Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Złodzieje polują na drogie auta

Grazyna Zawadka 17-12-2018, ostatnia aktualizacja 17-12-2018 10:03

Najwięcej aut skradziono w Warszawie i okolicach.

Auta, nawet te luksusowe, są często kradzione, by je rozmontować i sprzedać na części
źródło: AdobeStock
Auta, nawet te luksusowe, są często kradzione, by je rozmontować i sprzedać na części

Ten rok jest kolejnym, w którym spadła liczba skradzionych samochodów. Jednak zauważalny jest nowy trend: rabusie częściej zasadzają się na markowe, luksusowe auta nie po to, by je sprzedać w całości, ale zdemontować i upłynnić z nich części.

– Społeczeństwo stało się bogatsze, po ulicach jeździ mnóstwo samochodów dobrych marek. Pojawił się więc na rynku popyt na części zamienne, co świat przestępczy wykorzystuje – ocenia Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.

Generalnie skala kradzieży maleje, zwłaszcza jeśli porównać ją z plagą sprzed np. dwóch dekad gdy rocznie w kraju ginęło ok. 70 tys. pojazdów. W tym roku (do listopada) głównie z ulic i parkingów zginęło 7613 samochodów, czyli o blisko 1400 mniej niż w podobnym okresie roku ubiegłego. (to przestępstwa stwierdzone, spraw wszczętych było o 334 więcej). Co wynika z charakteru miasta, najwięcej – ponad 2,2 tys. skradziono w Warszawie i okolicy (na terenie podległym komendzie stołecznej). Zaraz potem – w woj. dolnośląskim (825 kradzieży), śląskim (790 przypadków) i wielkopolskim (738 zdarzeń). Jednak dwa ostatnie regiony najmocniej – bo o niemal jedną trzecią – ograniczyły skalę kradzieży w stosunku do roku ubiegłego. Podobny spadek ma miejsce też np. na Podlasiu i Lubelszczyźnie, ale tam ginie tylko kilkadziesiąt aut rocznie.

Więcej o 72 pojazdy zginęło w stolicy, niewielki wzrost jest w woj. warmińsko-mazurskim i lubuskim.

Policja wykrywała sprawcę blisko co trzeciej kradzieży, w roku ubiegłym – co czwartej. Co trzeci sprawca był łapany gorącym uczynku.

Zmienia się profil gangów samochodowych. Jeszcze kilka lat temu szajki złodziei kradły luksusowe auta, by z nowymi papierami sprzedać m.in. za granicę, głównie na wschód. Dla części kradli głównie używane wozy średniej klasy. Obecnie – jak wskazują policjanci – „polują" coraz częściej na pojazdy luksusowe, z myślą o częściach.

– Przestępcom dużo trudniej dziś zalegalizować skradziony samochód i go sprzedać. Rośnie jednak zapotrzebowanie na używane części. I w tym szajki skutecznie przez nas rozbijane upatrują źródła zysków – zaznacza Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji.

Takie zorganizowane, także międzynarodowe grupy przestępcze, likwidują policjanci z wyspecjalizowanych wydziałów w komendach wojewódzkich, ale też miejskich i powiatowych, gdzie są specjalne zespoły. Oraz funkcjonariusze CBŚP. Tylko ostatnio w spektakularnych akcjach rozbito kilka takich dużych grup.

„Dziuplę" z luksusowymi autami kradzionymi m.in. w Austrii i Niemczech o wartości ok. 1 mln zł zlikwidowali w tym miesiącu policjanci Lubina. W kraju pojazdy były demontowane, a części sprzedawane. Na miejscu znaleziono m.in. BMW, mercedesa i audi oraz podzespoły z różnych pojazdów.

Z kolei na Śląsku policjanci rozbili inny gang, odzyskując 16 aut (m.in. BMW, mazda, audi) wartych łącznie 1,2 mln zł. Wpadł m.in. główny organizator procederu i złodzieje, którzy jesienią 2017 r. ukradli samochody z salonu mazdy w Sosnowcu.

Także w tym roku trzy kradzione auta i części ze 100 kolejnych znaleźli w złodziejskich dziuplach na Podkarpaciu policjanci i pogranicznicy, rozpracowując szajkę handlarzy częściami samochodowymi. Na miejscu znaleziono m.in. części prototypowe samochodu testowego znanej marki.

Podzespoły i części ze zdemontowanych aut trafiają nawet do egzotycznych krajów. Porsche, mercedesy i range rovery kradła, po czym demontowała, by je wywieźć m.in. do krajów arabskich, międzynarodowa grupa rozbita w listopadzie przez dolnośląskich policjantów, przy współpracy policji z Niemiec.

– W wyniku działalności grupy na terenie UE i Polski, skradzionych zostało 120 samochodów o wartości 30 mln zł. – Po demontażu części trafiały m.in. do Libanu i Zjednoczonych Emiratów Arabskich – mówi Paweł Petrykowski, rzecznik dolnośląskiej policji.

Takich kradzieży z przeznaczeniem na części przybywa – oceniają policjanci.

– Kiedyś grono posiadaczy luksusowych samochodów było niewielkie, kupowali je ludzie zamożni, nie oszczędzając na częściach. Obecnie po ulicach jeździ dużo drogich aut. I niestety, są osoby skłonne kupować części zamienne, nie patrząc na źródło ich pochodzenia – mówi Andrzej Borowiak. Łupem padają też luksusowe auta, otwierane i uruchamiane na karty zamiast kluczyków. Złodziejom ich otwarcie i odpalenie silnika zajmuje nie więcej czasu niż w przypadku aut starszej generacji.

– To tzw. kradzież „na walizkę", w której znajduje się urządzenie elektroniczne pozwalające otworzyć i uruchomić pojazd – mówi nam policjant ścigający grupy samochodowe.

Przed złodziejami, którzy przy użyciu takich specjalnych urządzeń odczytują kod z kluczyków i kradną drogie auta ostrzegała niedawno łódzka policja – w regionie doszło do kilku takich „skoków". W jednym przypadku sprawcy otworzyli bramę na napęd, odczytali kod klucza elektronicznego i odjechali. Sygnał GPS w aucie zagłuszyli.

Części ze skradzionych aut są sprzedawane przez internet i na giełdach. Policja uczula, by sprawdzać ich źródło. – Np. kupując silnik samochodu, możemy narazić się na kłopoty. Po numerach można dojść, że pochodził z kradzieży – zaznaczają.

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane