Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Firmy budowlane mają kłopoty finansowe

Renata Krupa Dąbrowska 19-05-2018, ostatnia aktualizacja 19-05-2018 00:00

Rośnie zadłużenie wykonawców oraz ryzyko upadłości.

Popyt na roboty budowlane nie poprawia kondycji przedsiębiorstw.
źródło: AdobeStock
Popyt na roboty budowlane nie poprawia kondycji przedsiębiorstw.

Firmy budowlane toną w długach – suma budowlanych zaległości wynosi już 4,57 mld zł. Pogrążają one też swoich dostawców oraz podwykonawców. Tylko w jednym miesiącu przyczyniły się do bankructwa 13 przedsiębiorstw. Takie zatrważające dane zawiera najnowszy raport BIG InfoMonitor oraz BIK.

Historia lubi się powtarzać

Z danych GUS wynika, że w pierwszym kwartale produkcja budowlano-montażowa była większa o 26,1 proc. niż w tym samym okresie ub.r. Dla porównania, w całym 2017 wzrosła o 12,1 proc. Popyt na prace budowlane nie przekłada się jednak na poprawę kondycji finansowej zaangażowanych w nie firm. Jest wręcz przeciwnie.

– Firm opóźniających płatności rat kredytów oraz faktur kontrahentów przybyło 7,5 tys., czyli ponad 23 proc. W zeszłym roku przez dziewięć miesięcy pojawiło się w naszych bazach 329 nowych niesolidnych przedsiębiorstw budowlanych – mówi Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor. – Nieco niższą dynamiką cechował się wzrost kwoty zaległości sektora budowlanego w ostatnich sześciu miesiącach. Suma przeterminowanych zobowiązań zwiększyła się o 300 mln zł – dodaje.

– Najbardziej niepokojący jest fakt, że te zjawiska obserwujemy w sytuacji, gdy firmy mają pełne portfele zamówień, a szczyt prac dopiero się rozpoczyna – alarmuje Rafał Bałdys-Rembowski, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. – Ryzyko, że dojdzie do kolejnej fali upadłości, jest coraz większe. Tym razem jednak może dotknąć również przedsiębiorstw, które obronną ręką wyszły z poprzedniego kryzysu na placach budów. Obawy ku temu są, bo scenariusz zaczyna łudząco przypominać sytuację z lat 2012–2015, kiedy to upadało rocznie ponad 150, a nawet i ponad 200 firm budowlanych i w cztery lata pracę straciło 90 tys. osób – podkreśla.

Z danych BIG InfoMonitor oraz BIK wynika, że odsetek firm budowlanych z kłopotami wzrósł przez sześć miesięcy z 4,9 do 5,7 proc. Z kolei według analizy firmy Euler Hermes, ubezpieczającej należności handlowe, tylko w lutym budownictwo było głównym winowajcą 13 z 76 ogłoszonych wówczas upadłości. Budowlani zleceniodawcy doprowadzili do upadłości dziesięciu pracujących na jego rzecz producentów oraz trzy hurtownie materiałów budowlanych.

Upadały też same firmy budowlane, w lutym 11, a w I kwartale – 50. Tym samym zbankrutowały o trzy przedsiębiorstwa więcej niż w I kwartale 2017 r. oraz prawie dwa razy tyle, co na początku 2016 r.

Odwrócony VAT jednym z winowajców

Eksperci uważają, że w kłopoty firmy wpędził m.in. mechanizm odwróconego VAT. Pogorszył on płynność firm podwykonawczych, a w dalszej kolejności spowodował wzrost cen usług podwykonawczych o ponad 20 proc. Powoduje to, że długoterminowe kontrakty budowlane stają się mniej rentowne, a w wielu przypadkach przynoszą wykonawcom straty, tym bardziej że inwestorzy (głównie publiczni) nie chcą dokonywać waloryzacji zawartych umów. Aby poprawić wynik, firmy podnoszą ceny w kolejnych przetargach, co ponownie wpływa na wzrost cen. Sektor finansowy usztywnia swoją politykę względem przedsiębiorstw budowlanych, co jeszcze bardziej utrudnia im funkcjonowanie na rynku.

To tylko nowe okoliczności, które mają wpływ na zaistniałą sytuację. Do nich dochodzą stałe problemy sektora budowlanego, w postaci zwyżek wartości kontraktu ze względu na wadliwą lub niepełną dokumentację techniczną, co zwyczajowo podnosi cenę projektu o 10–15 proc. – Problem ten dotyczy głównie inwestycji publicznych, ale to one stanowią ponad połowę produkcji budowlano-montażowej. Turbulencje w sektorze budownictwa nie pozostają również bez wpływu na inwestorów prywatnych – zwraca uwagę Rafał Bałdys-Rembowski.

Idą trudne czasy

Według Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa w wariancie pesymistycznym będziemy obserwowali dalsze zwyżki cen, wskaźników produkcji budowlano-montażowej przy jednoczesnym wzroście liczby firm, które mają problemy z zapłatą należności oraz wzrost upadłości firm budowlanych. Taka sytuacja może się jeszcze utrzymywać przez kilka kwartałów, jednak po tym okresie zaczną się zejścia z placów budów lub nawet upadłości głównych wykonawców, a inwestorzy będą mieli coraz większy problem z opóźnieniami w realizacji projektów. Zjawisku temu będzie towarzyszyła fala sądowych pozwów skierowanych do inwestorów o zapłatę z tytułu solidarnej odpowiedzialności.

W wariancie optymistycznym inwestorzy – zarówno komercyjni, jak i publiczni – będą częściowo partycypowali w dodatkowych kosztach realizacji.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: r.krupa@rp.pl

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane