Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Trzynaste piętro na Chłodnej

Jolanta Gajda-Zadworna, Piotr Szymaniak 03-06-2010, ostatnia aktualizacja 10-06-2010 23:02

Kawalerka w mrówkowcu przy Chłodnej 15. Tu ks. Jerzy Popiełuszko miał swój azyl. Pamiętają o tym tylko najstarsi mieszkańcy.

*W kawalerce ks. Jerzego dziś mieszka jego młody kuzyn
autor: Mateusz Dąbrowski
źródło: Fotorzepa
*W kawalerce ks. Jerzego dziś mieszka jego młody kuzyn
*Obelisk upamiętniający księdza  i skwerek jego imienia znajduje się nieopodal  bloku 
autor: Mateusz Dąbrowski
źródło: Fotorzepa
*Obelisk upamiętniający księdza i skwerek jego imienia znajduje się nieopodal bloku 
*Wanda Brocka sprzedawała ks. Jerzemu „Życie Warszawy”
autor: Mateusz Dąbrowski
źródło: Fotorzepa
*Wanda Brocka sprzedawała ks. Jerzemu „Życie Warszawy”

Mieszkał w tamtym bloku – starsza kobieta wskazuje ciągnący się aż do ulicy Krochmalnej budynek. – Dziś dużo młodych się tam sprowadziło, żyją szybko, nie interesują ich dawne sprawy.

Jej przekonanie potwierdza studentka, która wyszła na spacer z psem: – Naprawdę mieszkał tu ks. Popiełuszko? W życiu bym nie powiedziała. Ale wynajmuję mieszkanie dopiero rok – dodaje na usprawiedliwienie.

Na 15-piętrowym molochu nie ma żadnej tablicy, która przypominałaby kapelana „Solidarności”. Co prawda tuż obok są skwer jego imienia i obelisk, ale próżno szukać tam informacji o pobliskim miejscu zamieszkania kapłana.

– Pamiętają o nim wszyscy, którzy księdza Jerzego poznali, dawni mieszkańcy – zapewnia Wanda Brocka, która przez 38 lat pracowała w kiosku na parterze bloku przy Chłodnej. Ksiądz Jerzy zaglądał do niej po gazetę. – Kupował „Życie Warszawy”. Czasami słodycze – wspomina.

Solniczki i moździerze

Kapelan „Solidarności” był lokatorem szczególnym. Nigdy w swoim malutkim, 17-metrowym mieszkaniu nie nocował.

– Miał tu swoją bibliotekę, czasami przychodził, ale mieszkał gdzie indziej – przypomina sobie Tadeusz Żakowski, jeden z mieszkańców. Potwierdza to przyjaciółka rodziny Popiełuszków, w dokumentalnym filmie „Zwycięzcy nie umierają”.

– Jak chciał odpocząć, zaglądał tutaj. Na żoliborskiej plebanii zawsze był tłum do niego – mówi Agnieszka Trela.

Dzięki niej i Rafałowi Wieczyńskiemu, reżyserowi dokumentu wiemy, jak mieszkanie wyglądało w latach 80. Zwyczajne blokowe drzwi, pomalowane na biało ściany, półki na książki i bibeloty.

– Całe życie chciał podróżować – opowiada w filmie Trela, wyciągając schowane na pawlaczu foldery. Pokazuje też ustawione równo kuchenne moździerze, solniczki i pieprzniczki. Drewniane, porcelanowe, w różnych kształtach, które ks. Jerzy uwielbiał zbierać. Stoją na półkach, które kapłan sam zrobił.

Dzięki bibelotom mieszkanie nabrało domowego charakteru.

– Widywałam go, jak biegał do kościoła albo wysiadał z tej swojej syrenki, ale bliższego kontaktu z nim nie miałam, czego bardzo żałuję – mówi sąsiadka Wanda Partyka.

Skrytki z prowokacją

Ludzie zdawali sobie sprawę, że kapłan jest pod baczną obserwacją SB. Podejrzewali, że mieszkanie naprzeciwko jego drzwi służyło jako skrzynka kontaktowa dla tajniaków. Ale nic nie mogli zrobić.

Tymczasem pętla wokół Popiełuszki zaciskała się coraz mocniej. W końcu doszło do pamiętnego incydentu, nazwanego później „prowokacją na Chłodnej”. W grudniu 1983 roku, tuż po przesłuchaniu w pałacu Mostowskich, w mieszkaniu księdza zarządzono rewizję.

Esbecy błyskawicznie „odnaleźli” skrytki z kompromitującymi materiałami. Ujawniono w nich m.in. granaty łzawiące, naboje do pistoletu maszynowego, ulotki i farby drukarskie. Księdza aresztowano i pełną parą ruszyła machina propagandowa.

W następstwie prowokacji powstał głośny artykuł opublikowany w „Expressie Wieczornym” pt. „Garsoniera ob. Popiełuszki”. Kapłana „Solidarności” przedstawiono w nim jako człowieka prowadzącego podwójne życie, oszukującego wiernych i kurię.

Tekst artykułu był powtarzany w radiu. Nigdy nie odnaleziono jego autora – pod tekstem widniało fikcyjne nazwisko. Plotkowano, że był nim Jerzy Urban, który wielokrotnie publicznie atakował duchownego.

– Działania SB wydawały się szyte tak grubymi nićmi, że ks. Jerzy na podłożenie materiałów w mieszkaniu początkowo zareagował uśmiechem – mówi ks. prof. Jan Sochoń, biegły w procesie beatyfikacyjnym.

– Rozpuszczali plotki, że niby schadzki w tym mieszkaniu się odbywały. Ale absolutnie nikt z lokatorów w to nie wierzył. Wiedzieliśmy, że to ohydne kłamstwa – zapewnia Wanda Brocka. – Zresztą niedługo potem, po interwencji biskupa Dąbrowskiego, księdza wypuścili – wspomina.

Kapelan „Solidarności” zaczął sobie jednak uświadamiać, że sprawy zaszły bardzo daleko. Nieżyjąca już Roma Szczepkowska, opozycjonistka, przywołuje w filmie Rafała Wieczyńskiego znamienną scenę.

Gdy nagonka w mediach sięgnęła zenitu, na jednym ze spotkań z bliskimi współpracownikami ktoś spytał księdza: – Jurek, dlaczego ty nie powiesz: „Urban, Jaruzelski”. Nie nazwiesz ich po imieniu, tylko tak kręcisz, kołujesz. Pękasz, co?

Roma Szczepkowska wspomina: – Na to on ścichł i zapytał każdego z nas, czy tak powinien zrobić. Każdy odpowiedział: „Tak”. A on zasłonił twarz rękami. Trwał tak bardzo długo a potem spojrzał na nas i powiedział: „To wy nic nie rozumiecie. Nic. Ja walczę ze złem, a nie z ofiarami zła”. – Coraz bardziej się o niego martwiliśmy. To był wspaniały człowiek, chcieliśmy go uchronić. Namawialiśmy, żeby dał spokój, ale kiedyś powiedział do męża: „Co mam do stracenia, najwyżej głowę...”. – Wanda Brocka ze wzruszeniem wraca do chwili, kiedy pierwszy raz usłyszała o zniknięciu księdza.

Potem były długie dni czekania, modlitw, nadziei. I nadeszła kolejna wiadomość. O śmierci kapłana.

Na Chłodną zaczęli ściągać ludzie. Przychodzili z kwiatami, zapalali znicze. Modlili się pod drzwiami na 13. piętrze. W końcu administracja, zasłaniając się obawą przed zaprószeniem ognia, zakazała zgromadzeń.

Skwer to za mało

Nie sposób dziś dotrzeć do mieszkania kapłana. Dostępu do klatek chronią domofony, jest portier. Ale kawalerka nie stoi pusta. Wciąż należy do rodziny ks. Jerzego. Jak usłyszeliśmy od Alfredy Popiełuszko, opiekuje się nią młody kuzyn. Pamiątki po kapłanie zostały z niej zabrane. A rodzina nie zdecydowała jeszcze, co będzie dalej z lokalem.

– Izby pamięci raczej nie da się tu zorganizować – ocenia Henryk Trapik, miłośnik historii, jeden z nowych mieszkańców bloku.

– Można by chociaż tablicę przy wejściu powiesić – sugeruje Wanda Brocka. – I wykorzystać skwer im. ks. Jerzego. Zdarzają się co prawda wycieczki ze starszymi ludźmi, ale szkół to ja tutaj nie widuję – dodaje Trapik. – A można by przyprowadzić tu dzieci i opowiedzieć im o kapelanie „Solidarności”. Teraz dużo tu wycieczek z Izraela, które traktują skwer jako miejsce postoju.

Większość mieszkańców bloku przy ul. Chłodnej 15 zapowiada, że w sobotę zjawi się na pl. Piłsudskiego. Pójdą na uroczystości związane z wyniesieniem księdza na ołtarze.

– Trzeba złożyć hołd człowiekowi, dla którego najważniejsza była wolność – wzrusza się Tadeusz Żakowski. – Nikogo nie krzywdził, tylko upominał się o wiarę, spokój, wolność. W końcu nawet życie za te swoje przekonania oddał.

Pan Tadeusz rusza z pustą butlą w kierunku studni oligoceńskiej, po czym odwraca się: – Mam już 85 lat i niedługo znajdę się po drugiej stronie. Może tam w górze się z nim spotkam. On mnie nie pozna, ale ja ciągle mam go przed oczami.

Emisja filmu „Zwycięzcy nie umierają. Opowieść o ks. Jerzym” – niedziela, 6 czerwca: TVP 1, godz. 6.35 i TVP Info, godz. 23.48

Życie Warszawy

Najczęściej czytane