M-2 na wiślanej fali
Wybór mieszkania nie musi być jednoznaczny z wyborem miejsca do życia – przekonuje małżeństwo z Konstancina-Jeziorny. Ich pływający dom cumuje nieopodal pomnika Syrenki.
Zaczęło się niegroźnie. Od żartów na temat wizji mobilnych domów – mówi Joanna Suchecka, projektantka mody, która wraz z grafikiem Sebastianem Kucharukiem od trzech tygodni mieszka w pływającym domu.
Wkrótce okazało się jednak, że zarówno ojciec Sebastiana, autor koncepcji „Dododomu” – obiektu ekologicznego, uniezależnionego od miejskich sieci – jak i sam Sebastian potraktowali tę zabawę całkiem poważnie.
Widok na kaczki wliczony w cenę
– A czemu nie? – pomyślałam. Decyzja kupna mieszkania wiąże się w wyborem lokalizacji, która nie zawsze nam odpowiada. Tutaj mamy pełną swobodę. Możemy zatrzymać się niemal wszędzie, gdzie zechcemy.
Z propozycją budowy pływającego domu, opartą w znacznej części na własnym projekcie, małżeństwo zgłosiło się do firmy w Tomaszowie Mazowieckim. Przedsiębiorstwo specjalizuje się w takich konstrukcjach – tyle że na eksport.
Realizacja pomysłu zajęła rok. Dom ma 40 mkw., a tarasy aż 60 mkw. W środku zastosowano wiele ekologicznych rozwiązań. Są wiatraki napędzające energię, oświetlenie energooszczędne i lampki na energię słoneczną.
– Nowe warunki wymuszają na nas zmianę nawyków – podkreśla Sebastian. – Nowy styl życia okazuje się jednym z największych atutów mieszkania na rzece.
Zaskoczeniem był też koszt. Nie odbiega on znacznie od cen lokali stacjonarnych. – Wraz z urządzeniem wyszło nam 9 tys. zł z metra – mówią właściciele domu.
Teraz małżeństwo postawiło sobie za cel propagowanie w Polsce idei pływających domów. Dlatego chętnie oprowadza po włościach wszystkich, którym podoba się ich styl życia. – W Holandii czy Anglii takie inicjatywy są bardzo popularne. A w Polsce – niemal nieznane. Mało kto wie, jak cudownie jest budzić się i widzieć szalejące za oknem kaczki – mówi Sebastian, który docelowo planuje dopłynąć do Paryża.
Na co kot woli nie patrzeć
Życie na wodzie niesie jednak ze sobą tyle samo radości, co problemów. – Najgorsze mamy już chyba za sobą – mówi Sebastian, który ma patent sternika. – Na początku obawiałem się, że w związku z nieregularnym nurtem Wisły będziemy mieć problemy z przemieszczaniem się. To faktycznie niełatwe, bo sporo tu mielizn, ale już wiem, że możemy liczyć na pomoc doświadczonych kapitanów.
Gorzej z zapleczem portowym. Poza Żeraniem niewiele miejsc jest przystosowanych do cumowania i obsługi pływających. Port Praski jest zamknięty dla statków. Przy niskiej wodzie nawet motorówki policyjne mają problem z dostaniem się do niego. Równie płytki jest Port Czerniakowski, w którym na stałe znajduje się kilka mieszkalnych barek.
To jednak nie odstrasza małżeństwa. Wątpliwości co do trafności ich decyzji ma tylko kot. Zamieszkał na stałe w szafie.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.