Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Blow – „Jeśli Czujesz” *** i ½

Marcin Flint 11-11-2010, ostatnia aktualizacja 11-11-2010 01:01

Blow to kolejny odcinek polskiej drogi do neo-soulu. Droga to niełatwa, ale przejezdna. Z dobrymi widokami na przyszłość.

źródło: materiały prasowe

Za projektem Blow kryje się wokalistka Flow i hip-hopowy producent Święty Mikołaj. Należałoby zacząć od kobiety, ale na pierwszy ogień biorę faceta, bo o nim będzie krótko. Spisał się na piątkę, pokazując, że nie interesuje go brzmienie fajne jak na Polskę, skażone w którymś momencie nadwiślańską siermięgą. Można go wymieniać jednym tchem z osobami takimi jak Kut-o, Metro czy Kixnare.

Jego muzyka brzmi spokojniej niż u konkurencji, jakby była tworzona w mocno zadymionym pokoju gdzieś w środku nocy, a następnie okraszona w studio żywymi instrumentami i bezbłędnie zmiksowana. Choć z generalizowaniem nie należy przesadzić, o czym świadczy choćby funkowe „Nie jest dobrze!”

A Flow? To Nowa zawodniczka w grze, co bardziej czujnym słuchaczom znana już z płyty Mesa. W założeniu odtrutka na plastikowe, castingowe kociaki. Ktoś z duszą, charakterem i stylem. Mieć to wszystko to piękna sprawa, trzeba umieć jeszcze się z tym zaprezentować.

Szanuję Flow za to, że nie wybrała sobie drogi na skróty. Poza jednym (za to powtórzonym dwa razy) refrenem, sama napisała teksty. Na „Jeśli Czujesz...” brak mrugania oczkiem do typowo popowej publiczności. Chce świecić, nie musi błyszczeć. I chwała jej za to. Tyle, że póki co powinna czarować na drugim planie. Doskonale sprawdza się w chórkach i wszystkich ozdobnikach suto dawkowanych pod koniec utworów. Niestety przekombinowane linie wokalne i śpiewanie w wielu manierach zabiera jej to co miało być głównym atutem, czyli naturalność. Brzmi to jakby siliła się na bycie kimś kim nie jest. W dodatku gdzieś giną w tym wszystkim teksty.

„02.07.2009” i „02.07.2010” powinny ściskać za serce. To zresztą fantastyczne, bardzo odważne pomysły na kawałki – jeden z numerów napisany został po tym jak tragicznie zakończyły się pięcioletnie zmagania ojca Flow z chorobą, drugi jest próba przyjrzenia się jej matce rok później. Tymczasem z dwóch piosenek w pamięci został mi tylko motyw stojącej w deszczu dziewczyny, która zamiast wejść do domu, ze łzami w oczach przygląda się bliskiej osobie. Zmarnowano potencjał.

Mówiąc szczerze, przez moment zastanawiałem się nawet, czy Flow umie napisać tekst nie zamykający się w kilku wyznaniach facebookowego kalibru. Przekonała mnie dopiero mocna rapowana zwrotka, w kapitalnie nerwowym, klimatem zakorzenionym w hip-hopie lat 90. kawałku „Oglądam/Obserwuję”. Ale tam dziewczyna nie wydziwia, nie miauczy, nie kryguje się, tylko wygarnia swoje w uzupełnieniu do ze zwrotki na zwrotkę coraz bardziej przerażającego, lakonicznego, dynamicznego, zbijającymi urwane myśli Jeżozwierza.

Jeśli pominąć parę utworów, zwłaszcza te z gośćmi (cała Alkopoligamia w dobrej formie plus Mi-La z mistrzowskim wersem o „glamour kontrkulturze”) , to w towarzystwie pięknie wydanego „Jeśli Czujesz...” można się wynudzić. Pocieszające, że to nuda w dobrym stylu. Nie wątpię, że kolejne krążki Blow będą mogły konkurować z zachodnimi produkcjami. Najpierw należy jednak przebić solowe dokonania sióstr Przybysz. A na razie ta poprzeczka wydaje się nie do pokonania.

Blow, „Jeśli Czujesz...”

Wyd. Alkopoligamia.com

Cena: 39 zł

Data premiery: 13.11.2010

Życie Warszawy

Najczęściej czytane