Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Siła jest w mózgu

Mikołaj Sokół 26-07-2017, ostatnia aktualizacja 26-07-2017 00:00

Polski kierowca może jeszcze w tym sezonie wrócić do Formuły 1. 2 sierpnia weźmie udział w oficjalnej sesji testowej po Grand Prix Węgier.

Robert Kubica: – Nauczyłem się obchodzić moje ograniczenia.
źródło: DPPI
Robert Kubica: – Nauczyłem się obchodzić moje ograniczenia.

To może być powrót, jakiego w F1 jeszcze nie było. Machina pchająca Kubicę na szczyt, z którego spadł ponad sześć lat temu, jest już mocno rozpędzona. Zespół Renault wprawdzie próbuje tonować oczekiwania, ale trudno o mocniejszy niż testy na Węgrzech sygnał świadczący, że Polak może dostać drugą szansę.

Jeśli Kubica znów stanie na starcie Grand Prix F1, będzie to jedna z piękniejszych historii w dziejach tego sportu. Sześć i pół roku temu cudem przeżył rajdowy wypadek, w którym metalowa bariera rozpruła jego samochód i poharatała prawą część ciała. Lekarze przede wszystkim ratowali życie, w drugiej kolejności rękę – pogruchotaną, niemal odciętą. Kubica do dziś nie odzyskał pełnej sprawności w pokrytym bliznami ramieniu, w nadgarstku i dłoni.

Niewiarygodną historią był już powrót do rajdów, gdzie najpierw wywalczył mistrzostwo WRC-2, a później wygrywał odcinki specjalne w królewskiej kategorii WRC, lecz dobrą jazdę przyćmiewały liczne przygody.

Kubica mawiał wtedy, że jego ograniczenia bardziej przeszkadzają w życiu codziennym niż za kierownicą. Tyle że w rajdówce miał więcej miejsca i niedostatki w ruchomości prawego nadgarstka mógł kompensować całym ramieniem, a wąski kokpit samochodu jednomiejscowego to zupełnie inne wyzwanie, nie mówiąc już o większej liczbie przycisków i pokręteł na kierownicy, którymi trzeba precyzyjnie i szybko operować.

Poza ograniczeniami fizycznymi dochodziła jeszcze psychika. Kubica dobrze wiedział, co stracił tamtego feralnego dnia we włoskim rajdzie. Nie chciał budzić demonów przeszłości, drażnić ich występami na torach wyścigowych, w innych seriach. Nic przecież nie może równać się z F1. Jednak krok po kroku powrót do kokpitu zaczął nabierać realnych kształtów i na początku czerwca Kubica poprowadził pięcioletnią wyścigówkę dawnej ekipy Lotus (obecnie Renault) po torze Ricardo Tormo pod Walencją – tam, gdzie trzy dni przed rajdową kraksą ustanowił najlepszy czas zimowych testów przed sezonem 2011.

– Nauczyłem się obchodzić moje ograniczenia i przekonałem się, jak duża siła tkwi w mózgu – mówił po tych jazdach. Zespół Renault próbował tłumaczyć, że zorganizowano je z sympatii dla Kubicy, ale z takiego powodu nikt nie wydaje fortuny. Zwłaszcza że do samego końca próbowano utrzymać test w tajemnicy, zatem nie była to marketingowa zagrywka.

Kubica szybko rozwiał wątpliwości co do swojej formy, przejechał ponad sto okrążeń i od początku był szybki. Poczuł, że cały czas jest kierowcą F1. Jedyną modyfikacją w samochodzie była łopatka do zmiany biegów: używał tylko jednej, pod lewą dłonią. – Głupio by było mówić, że nie ma w tym żadnego celu – stwierdził Polak po przełomowym teście.

Kolejny zorganizowano na szybszym, bardziej wymagającym torze Paul Ricard i również tam nie było problemów z prowadzeniem maszyny F1, zarówno w szybkich łukach, gdzie na ciało działają duże przeciążenia, jak i w ciasnych nawrotach, wymagających dużego zakresu ruchów kierownicą.

Następnym krokiem jest to, co odbędzie się na początku sierpnia: test w aktualnym samochodzie. Warto pamiętać, że przed sezonem 2017 wyścigówki przeszły kurację przyspieszającą. Szersze opony i lepsza przyczepność sprawiają, że siły działające na zawodników znacznie wzrosły, a do tego z obecnymi w F1 od sezonu 2014 hybrydowymi jednostkami napędowymi Kubica mógł zapoznać się jedynie wirtualnie, w symulatorach różnych ekip.

– Nadchodząca sesja umożliwi nam pozyskanie szczegółowych danych w aktualnym samochodzie, w reprezentatywnych warunkach – mówi Cyril Abiteboul, szef zespołu Renault. – Po tym teście przeanalizujemy zebrane informacje, by ustalić, w jakich warunkach Robert mógłby wrócić do rywalizacji w nadchodzących latach.

Francuz tonuje nastroje, ale fakty sugerują, że nie ma co mówić o nadchodzących latach, tylko o tym sezonie. Możliwości testowania aktualnych samochodów F1 są ograniczone. W trakcie sezonu każdy zespół ma do dyspozycji jedynie cztery dni, podczas których może korzystać tylko z jednego samochodu. Ponadto na dwa z tych czterech dni samochód musi dostać kierowca, który ma na koncie nie więcej niż dwa starty w wyścigach F1. Kubica tego warunku nie spełnia, więc aby mógł jeździć na Węgrzech, ekipa Renault musi wysadzić z kokpitu jednego z podstawowych kierowców, odbierając mu za jednym zamachem cały przydział testów na ten sezon.

To świadczy o poważnych intencjach zespołu. Gdyby myślano o sezonie 2018, to do dyspozycji pozostawałaby jeszcze jedna dwudniowa sesja po ostatniej rundzie tegorocznych zmagań albo wręcz zimowe przygotowania do kolejnej kampanii.

Formuła 1 szybko zapomina nawet o pierwszoplanowych postaciach wypadających z obiegu, a Kubica wygrał tylko jeden wyścig. Ale jego popularność w wyścigowym środowisku, zmagania ze skutkami kraksy, niezłomny charakter i osobowość typowego maniaka wyścigów z benzyną zamiast krwi przysporzyły mu sympatyków na całym świecie. Dlatego tak wielka uwaga towarzyszy jego walce o powrót – jeśli okaże się udana, będzie to wyczyn jeszcze większy niż przetarcie szlaku z Polski, wyścigowego zaścianka, do Formuły 1 przed ponad dziesięciu laty.

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane