściej jest to ktoś, kogo inni słuchają, i nie obrażają się, gdy powie kilka mocnych słów. Trzeba mieć osobowość i twardy charakter. I Kubiak wszystkie te warunki spełnia. A przy tym potrafi grać w siatkówkę.

Potrafi też wyprowadzić z równowagi przeciwników...

Na szczęście teraz, gdy jest kapitanem, wyłącza się z tych kłótni, bo ma inne zadania. A o tym, jak ważna jest jego rola w drużynie, najlepiej świadczy fakt, że nawet gdy nie gra najlepiej, gdy ma problemy zdrowotne, wciąż jest bardzo potrzebny.

Włosi też mają takiego lidera. Bez Osmany Juantoreny, Kubańczyka z włoskim paszportem, nie są tym samym zespołem. To on decyduje o jakości ich gry.

Juantorena jest siatkarzem wybitnym, a przy tym potrafi pociągnąć za sobą kolegów, tak jak Kubiak. Ale Włosi mają też Ivana Zajcewa, i właśnie ta dwójka stanowi o sile gospodarzy. Trzeci atut to publiczność, która z pewnością pomoże w najważniejszych momentach. Tak było 
w Polsce cztery lata temu, gdy mogliśmy liczyć na doping kilkunastu tysięcy gardeł, tego należy się spodziewać również w Turynie, jestem o tym przekonany.

Ale chyba można ich 
pokonać?

Każdego można pokonać. Na razie tylko Amerykanie nie mieli w tych mistrzostwach słabszych dni, ale kto wie, być może problemy dopiero przed nimi. Mieli je już Rosjanie, Brazylijczycy, również Włosi i Polacy, którzy po przegranych z Argentyną i Francją lecieli w przepaść.

Spodziewał się pan tych porażek?

Bałem się meczu z Argentyną, mam na to świadków.

Jak Polacy muszą grać, by dalej wygrywać, by uniknąć takich meczów jak z Argentyną i Francją?

Tak naprawdę nie wiemy, na co stać naszych siatkarzy. Iran, który wydawał się być najgroźniejszym rywalem w grupie, nie miał wiele do powiedzenia, zagrał w Warnie słabo. Serbów rozbiliśmy zagrywką i blokiem, ale oni z pewnością w czwartek zagrają lepiej. Mam nadzieję, że Polacy pokażą w Turynie swoją najlepszą twarz, że Bartek Kurek udowodni, co naprawdę potrafi. Decydująca będzie zagrywka, są zespoły, które dają sobie dobrze radę na potrójnym bloku, ale my do nich nie należymy.

Musimy odrzucić rywali od siatki dobrym serwisem, a ponieważ mamy takich, którzy odpalają rakiety, i takich, którzy grają agresywnym flotem, jest to możliwe. Jeśli będzie zagrywka, to będzie też skuteczny blok. A wtedy droga do zwycięstw nie będzie tak kręta. ©℗

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane