Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Kryzys zagląda na uczelnie

Paulina Gumowska, Monika Górecka-Czuryłło 17-11-2010, ostatnia aktualizacja 18-11-2010 15:58

Płatne studia to zabijanie uczelni – protestowali studenci przed uniwerkiem. Ale płatne szkoły też się boją. Zaczął się niż demograficzny. Aby pozyskać studentów, trzeba obniżać czesne.

*W proteście pod bramą Uniwersytetu Warszawskiego w Międzynarodowy Dzień Studenta wzięło udział kilkunastu żaków
autor: Jerzy Dudek
źródło: Fotorzepa
*W proteście pod bramą Uniwersytetu Warszawskiego w Międzynarodowy Dzień Studenta wzięło udział kilkunastu żaków
Od trzech lat spada liczba studentów. Uczelnie, nie chcąc ich tracić, obniżają opłaty i proponują inne bonusy.
źródło: Życie Warszawy
Od trzech lat spada liczba studentów. Uczelnie, nie chcąc ich tracić, obniżają opłaty i proponują inne bonusy.

Godz. 14.50. Grupa kilkunastu studentów kładzie się przed bramą główną Uniwersytetu Warszawskiego. Mają ze sobą transparenty. Na jednym z nich napis: „Edukacja nie na sprzedaż”. – Pani Kudrycka (szefowa resortu nauki i szkolnictwa wyższego – przyp. red.) chce położyć szkolnictwo wyższe – mówią protestujący. Co im się nie podoba?

Droższe akademiki

– Warunki studiowania są coraz gorsze – mówi Maciej Łapski z Demokratycznego Zrzeszenia Studenckiego, które oprócz Warszawy protesty zorganizowało jeszcze w siedmiu innych miastach. – Wzrastają koszty związane z utrzymaniem. Coraz droższe są akademiki. Do tego Ministerstwo Nauki planuje wprowadzenie opłat za naukę na drugim kierunku studiów. Obawy akademików nie są bezpodstawne. Według najnowszych danych Urzędu Statystycznego m.st. Warszawy, życie studenckie kosztuje coraz więcej. Dwa lata temu za umeblowany pokój na mieście trzeba było zapłacić przeciętnie 386 zł, rok temu 575 zł, a w tym już 625 zł. Drożeją też miejsca w akademikach – w ciągu minionego roku o pra- wie 10 proc. Nieco mniejsze są podwyżki usług związanych ze studiowaniem. Za oprawę pracy magisterskiej zapłacimy wprawdzie średnio 24 zł, ale już np. bindowanie 60 – 100 kartek formatu A4 podrożało z 6 zł do 7,5 zł. – Za ksero płacimy coraz więcej. A tu nawet groszowe podwyżki od strony uderzają po kieszeni. Przecież odbija się czasem całe książki – skarżą się studenci.

Czynsze w dół

Niezadowoleni są także właściciele prywatnych szkół wyższych. Statystyki pokazują, że spada liczba studentów. W 2008 r. było ich w stolicy 305 tys., rok później o trzy tysiące mniej, a na koniec 2009 roku ta liczba wynosiła 294 tys.

Statystyki pokazują jednak trend, który powinien akademików ucieszyć. – Odnotowaliśmy w ciągu minionego roku spadek czynszu na studiach licencjackich w prywatnych uczelniach i niezmienioną cenę semestru na studiach zaocznych – mówią analitycy z urzędu statystycznego. – A jeszcze rok temu tendencja była odwrotna. W porównaniu z rokiem 2007, w 2008 opłata była wyższa o 12 proc.

Ireneusz Michałków, rektor Uczelni Warszawskiej im. Marii Skłodowskiej-Curie, przyznaje, że szkoła zanotowała spadek liczby studentów. – Na szczęście jest niewielki i jeszcze nie daje powodów do paniki. Ale wszyscy boimy się kryzysu.

Niektóre uczelnie już na początku roku akademickiego zastosowały upusty czynszowe. W Collegium Civitas rabat dostawali maturzyści, którzy przyprowadzili ze sobą dwie osoby. W Społecznej Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Zarządzania w takim przypadku student nie płacił wpisowego.

Wprowadzane nieoficjalnie obniżki czynszów pokazały statystyki. W październiku 2010 roku semestralna opłata była o 1,3 proc. niższa niż rok wcześniej. Poprzednie dane porównujące rok 2007 i 2008 wykazywał 12 proc. podwyżki.

Uczelnie w dobie kryzysu finansowego i demograficznego szukają też innych sposobów na zatrzymanie studentów.

– Dostosowujemy nasze kierunki do rynku pracy, nawiązujemy współpracę z wieloma międzynarodowymi firmami – mówi Michałków.

– Rozszerzyliśmy swoją ofertę o nowy kierunek: wzornictwo, oraz nowe specjalności w zakresie turystyki i gastronomii, których absolwenci są bardzo poszukiwani na rynku pracy– wtóruje Sławomir Baczulis, rzecznik Wyższej Szkoły Ekologii i Zarządzania.

Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej otworzyła natomiast kolejne wydziały zamiejscowe, w Katowicach i Poznaniu.

Przedstawiciele uczelni nie mają jednak wątpliwości, że niż demograficzny wymusi likwidację części szkół wyższych.

– Pozostaną te uczelnie, które mają najlepiej dostosowaną ofertę do rynku pracy – uważa Ireneusz Michałków. – A kryzys dotknie przede wszystkim uczelnie o słabszej pozycji i niższej renomie – dodaje rzeczniczka SWPS Natalia Osica.

Pierwsze uczelnie, które z niżem nie umiały sobie poradzić, już są. W lipcu tego roku Ministerstwo Nauki zgodziło się na likwidację Wyższej Szkoły im. Kudlińskiego Olympus. Powód? Brak środków finansowych na kontynuowanie działalności i brak kandydatów na studia. Oprócz Olympusa w ciągu ostatnich kilku lat w Warszawie w stan likwidacji postawiono pięć prywatnych uczelni wyższych.

A prognozy demograficzne nie są optymistyczne. Na Mazowszu jest 359 tys. osób w wieku 20 – 25 lat. Za dziesięć lat będzie ich o 90 tys. mniej.

Ratunek z zagranicy?

Statystyki pokazują, że cudzoziemcy mogą pomóc przeczekać kryzys. W 2008 r. było ich w stolicy 3,7 tys., a na koniec 2009 r. już 4,4 tys. Najwięcej Białorusinów, Ukraińców, Rosjan. Studia w Warszawie cieszą się też popularnością wśród Wietnamczyków, Norwegów i Szwedów.

Wśród uczelni niepublicznych w czołówce plasowała się Akademia Koźmińskiego. – W tej chwili studiuje u nas 700 cudzoziemców z 32 krajów. Na pierwszy rok przyjęliśmy 237 cudzoziemców, o 60 proc. więcej niż w roku ubiegłym – mówi Ewa Barlik, rzeczniczka uczelni.

Prof. Łukasz Turski, naukowiec i przewodniczący Rady Naukowej Centrum Nauki Kopernik, uważa, że rynek szkolnictwa wyższego skorzysta na kryzysie demograficznym.

– Pod warunkiem, że go umiejętnie wykorzystamy. Nie będziemy np. na siłę ratować uczelni, której jedyną rolą jest handlowanie dyplomami, i jednocześnie wypracujemy skuteczny system wspierania dobrych, niepublicznych szkół – mówi naukowiec.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane