DRUKUJ

Kraina marzeń Stanisława Augusta

Jan Bończa-Szabłowski 06-05-2016, ostatnia aktualizacja 06-05-2016 08:32

Trudno mówić 
o atrakcyjności Warszawy 
i Mazowsza 
bez uwzględnienia Łazienek.

Największą metamorfozę przeszła Stara Oranżeria z  Królewską Galerią Rzeźby
źródło: Marek Mosiński/Łazienki
Największą metamorfozę przeszła Stara Oranżeria z Królewską Galerią Rzeźby
W Pałacu na Wyspie wymieniono dach
źródło: Szymon Polański/Łazienki
W Pałacu na Wyspie wymieniono dach
Fryderyk Chopin, najsławniejszy polski pomnik
źródło: Czesław Czapliński/Łazienki
Fryderyk Chopin, najsławniejszy polski pomnik

Od lat mają one szczególnie wysokie notowania w przewodnikach turystycznych. Nie mówiąc już o sercach warszawiaków.

– Uważani jesteśmy za najszczęśliwsze miejsce w stolicy – mówi Tadeusz Zielniewicz, dyrektor Łazienek. – Cudzoziemcy kojarzą nas też jednoznacznie z Chopinem, jego pomnikiem i plenerowymi koncertami. Stąd nazwa Chopin Park, jakby zapominało się, że to letnia rezydencja ostatniego króla Polski.

Historia Łazienek jest o wiele bardziej odległa niż czasy Stanisława Augusta Poniatowskiego czy Herakliusza Lubomirskiego. Po raz pierwszy wzmianka o miejscu związanym z Łazienkami pojawia się w 1262 roku, kiedy na skarpie blisko ogrodu botanicznego i dzisiejszego Urzędu Rady Ministrów znajdował się gród drewniany. Plemiona ze Wschodu dotarły aż tutaj i toczyły się jakieś walki. Na pamiątkę tamtego wydarzenia na skarpie ustawiono kolumnę z orłem i datą 1262.

Następnym etapem był wiek XVII, kiedy Herakliusz Lubomirski zajmował Zamek Ujazdowski mieszczący dziś Centrum Sztuki Współczesnej. Nad strumieniem znajdowała się prawdopodobnie drewniane pustelnia, w której lubił przebywać, a która potem przekształciła się w pawilon kąpielowy tam, gdzie dziś pałac Na Wyspie. Napis nad wejściem: „Wchodząc tu, pozostaw wszystkie troski", sugeruje, że służył miłemu spędzaniu czasu i pozbyciu się trosk współczesnego świata.

Miłość króla

Stanisław August dopiero po wyborze na króla w 1764 roku nabywa Łazienki od Lubomirskiego i przekształca w letnią rezydencję monarchy, nadając im znaczenie symboliczne i polityczne. Rzeźby, malarstwo i architektura, nawet urządzenie ogrodu, nawiązują wprost do idei oświeceniowej, marzenia o republice, o zreformowanym państwie. Najważniejszym miejscem w pałacu jest rotunda, kiedyś ów pawilon kąpielowy, potem Panteon Narodowy z posągami czterech najważniejszych królów polskich, cesarzy rzymskich, którzy byli wzorcem dla porządku społecznego w XVIII wieku.

– Przechodzimy więc od przyjemności do czystej polityki, dziś powiedzielibyśmy: do „czystej propagandy" – mówi dyrektor Zielniewicz.

Stanisław August Poniatowski tak był zakochany w Łazienkach, że miał do nich znacznie więcej serca niż do reprezentacyjnego Zamku Królewskiego.

– Z pewnością tak. To potwierdza wiele źródeł – przyznaje Tadeusz Zielniewicz. – Kiedy król przebywa na wygnaniu w Grodnie, a potem w Petersburgu, w korespondencji z malarzem Bacciarellim zapytuje, czy pąki już rozkwitają w Łazienkach, a potem na jesieni, czy żółkną już liście... W Pałacu Marmurowym w Petersburgu jest taki obraz króla w ostatnich miesiącach życia, siedzącego przy kominku i wpatrującego się w wizerunek pałacu w Łazienkach.

Co ciekawe, Stanisław August Poniatowski swoich ukochanych Łazienek w pełnej krasie nigdy nie zobaczył. Kiedy po abdykacji w 1795 roku musiał wyjechać z Warszawy do aresztu domowego do Grodna, jeszcze trwały prace wykończeniowe w Rotundzie. Jak pokazuje korespondencja, bardzo interesował się postępem robót.

– Rozumiem, dlaczego tak kochał Łazienki – mówi Zielniewicz. – One do dziś mają w sobie moc, mają też znaczenie dla współczesności. Wyniki badań wykazały, że skażenie powietrza na terenie naszego parku jest o dwie trzecie mniejsze niż w Warszawie. Tych 76 hektarów w środku miasta to enklawa zieleni, rodzaj tężni, miejsce, które pozwala pooddychać pełną piersią. Podobnie zresztą jak skarpa warszawska.

Tadeusz Zielniewicz jest dyrektorem Łazienek od 2010 roku:

– Zaprosił mnie tu minister Bogdan Zdrojewski i powiedział, że mam wyrwać to miejsce z pewnego marazmu, zrealizować konieczny projekt rewitalizacji. Nie było to łatwe, bo Łazienki nie były beneficjentem ani jednego funduszu europejskiego. Początkowo w listopadzie 2010 roku nazwaliśmy to programem 50 milionów plus. Ale już w kwietniu 2011 roku – 80 milionów plus, a teraz w kwietniu 2016 mówimy już 130 milionów plus. Z biegiem czasu rozpędzaliśmy się w pozyskiwaniu funduszy i, tworząc program finansowy, braliśmy środki z różnych źródeł. Przede wszystkim oczywiście z Ministerstwa Kultury, ale też z Ministerstwa Ochrony Środowiska oraz z funduszy europejskich, funduszy norweskich, Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Niemało pieniędzy pochodziło od klubu mecenasów Łazienek, firm paliwowych, ubezpieczeniowych, energetycznych, banków, była nawet chińska firma, która wsparła nas w rekonstrukcji ogrodu chińskiego.

Wielka robota

Łazienki wymagały gruntownego remontu. Zaczęto od wymiany sieci wodnej, bo 60 procent hydrantów było nieczynnych, potem skoncentrowano się na sieci ciepłowniczej, poprzez wbicie pali wzmocniono taras pałacu Na Wyspie, którego stan konstrukcyjny był niepewny. Wymieniono dach w pałacu, bo w Sali Balowej były zacieki.

– Ogrom prac był wręcz niewyobrażalny, ale dzięki stworzeniu odpowiedniego zespołu ludzi potrafiliśmy temu podołać – konkluduje Zielniewicz. – Teraz, w kwietniu 2016 roku, wszyscy mogą poczuć różnicę, bo Łazienki wypiękniały, odmłodniały i stały się naprawdę ogrodem królewskim.

Co ciekawe, do lat 80. Łazienki nie były traktowane jako jeden zespół. Ogród królewski był uznawany za typowy park miejski i znajdował się w administracji... Pałacu Kultury i Nauki oraz Miejskiego Przedsiębiorstwa Zieleni. Byli pracownicy PKiN zamieszkiwali w Starej Oranżerii, Pałac Myślewicki należał do MSZ. A muzeum było zaledwie oddziałem terenowym Muzeum Narodowego w Warszawie. Dopiero lata 80. przyniosły scalenie tej placówki. A bardzo ważny dla historii tej placówki był rok 1995, kiedy to zarówno Łazienki, jak i Wilanów stały się samodzielnymi instytucjami kultury.

Imponująca oranżeria

Najbardziej niezwykła metamorfozę przeszła Stara Pomarańczarnia, teraz zwana Starą Oranżerią. Od niepamiętnych czasów wewnątrz pomalowana była na zielono, wypełniona palmami, między którymi stały wciśnięte rzeźby z XVIII, XIX i XX wieku. Teraz wygląda jak niezwykły salon rzeźby antycznej.

– Wszyscy wiedzieli, że w Gabinecie Rycin Uniwersytetu Warszawskiego są zachowane projekty Królewskiej Galerii Rzeźby z tzw. kolumnadą Kamsetzera – mówi Tadeusz Zielniewicz. – Przypuszczaliśmy jednak, że ze względu na rozbiory i inne wydarzenia historyczne targające Polską ten projekt podobnie jak inne nie został nigdy zrealizowany. W 2012 roku przeprowadziliśmy remont oranżerii i dokonaliśmy sensacyjnego odkrycia: pod warstwami tynku zachowało się 60 proc. różnych fragmentów malowideł o powierzchni 1750 mkw. Brakujące elementy odtworzyliśmy na podstawie wspomnianych już rycin. Nie jest to więc rekonstrukcja, tylko konserwacja połączona z uzupełnieniem brakujących elementów. Udało nam się odnaleźć większość rzeźb ustawionych tu przed laty zgodnie z inwentarzem z 1795 roku. Trzy brakujące, w tym słynna „Grupa Laokoona", zostały na nowo odlane ze starych form muzeum w Berlinie. Powrót do królewskiego projektu przenosi oranżerię do zupełnie innego wymiaru. Nowy blask zyskał też sąsiadujący z nią Teatr Królewski.

Oprócz Galerii Rzeźb jest też Galeria Malarstwa, czyli fragmenty niezrealizowanej koncepcji Stanisława Augusta. Dzięki wsparciu Chin odtworzono aleję chińską. W Łazienkach odbywają się spotkania z artystami, spektakle, wieczory literackie, programy edukacyjne. Przede wszystkim jednak rozbrzmiewa muzyka Chopina. Na coniedzielne koncerty plenerowe przybywają tu artyści z całego świata.

Mając wielki sentyment do historii Łazienek, Tadeusz Zielniewicz chce je otworzyć także na przyszłość. Stąd projekt ogrodu XXI wieku z podziemnym pawilonem dla muzealnych wystaw czasowych. Zlokalizowany będzie na terenie folwarku, dziś trochę zaniedbanego, gdzie stoją szklarnie i są parkingi. Ten nowy pawilon muzealny, zdaniem dyrektora, włączyłby nie tylko Łazienki, ale i całą Warszawę do obiegu i wymiany dużych projektów muzealnych realizowanych w Europie.

Rzeczpospolita