Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Kolejna zmiana granic. O mało co nie wybuchła wojna z Czechami

ar, Rafał Jabłoński 29-02-2008, ostatnia aktualizacja 07-03-2008 23:02

Trwa przygotowanie do korekty granicy polsko-czeskiej. To finalizacja zmian prowadzonych od wielu lat. Czesi winni są nam 370 hektarów. W pierwszej kolejności oddadzą 132.

autor: Daniel Szysz
źródło: Fotorzepa

Te zmiany przypominają, że polska granica nie została zadekretowana raz na zawsze przez wielkie mocarstwa w 1945 roku. W wielu miejscach była płynna. Ba, istniały tak poważne spory, że groził nam konflikt zbrojny z Czechami o rejon Kłodzka i Głubczyc.

„Należy być przygotowanym na akty daleko posuniętej prowokacji ze strony czeskiej (...). Możliwym jest, że oddziały lub uzbrojone bandy czeskie podchodzić będą do samej linii granicznej celem sprowokowania otwarcia ognia z naszej strony (...), mogą one spoza linii granicznej ostrzeliwać nasze posterunki i patrole (...). Należy przypuszczać, że Czesi będą się starali przygotować na naszym terenie bandy dywersyjne, które wejdą do walki z chwilą rozpoczęcia działań zaczepnych ze strony Czechów. Nie jest wykluczone, że dywersja ta zacznie działać wcześniej”. To nie fragment dokumentu wojskowego z czasów przejęcia przez nas Zaolzia w 1938 roku, ale tajna instrukcja szefa Departamentu Wojsk Ochrony Pogranicza z 8 stycznia 1946 roku!

Gorąca granica

Ledwie zakończyła się wojna, a już nacjonaliści czescy zaczęli przygotowania do przejęcia ziem na dawnej granicy polsko-czeskiej. Donosił o tym nasz wywiad, i dlatego naczelny dowódca Wojska Polskiego marszałek Rola-Żymierski nakazał jednostkom wracającym z Niemiec obsadzać południową granicę. To było 17 maja 1945 roku. Sytuacja zaostrzała się i w połowie czerwca na odcinek od Prudnika do Cieszyna skierowano korpus pancerny, a dalej, poza Cieszynem – pułk Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. W tym czasie małe oddziały czeskie przekroczyły granicę nie tylko w okolicach Cieszyna, ale i worka kłodzkiego w rejonie Kudowy oraz Międzyzdrojów, jadąc w stronę Kłodzka. Istnieje niepotwierdzony przekaz, iż od południa podjechał do tego miasta pociąg pancerny.

Czesi żądali nie tylko całej Kotliny Kłodzkiej, ale i rejonu Głubczyc. Awantura graniczna została uspokojona przez dowódców radzieckich, których wojska stały u obu zwaśnionych sąsiadów. W końcu Stalin zadekretował, iż obowiązuje granica sprzed Monachium, czyli Zaolzie pozostaje po stronie czeskiej. A w rejonie tzw. Ziem Odzyskanych została taka, jaka była między Czechosłowacją i Niemcami.

Kiedy nie poszło siłą, zaczęto negocjować. Chcieliśmy przehandlować Kłodzko i Głubczyce za Zaolzie, gdzie mieszkali Polacy. Geograf, prof. Stanisław Leszczycki był wtedy wiceministrem spraw zagranicznych i rozpoczął pertraktacje. Niestety, znów do głosu doszli czescy nacjonaliści i zażądali rejonu Wałbrzycha.

– W końcu do porozumienia nie doszło, bo nam się to nie opłacało – mówi prof. Piotr Eberhardt z Instytutu Geografii PAN. – I granica pozostała taka, jaka była przed Monachium. Niemieckie słupki zamieniono na polskie.

Polacy dogadali się ostatecznie z Czechami w trzy lata po zakończeniu wojny. Dokonano 85 poprawek, w wyniku których do Czechosłowacji włączono 1200 hektarów, a do Polski nieco ponad 800. W wielu miejscach stara granica przecinała gospodarstwa i polscy gospodarze mieli pastwiska po drugiej stronie; wsie bywały podzielone, a nawet w paru przypadkach i domy mieszkalne!

Latający Szczecin

Nikt nie wie, dlaczego Rosjanie dwukrotnie zmieniali swą decyzję w sprawie Szczecina. Jeszcze podczas wojny wielkie mocarstwa ustaliły, że zachodnia granica Polski biec będzie Odrą, ale Szczecin przypadnie Polakom. Problem w tym, iż niemal całe miasto znajdowało się na brzegu zachodnim. Stalin zadecydował o przejęciu go przez naszą administrację. 28 kwietnia, gdy toczyła się jeszcze wojna, nad Szczecinem zawisła flaga polska. 19 maja 1945 roku zaprotestowali zachodni alianci i nasza administracja opuściła miasto. 9 czerwca wróciła, ale po 10 dniach znów musiała wyjechać. Dopiero 5 lipca ostatecznie władzę przejął polski zarząd.

Mówi o tym prof. Piotr Eberhardt: – Ustalono, że na wyspie Uznam granica będzie przebiegać bezpośrednio na zachód od Świnoujścia. Natomiast koło Szczecina wszystko nie było wyjaśnione. Prezydent miasta Piotr Zaremba dogadał się z Rosjanami. Podobno wziął skrzynkę wódki i pojechał do radzieckiego dowództwa, gdzie ustalił, że różne lokalne drogi nie będą poprzecinane granicą. Ustawiono słupki i tak już zostało.

Nie wiadomo, dlaczego Rosjanie tak żonglowali granicą w tym rejonie. Niektórzy uważają, iż ustępowali zachodnim aliantom, ale inni sądzą, że chcieli mieć lepiej zabezpieczoną wojskową bazę przeładunkową w Szczecinie.

Towarzysze dekretują

Nasza granica z ZSRR była taka, jaką sobie wymarzył Stalin. Ale podczas konferencji poczdamskiej przy stołach negocjacyjnych posługiwano się mapami o skali 1:500 000. I potem trzeba to było precyzyjnie ustalać w terenie. Jeszcze w latach 50. minimalnie zmieniano przebieg granicy w rejonie Kaliningradu.

Niespodziewanie na początku lat 50. w rejonie tak zwanego kolana Bugu koło Hrubieszowa odkryto pokłady węgla. Po stronie radzieckiej zaczęto budować kopalnie. Inna sprawa, że po latach okazało się, iż węgiel był marny. Póki co, Sowieci postanowili rozszerzać wydobycie i wchłonąć kolano Bugu. Kilka lat wcześniej wysłaliby czołgi i cała sprawa zostałaby załatwiona przez dowódców wojskowych. Ale w 1951 roku tak już nie można było działać. Zaproponowano więc wymianę wspomnianego terenu na fragment Bieszczad.

Co ciekawe, nie zakończyło to drobnych sporów, gdyż po obu stronach granicy znajdują się złoża gazu. W okresie PRL-u Rosjanie sugerowali, byśmy ograniczali wydobycie. Po prostu ich zdaniem zbyt odkręcaliśmy kurki, a u nich spadało ciśnienie.

Na szczęście podobne problemy nie występowały w innych rejonach, choć na przykład wielkie złoże węgla kamiennego znajduje się na granicy między czeską Karwiną a polskim Wodzisławem. Ale zostało to rozwiązywane na niższym szczeblu, nawet między kopalniami. I dziś nie wchodzą one pod obcy teren.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane