Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Wojna z dopalaczami

Janina Blikowska, Marek Kozubal 25-08-2010, ostatnia aktualizacja 26-08-2010 18:22

Akcje internetowe, spotkania w szkołach, patrole przed sklepami – miasto zapowiada akcję przeciw dopalaczom.

Urzędy  skarbowe zapowiadają kontrole  sklepów  z „legalnymi narkotykami”
autor: Kuba Kamiński
źródło: Fotorzepa
Urzędy skarbowe zapowiadają kontrole sklepów z „legalnymi narkotykami”

Na portalach społecznościowych, np. Facebooku, jesienią pojawią się specjalne bannery informacyjne, skierowane do osób w wieku 16 – 24 lata – mówi Irena Chmiel, zastępca dyrektora Biura Polityki Społecznej urzędu miasta, które zaczyna dużą akcję przeciwko dopalaczom.

Po kliknięciu na nie będzie można przejść na specjalne strony informujące o skutkach korzystania z dopalaczy.

Miasto wyda na kampanię 120 – 150 tys. zł z tzw. korkowego (opłat z koncesji na sprzedaż alkoholu). – Rozważam pomysł, aby logo akcji pojawiło się też na kubkach, które znajdują się w automatach do napojów, które ustawione są w szkołach i na uczelniach – dodaje Chmiel.

Do akcji włączy się także straż miejska.

– Na początku roku szkolnego pod sklepami z dopalaczami pojawią się patrole. Strażnicy będą sprawdzali, dlaczego młodzi ludzie nie są w szkole. Zorganizujemy też spotkania z uczniami w szkołach, strażnicy będą mówili, czym grozi ich używanie – mówi Zbigniew Leszczyński, komendant straży miejskiej.

Kontrole sklepów zapowiadają też urzędy kontroli skarbowej.

Sklepy prywatne

Pierwszy sklep z dopalaczami w stolicy powstał w listopadzie 2008 roku w Śródmieściu. W ub. roku ratusz zalecił burmistrzom dzielnic, aby nie wynajmowali miejskich lokali sprzedawcom dopalaczy. Jednak ich liczba lawinowo wzrosła. Dzisiaj takich sklepów jest ponad 40. Dlaczego? Bo właściciele rejestrują w nich inną działalność gospodarczą, np. sklep spożywczy.

– W sierpniu nowy sklep z dopalaczami otworzono na Marszałkowskiej. Po alarmie mieszkańców sprawdziłem i okazało się, że działa w budynku prywatnym, do którego nie mamy żadnych praw – mówi Marcin Rzońca, wiceburmistrz Śródmieścia.

Tymczasem dwa dni temu na ulicach stolicy pojawiły się plakaty firmowane przez sieć sklepów z dopalaczami. Oznajmiają one, że właściciele wygrali kolejną bitwę i zapraszają do swoich sklepów. O co chodzi?

W środę weszła w życie nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, która wpisała na listę zakazanych mieszkanki znajdujące się w dopalaczach: mefedron (zamiennik amfetaminy) oraz dziewięć syntetycznych kanabinoidów (działają podobnie jak marihuana i haszysz).

Wprowadzenie tego zakazu nie zmartwiło sprzedawców dopalaczy. Wczoraj w ich ofercie pojawiły się nowe zioła, tabletki i „sole”.

– Nieznacznie zmienił się ich skład, działają podobnie i są całkowicie legalne – zachwala sprzedawca z internetowego sklepu z dopalaczami.

Przegrana bitwa?

Czy zatem wojna z dopalaczami została przegrana?

– Nie. Na razie przegraliśmy tylko jedną bitwę – mówi Dawid Chojecki z Krajowego Biura Przeciwdziałania Narkomanii. – Przygotowujemy kolejne nowelizacje ustawy. Pojawi się zapis zakazujący reklamy dopalaczy, a także wstrzymania nawet na czas do 18 miesięcy obrotu niektórymi produktami do czasu oszacowania ryzyka ich używania – dodaje Chojecki.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane