Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Komuniści nie mogli znieść Kasztanki

Katarzyna Płachta 23-11-2017, ostatnia aktualizacja 23-11-2017 21:08

- Wszystko, co łączyło się z Marszałkiem Piłsudskim, było symbolem przedwojennej Polski, znienawidzonej przez komunistyczną władzę - mówi Dariusz Marek Srzednicki, historyk, reżyser, badacz 20-lecia międzywojennego

źródło: materiały prasowe

Rzeczposoplita: Dokładnie 90 lat temu, 23 listopada 1927 r., padła Kasztanka – ulubiona klacz Józefa Piłsudskiego. W jaki sposób do niego trafiła?

Dariusz Marek Srzednicki: To było w 1914 r. Wybuchła I wojna światowa, ludzie wierzyli, że powstanie niepodległa Polska. Na fali patriotycznego zapału córka hr. Eustachego Romera podarowała I Brygadzie Legionów Polskich kilka koni. Jednym z nich była Kasztanka – pięknie zbudowana, choć niewysoka klacz. Podobno Józef Piłsudski od razu był nią zauroczony. Okazała się nie tylko piękna, ale też odważna w boju. Piłsudski sądził, że zrodzone z niej źrebięta będą podobne. Odziedziczyły jednak tylko urodę.

Co się stało z nią później?

W międzywojniu była niezwykle znana – przecież wraz z Marszałkiem przeszła szlak bojowy Legionów. W listopadzie 1927 r. Marszałek dosiadł jej po raz ostatni. Po defiladzie 11 listopada Kasztankę przewieziono pociągiem do garnizonu 7. Pułku Ułanów Lubelskich stacjonującego w Mińsku Mazowieckim. Do dziś nie wiemy, co się wówczas stało. Być może koń był niewłaściwie zabezpieczony w wagonie. Po dotarciu na miejsce Kasztanka nie stała na własnych nogach. Lekarze weterynarii starali się jej pomóc, ale to się nie udało. Padła o piątej nad ranem 23 listopada.

Jak zareagował Marszałek?

Był w ogromnym stresie. Trzeba pamiętać, że łączyła go z Kasztanką szczególna więź wypracowana jeszcze w okresie walk frontowych. Piłsudski wbrew temu, co możemy o nim sądzić, był osobą niezwykle empatyczną. Od razu wydał dyspozycje do przeprowadzenia autopsji konia. Sytuacja była dość niepokojąca, a nawet potęgująca wyobrażenia, że ktoś mógł celowo doprowadzić do tej śmierci. Lekarze odkryli jednak pęknięcie kręgów grzbietowych, co bardziej wskazywało na przypadkowy uraz podczas transportu. Szczątki konia zostały pochowane przed budynkiem dowództwa 7. Pułku Ułanów. Zachowano jedynie skórę klaczy i wypchano ją. Kasztanka przetrwała wojnę w magazynie warszawskiego Muzeum Wojska.

A dlaczego dziś nie oglądamy jej w muzeum?

Historia Kasztanki dobiegła końca w 1945 r. Po wkroczeniu Ludowego Wojska Polskiego do Warszawy marszałek Michał Rola-Żymierski został powiadomiony, że znaleziono wypchanego konia Piłsudskiego. Był to niewygodny eksponat, bo wszystko, co łączyło się z Marszałkiem, było symbolem przedwojennej Polski, znienawidzonej przez nową, komunistyczną władzę. Żymierski wydał rozkaz, żeby natychmiast zniszczyć wypchane zwierzę. I tak pozostałości Kasztanki strawił ogień.

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane