„Tego oddziału nie było”
Bojownicy Kedywu twierdzą, że MON popełnił błąd w nazwie oddziału, którego tradycje ma przyjąć jednostka Żandarmerii Wojskowej.
Kolegium „A" czy też Oddział Dyspozycyjny „A" Kedywu Okręgu Warszawa AK? Jutrzejsza uroczystość przyjęcia przez żandarmów dziedzictwa tradycji akowskiego oddziału odbędzie się w cieniu sporu o to, jakie jest właściwe brzmienie jego nazwy.
Zgodnie z zarządzeniem szefa MON Tomasza Siemoniaka Oddział Specjalny Żandarmerii Wojskowej, który jest armijnym odpowiednikiem BOR oraz policyjnych antyterrorystów, ma kultywować tradycje Oddziału Dyspozycyjnego „A" Kedywu Okręgu Warszawa AK. W zaproszeniu na uroczystość czytamy, że „jest to o tyle zasadne, że jednostkę tę cechował podobny charakter wykonywanych zadań do tych wykonywanych współcześnie przez jednostkę specjalną ŻW. Łączy je również wspólnota miejsca stacjonowania i działalności".
Na uroczystość zaproszono weteranów, w tym Stanisława Likiernika (mieszka we Francji) oraz Stanisława Aronsona (jest pułkownikiem armii izraelskiej). Z informacji „Rz" wynika, że powstańcy zakwestionowali nazwę oddziału. Dotarliśmy do ich korespondencji m.in. z resortem obrony i żandarmerią. Wynika z niej, że nikt nie konsultował z nimi nazwy, żądali, by minister ją sprostował.
Weterani uważają, że oddziału, którego nazwę stosuje Ministerstwo Obrony, nie było. Ich zdaniem właściwa nazwa to grupa „Andrzeja" albo Kolegium „A".
Żandarmi, z którymi rozmawialiśmy, nie kryli zakłopotania całą sytuacją. Ale nie wystąpili do szefa resortu o sprostowanie nazwy (tylko on może bowiem zmienić swoje zarządzenie).
Czy zarzuty powstańców są słuszne? Odpowiedź nie jest prosta. – Oparliśmy się na opinii Wojskowego Biura Badań Historycznych – tłumaczy mjr Michał Chyłkowski, rzecznik żandarmerii. Z opinii dr. Andrzeja Chmielarza z Biura wynika, że właściwa nazwa jednostki to właśnie Oddział Dyspozycyjny „A" Kedywu Okręgu Warszawa AK. Powołał się on na dokumenty, które opublikowała dr Hanna Rybicka, córka szefa Kedywu AK (czyli Kierownictwa Dywersji).
Jednak Mariusz Olczak, historyk Polskiego Państwa Podziemnego, kierownik w Archiwum Akt Nowych, mówi: – Skrócone kryptonimy, nazwy: „Kedyw-Kolegium", „Kolegium", „Kolegium A" i „Grupa Andrzeja", „Oddział Andrzeja", używane były w okresie konspiracji w meldunkach i rozkazach. Z praktycznych względów starano się skracać stosowane na co dzień terminy.
Historyk dodaje, że podobnie przyporządkowywano nazwy oddziałów do pseudonimu lub kryptonimu jego twórcy lub dowódcy. – Było to często spotykane zarówno w okresie konspiracji, jak i w powstaniu. W tym przypadku Andrzej to pseudonim Józefa Rybickiego, dowódcy Kedywu Okręgu Warszawskiego AK – tłumaczy historyk.
Zwraca jednak uwagę, że opisowa nazwa „Oddział Dyspozycyjny A Kedywu Okręgu" pojawiała się stosunkowo rzadziej, ale też była używana. Np. w meldunku Józefa Rybickiego ps. Andrzej do komendanta Okręgu Warszawskiego AK Antoniego Chruściela ps. Monter z 25 września 1944 r. w sprawie awansów żołnierzy.
Pomimo sporu pewne jest jedno: Żandarmeria Wojskowa (która nie jest winna tego zamieszania) będzie kultywowała tradycje grupy, której żołnierze prowadzili działania bojowe, dywersyjne i sabotaż w czasie wojny. W skład „Grupy Andrzeja" wchodziło około stu bojowników, z których wielu poległo w powstaniu bohaterską śmiercią.
Dziś o godz. 19 w Faktycznym Domu Kultury w Warszawie przy ul. Gałczyńskiego 12 odbędzie się spotkanie ze Stanisławem Likiernikiem
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.