Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Lachy lubią strachy, czyli noc z duchami

Jolanta Gajda-Zadworna 28-10-2010, ostatnia aktualizacja 11-11-2010 23:44

Białe damy na bruku i mary wyruszające w pochodzie do św. Jana. Jęki spod pomnika Kilińskiego. Warszawa ma czym straszyć.

Bliskie spotkania z katem ku uciesze gawiedzi
źródło: Życie Warszawy
Bliskie spotkania z katem ku uciesze gawiedzi
Wampir po warszawsku, czyli na szczudłach
autor: Mateusz Dąbrowski
źródło: Fotorzepa
Wampir po warszawsku, czyli na szczudłach
Biała Dama znów krąży sama
źródło: Życie Warszawy
Biała Dama znów krąży sama

Przekonuje o tym z powodzeniem Sebastian Łabęda. Stołeczny przewodnik wraz grupą podobnych mu zapaleńców ze stowarzyszenia Teatralna Chata po raz kolejny zafundował warszawiakom godziny grozy. Przy okazji, nawet najbardziej opornym, przekazał sporą dawkę informacji o przeszłości stolicy.

Na przekór Halloween

Zamiast rzeźbić dyniom wyszczerzone zęby i dygotać na ociekających krwią seansach, w sobotni wieczór, mieszkańcy Warszawy ruszyli ciemnymi uliczkami Starego Miasta. Szukali zjaw odnotowanych w annałach lub w przeniesionych do współczesności dawnych miejskich podaniach. Strachy na Lachy – mówi stare porzekadło. Współcześni potomkowie Lechitów poznali wcale nie gorsze od halloweenowych mary i straszydła. Oto ich krótki przegląd.

Damy w opałach

Najbardziej znaną warszawską zjawą jest „prywatny” duch Poniatowskich. Po raz pierwszy objawił się podczas insurekcji kościuszkowskiej, tuż po szturmie wojsk Suworowa na Pragę. Nocą królewski medyk usłyszał nagle z komnaty monarchy krzyk. Blady jak ściana Stanisław Poniatowski wskazywał na okno, w którym ujrzał Białą Damę. Wskazywała dłonią Pragę, jakby grożąc władcy i obarczając go winą za to, co się stało.

Ta sama zjawa ponoć nękała też ojca i bratanka króla. Co ciekawe, podążała za członkami rodu, nie przywiązując się do miejsca. W Zamku Królewskim zobaczył ją ponownie prezydent Ignacy Mościcki. Był maj 1939 roku. – Można powiedzieć, że to duch pojawiający się w trudnych momentach naszego kraju – mówi Łabęda.

Ale to niejedyna odziana w biel postać, która krąży po siedzibie królów. Drugą jest Barbara Radziwiłłówna. Przywołana z marów ponoć przez samego mistrza Twardowskiego. O to, gdzie – na życzenie cierpiącego z bólu po stracie ukochanej Zygmunta Augusta –odbył się słynny seans spirytystyczny, varsavianści wciąż spierają się z kronikarzami Krakowa. Pierwsi argumentują: pod koniec życia władca zamieszkał w warszawskim zamku, więc gdzie mógł zobaczyć w lustrze odbicie ukochanej? Dwa kolejne duchy Starówki spotkać można, wędrując samotnie po nocnym Rynku. – Było to kiedyś najważniejsze miejsce miasta. Tu koncentrowało się życie, stał ratusz, był targ, ale też areszt i pręgierz. Wykonywano więc tu egzekucje – opowiada przewodnik. Jeśli się o tym pamięta, nie dziwi, iż po staromiejskim bruku może spacerować kobieta... bez głowy, a właściwie z głową niesioną w rękach. Nieszczęsna niewiasta, niesłusznie posądzona o zamordowanie chlebodawczyni i oddana w ręce kata, od wieków szuka sprawiedliwości, stając przed zaskoczonymi przechodniami.

Czasami zastępuje ją postać zwiewnej dziewczyny, bezskutecznie poszukującej zagubionego czepka. Wieść niesie, że śliczna warszawianka budziła niedobre uczucia u sąsiadek przekupek. Mieszczanie kupowali u niej chętniej niż u innych, więc zazdrosne handlarki nie szczędziły jej docinków i robiły różne psikusy, m.in. chowając czepek, a w końcu doprowadziły do awantury, w czasie której dziewczyna została zamordowana.

Zjawiskowa procesja

Tuż przed Dniem Zadusznym bliskiego kontaktu z widmowymi postaciami można poszukać na Kanonii – placyku znajdującym się na tyłach katedry św. Jana. Do końca XVIII wieku znajdował się tam pierwszy warszawski cmentarz.

Przed 1 listopada, z ukrytych wciąż głęboko najstarszych grobów, wstają ponoć dawni mieszkańcy miasta i w uroczystej procesji wędrują do najbliższego kościoła. Tam mszę odprawia dla nich zmarły proboszcz. Pochód ten jest cichy i dostojny. Za to jęki i krzyki dają się niekiedy słyszeć w okolicach pomnika Kilińskiego. Wydobywają się spod postumentu, który stanął na placu w średniowieczu nazywanym Piekiełkiem. Kat warszawski, podobnie jak na Rynku, i tam czynił swoją powinność. Z tym, że na Piekiełku pojawiał się częściej i – ku okrutnej uciesze gawiedzi – działał bardziej drastycznie oraz widowiskowo: wieszając, ścinając, a nawet zakopując pod szubienicą co bardziej krzykliwe kobiety.

Wędrówki za duchami

Komu nie wystarczą mrożące krew w żyłach opowieści ze Starówki, duchów może poszukać w innych częściach miasta, np. w kamienicy na rogu Alej Ujazdowskich i Wilczej lub w opuszczonym domu koło skrzyżowania ulic Górczewskiej i Lazurowej. Podobno nawiedzona jest też słynna willa Arpada Chowańczaka na Mokotowie.

Nietypowe zwiedzanie pt. „Duchy Starówki” odbyło się po raz drugi. Zainteresowanie przerosło wszelkie oczekiwania i uliczki z trudem mieściły przelewający się tłum. W przyszłym roku akcja zostanie więc nieco zmodernizowana. Duchy obejmą we władanie całą Starówkę.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane