Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Kat Warszawy znów zginął

Izabela Kraj 22-02-2009, ostatnia aktualizacja 22-02-2009 22:15

Blisko tysiąc osób mimo mrozu przyszło w niedzielę w Al. Ujazdowskie, aby obejrzeć plenerową inscenizację, która przypomniała brawurową akcję Kedywu z 1 lutego 1944 roku. Wówczas 12 młodych żołnierzy AK ze specjalnej grupy Pegaz zastrzeliło pilnie strzeżonego dowódcę niemieckiej policji i SS gen. Franza Kutscherę.

autor: Robert Gardziński
źródło: Fotorzepa
autor: Robert Gardziński
źródło: Fotorzepa
autor: Robert Gardziński
źródło: Fotorzepa

W rekonstrukcji zlikwidowania kata Warszawy brało udział ponad 60 osób z siedmiu grup historycznych. Na kilka godzin fragment al. Ujazdowskich został zamknięty. Przy budynku, w którym w czasie II wojny światowej znajdowała się siedziba gestapo, zawisła czerwona flaga ze swastyką.

Chodnikiem przechadzali się żołnierze w niemieckich mundurach i "zwykli" warszawiacy. Spacerował SS-man z narzeczoną. Przejechała riksza.

– Ponieważ sama akcja na Kutscherę trwała niecałe trzy minuty, obudowaliśmy ją scenami z okupowanej Warszawy – wyjaśnia Jarosław Kuczyński, koordynator widowiska i współreżyser, a jednocześnie odtwórca roli Kutschery.

Relacje świadków

Sam zamach był odtworzony na podstawie relacji uczestników – "Rayskiego", "Kamy" i "Dewajtis". Ich fragmenty czytał lektor w trakcie widowiska.

– Służba nasza, pracowników podziemnego wywiadu, nie należała do efektownych. Przeciwnie – była szara, nie dostrzegana, pozbawiona jakiegokolwiek blasku. I taką musiała być, bo inaczej nie mogłaby przynieść pożądanych wyników. Wypełniały ją całe tygodnie żmudnej obserwacji, wystawania na przystankach i w bramach, pracowitego zbierania strzępów różnych wiadomości, montowania ich w logiczną całość, a później sprawdzania czy to, co o danym człowieku wiemy odpowiada prawdzie. Bo każdy błąd w rozpoznaniu mógł mieć fatalne następstwa – pisał w relacji Aleksander Kunicki „Rayski”.

– Pamiętam dobrze moment włączenia „Dewajtis” i mnie w sprawę pana K., jak nazywał „Rayski” Kutscherę. Mówił o czekającym nas żmudnym rozpoznaniu. To będzie koronkowa robota, oceniał. Najmniejszy fałszywy ruch może wszystko popsuć – wspomina także Maria Stypułkowska-Chojecka „Kama”.

A Elżbieta Dziembowska „Dewajtis” dopowiada: – Trzy tygodnie trwała nasza obserwacja Kutschery. Wyniki miałyśmy codziennie. Sporadyczne były wypadki, gdy Kutschera nie jechał do pracy. Z pomocą przyszły nam jego punktualność, dokładność i systematyczność. Kutschera ruszał się niemal jak zegarek. Punktualnie, niemal co do minuty, zajeżdżał jego wóz, po czym natychmiast wychodził Kutschera z domu w swym skórzanym płaszczu, siadał na przodzie samochodu obok kierowcy. Czasem jechał z nim oficer towarzyszący określany przez nas jako adiutant.

To nie może się podobać

1 lutego 1944 Kutschera do przejechania miał ok. 140 metrów do siedziby dowództwa SS w Al. Ujazdowskich. Tuż przy bramie pałacu drogę zajechał mu samochód kierowany przez „Misia”. Do wozu podbiegają „Lot” i „Kruszynka”. Po ich strzałach kat Warszawy jest ranny. Śmiertelny strzał oddaje "Miś", gdy Kutschera zostaje wyciągnięty z samochodu.Warszawiacy, którzy oglądali niedzielne widowisko, mieli mieszane czucia.

– Niestety, nie dopchałem się do pierwszego rzędu i niewiele widziałem, wiec samej inscenizacji nie oceniam. Na przyszłość może warto pomyśleć by dać aktorom mikroporty, by było słychać też ich głos. Ale takie widowiska są potrzebne, zwłaszcza młodzieży. Tu żadna lekcja historii nie zrobi tyle, co obejrzenie takiego zdarzenia, z odpowiednim komentarzem – mówi nam Wojciech Szydłowiecki, nauczyciel historii.

– Ta akcja miała ogromne znaczenie dla mieszkańców Warszawy. Moja babcia, która brała udział w powstaniu warszawskim opowiadała mi, że gdy wtedy w lutym 1944r po Warszawie rozniosła wieść, że AK zlikwidowało dowódcę SS, mieszkańcom poprawiły się humory. To był nastrój, który pomagał potem szykować się do powstania – dzieliła się refleksjami z ŻW Aniela Kacperska.

– Nie mogę powiedzieć, że mi się podobało. Bo to nie podobanie chodzi. Wartość historyczna takich wydarzeń jest nie do przecenienia – uważa Zofia Kamińska, która namówiła 14-letnią córkę, żeby w niedzielę wyszły razem na spacer zobaczyć inscenizację.

Nowa historia...

Wśród widowni odnaleźliśmy kuzyna jednego z uczestników akcji, Stanisława Huskowskiego ps. "Ali". Ten żołnierz do tej pory przedstawiany był jako jedyny, który zawiódł kolegów i zostawił współtowarzyszy. Nie udało mu się otworzyć teczki z granatami i osłaniać kolegów, przez co nie wziął udziału w dalszej akcji.

Tak też Huskowski został pokazany we wczorajszym widowisku. Dotarliśmy jednak do dokumentów i ludzi, co mówią o zupełnie innej postawie "Alego".

– Nie obrażam się, że organizatorzy tej inscenizacji nie biorą pod uwagę najnowszych ustaleń w sprawie roli mojego stryja "Alego". Oczywiście, musi minąć trochę czasu, zanim zostaną przyjęte do świadomości, że stryj brał dalej udział w akcji – mówi nam Stanisław Huskowski, nosi takie samo imię i nazwisko co stryj.

Czy po 65 latach dojdzie do rehabilitacji jedynego nie odznaczonego przez AK uczestnika zamachu na Kutscherę? O tym czytaj w jutrzejszym Życiu Warszawy i na www.zw.com.pl.

Widowisko zorganizował warszawski oddział IPN w ramach cyklu "Bohaterowie Warszawy". Przygotowały je ekipy rekonstrukcji historycznej skupionych w Stowarzyszeniu Tradycji Armii Krajowej: Harcerska Grupa Historyczna "Wigry", Stowarzyszenie Historyczne "Cytadela", GRH "Pionier 39", Stowarzyszenie Inscenizacji Historycznych Pomerania 1945, GRH 130. Panzer–Lehr–Division, GRH Batalion Czata 49, Stowarzyszenie PSZ oraz goście. Przy organizacji współpracowało Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, Urząd ds. Kombatantów, Osób Represjonowanych, Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej i urząd miasta.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane