Energia tworzenia w pokoju bez klamek
Koszykowa, róg Mokotowskiej. Kamienica z początków XX wieku. Mieszkanie jak wiele innych. Tyle że otwarte dla potrzebujących przestrzeni do działań. Oto Duży Pokój.
W czterech pokojach o wysokich sklepieniach siedzibę mają cztery organizacje – stowarzyszenie Rozwój w Biały Dzień, stowarzyszenie Pracownia Etnograficzna, Stowarzyszenie 61 oraz Inicjatywa Wolna Białoruś. Kilkanaście młodych osób, głównie dziewczyn, ponad 120-metrowe mieszkanie na drugim piętrze wynajęło od dzielnicy. I stworzyło w nim miejsce dla siebie. Ale inni także mogą się na jakiś czas zadomowić.
Aktorzy, filmowcy, artyści, animatorzy, różne grupy nieformalne, profesjonaliści i młodzi twórcy, mają szansę realizować tu swoje przedsięwzięcia.
– Swego czasu sami mieliśmy problem ze znalezieniem pomieszczenia do prób teatralnych i do pracy przy filmie itp. – mówi Joanna Kozera ze stowarzyszenia Rozwój w Biały Dzień. – Niestety, nawet miejskie domy kultury nie zawsze mają możliwość użyczenia odpowiednich sal, a wynajęcie jakiegoś lokalu jest szalenie drogie. Brakowało nam miejsca w Warszawie, gdzie nieodpłatnie można przyjść i pracować nad swoim projektem. Dlatego powstała pracownia Duży Pokój.
Kilku wąsaczy i eurobalkon
Wejścia do budynku strzegą dwa domofony. Joanna Kozera i Anna Czyżewska ze stowarzyszenia Pracownia Etnograficzna martwiły się, że mogą być przeszkodą w funkcjonowaniu tego przecież z założenia otwartego miejsca. Okazało się, że obawy są absolutnie bezzasadne. Na fetę inaugurującą pracownię bez trudu weszło w sumie około 400 osób.
– Atmosfera była domówkowa – wspomina Anna. – Przypadkowi ludzie stojący przy domofonie otwierali drzwi kolejnym gościom. Niektórzy pytali, czy zamknąć drzwi na zamek (wejściowe – w wewnętrznych nie ma jeszcze nawet klamek) albo czy zdjąć buty.
– Bo w każdym mieszkaniu, szczególnie w socjalistycznym bloku, duży pokój to było coś ekstra. Miejsce, w którym stał telewizor, w którym odbywały się wszystkie obiady i kolacje świąteczne – mówi Joasia Kozera, cytując słowa pomysłodawcy nazwy – Łukasza Kaniewskiego.
Ale sentyment do PRL nie ogranicza się tylko do nazwy całego lokalu i jego głównego pomieszczenia. W najmniejszym, 12-metrowym, pokoiku oglądać można wystawę Kozery “Wąsy”.
– To coś niezwykle charakterystycznego. Każdy tata przecież kiedyś miał lub ma wąsy – śmieje się Czyżewska.
Kozera, która poza działalnością w stowarzyszeniach zajmuje się fotografią, któregoś dnia po prostu spostrzegła, jak wielu mężczyzn ma zarost. – Niezwykle ciekawe okazały się nie tylko jego kształty, ale i to, jak np. komponował się z różnymi nakryciami głowy – mówi.
Kilku wąsatych panów powisi w najmniejszym pokoju do końca maja. Potem nastąpi zmiana warty. Duży Pokój chce promować młodych artystów, dlatego nie tylko użycza ścian na prezentację prac, ale i pomaga w organizacji wernisaży.
Poza “Wąsami” na Koszykowej 24 można oglądać także wystawę Wojtka Domagalskiego zatytułowaną “120x140”. Tematem jest port, który jednak nie ma nic wspólnego z serią nadmorskich pocztówek. To duże abstrakcyjne płótna. Wykorzystane w nich granaty, błękity i czernie tak dobrze wpisują się w klimat 50-metrowego Dużego Pokoju, że można odnieść wrażenie, iż są jego integralną częścią.
A to w zasadzie pusta przestrzeń. Stoją tu tylko stół, kilka krzeseł i duży ekran do wyświetlania filmów oraz slajdów. Jest też wyjście na balkon. Na razie nieszczególny. Ale dziewczyny już niedługo planują go ozdobić. Chcą wziąć udział w konkursie na najładniejszy balkon, organizowanym przez MSZ w związku z polską prezydencją w Unii Europejskiej.
– Udekorujemy go biało-czerwonymi kwiatami albo barwami unijnymi – żartuje Anna.
Artyści i inni na deskach
Przychodzącym z zewnątrz udostępniany jest najczęściej właśnie Duży Pokój. Najmniejszy tylko czasami. Na razie grafik jest pełny. Ostatnio trenowały tu dziewczyny z teatralnej Nieformalnej Grupy Avis: Agnieszka Makowska – aktorka, i Agata Biziuk – reżyserka. Agnieszka pochodzi z Warszawy, ale z Agatą pracuje w Białymstoku. Przyjechały na kilka dni do stolicy, bo miały tu kilka spraw do załatwienia. A że przygotowują właśnie monodram “Medium” – opowieść o czterech ofiarach różnych reżimów – szukały sali prób na ten czas. Gdyby nie Duży Pokój pewnie nic by z nich nie wyszło.
– To super, że istnieje taka otwarta, neutralna przestrzeń, do której ktoś po prostu nas wpuścił – mówi Agata. – Pokój jest duży, cichy i jasny, do tego te drewniane deski... – zachwala siedząca na podłodze Agnieszka.
W Dużym Pokoju swoje próby mieli także aktor Romek Krężel i tancerka Iza Szostak, Teatr Improwizowany Klancyk!, studentka z Łodzi, która przeprowadzała casting do swojej pracy dyplomowej, a nawet Porozumienie 11 Listopada.
W dwóch pozostałych pokojach stowarzyszenia urządziły swoje minibiura. Mini, bo na w sumie około 40-metrowej przestrzeni przewija się codziennie około 20 osób. Stowarzyszenie 61 zajmuje jedno pomieszczenie. Trzy pozostałe korzystają z drugiego, do którego można się też dostać z drugiej klatki schodowej, dawnym wejściem dla służby. Stąd przez przeszkloną kolorową szybę da się zajrzeć do kuchni sąsiadów. Ale oni najwidoczniej nie mają nic przeciwko przypadkowym gapiom.
“Teleranek” i ogródki
Anna czasami stawia się w pozycji gościa i z laptopem zamiast w biurze siada na podłodze najmniejszego pokoju. Tu pisze kolejne projekty. Choćby warsztatów dla dzieci, mających na celu popularyzację kultury ludowej. Pomysłów stowarzyszenia z Dużego Pokoju mają zresztą dużo.
– Chcemy na przykład odgrzebać stare, kultowe filmy, seriale dla młodzieży i zorganizować cykliczną imprezę przypominającą dawny “Teleranek” – mówi Joanna Kozera. – Chodzi o to, żeby przyszły tu całe rodziny. Dorośli będą mogli powspominać, a dzieci poczują klimat dawnych czasów.
Inny projekt dotyczy warszawskich ogródków działkowych. – Chciałybyśmy, aby te miejsca stały się bardziej dostępne dla wszystkich warszawiaków, żeby zdążyli zobaczyć świat, na który czyha niejedna firma budowlana – tłumaczy Ania, która ogródki działkowe pamięta z dzieciństwa.
Dzwonki i pytania
W Dużym Pokoju domofon dzwoni niemal regularnie co kilkanaście minut. Przychodzą ludzie, którzy o Pracowni przeczytali na Facebooku albo usłyszeli od znajomych (dobre wieści rozchodzą się błyskawicznie). Chcą obejrzeć przestrzeń, dowiedzieć się, jakie projekty można w niej realizować, pytają o zasady współpracy. I nie przestają się dziwić, że nikt od nich nie chce pieniędzy.
Anna i Joanna z tego nieustającego ruchu bardzo się cieszą. Chciałyby, żeby tak było przez te trzy lata, na które dostały lokal. A może i dłużej.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.