Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Człowiek bez pamięci to żaden człowiek

Łukasz Lubański 22-07-2017, ostatnia aktualizacja 22-07-2017 00:00

Rozmowa z Pawłem Śpiewakiem, dyrektorem Żydowskiego Instytutu Historycznego

autor: Maciej Zienkiewicz
źródło: Fotorzepa

Rzeczpospolita: W sobotę ulicami Warszawy już po raz szósty przejdzie Marsz Pamięci 22 lipca. Co kryje się pod tą nazwą?

Prof. Paweł Śpiewak: Marsze mają upamiętnić ludzi, którzy w ramach wielkiej akcji deportacyjnej zostali wywiezieni z warszawskiego getta do Treblinki. Wywózki rozpoczęły się właśnie 22 lipca 1942 r., w dniu święta żałobnego ustanowionego na pamiątkę zburzenia pierwszej świątyni jerozolimskiej. Były one elementem akcji „Reinhardt", która trwała półtora roku. Zgładzono wówczas ok. 2 mln Żydów z Generalnego Gubernatorstwa, polskich obywateli.

Szacuje się, że z samej Warszawy z Umschlagplatzu do Treblinki wywieziono ok. 300 tys. ludzi, których potem zamordowano.

Po wojnie mówiono o nich, że „dawali się prowadzić jak barany na rzeź", tak jakby mieli jakąś możliwość obrony... Takiej możliwości nie było. Ci ludzie byli bezsilni, zostali sterroryzowani. Byli przerażeni. Sobotni marsz ma upamiętnić właśnie tych bezsilnych. W Polsce żydowską pamięć buduje się głównie wokół powstania w getcie warszawskim. Rozumiem dlaczego tak jest, ale chciałbym, abyśmy pozbyli się z naszych umysłów formuły, że powstańcy z getta umierali z godnością, a inni nie. Bo jedni mieli broń, a drudzy nie mieli. Ale oni też umierali z godnością.

Pierwszą edycję marszu zadedykowano Januszowi Korczakowi. Tegoroczną – grupie Oneg Szabat.

Jej twórcą był dr Emanuel Ringelblum, historyk. Była to kilkudziesięcioosobowa – nie licząc wielu współpracowników – tajna grupa historyków, młodych humanistów, pisarzy, rabinów i kupców, którzy pomagali im finansowo. Dokumentowali oni od 1940 do początku 1943 r. tragedię Żydów. Dzięki nim wiemy tak dużo o wyniszczeniu tego narodu, o tym, co ludzie prowadzeni na śmierć czuli i przeżywali. Członkowie Oneg Szabat opisywali życie w obozach pracy, sytuację kobiet i dzieci w getcie warszawskim, głód. Podejrzewam, że pierwsza relacja z Zagłady była pisana właśnie przez nich. Pierwszy raport, relacjonujący zabójstwa w całym Generalnym Gubernatorstwie, powstał w czerwcu 1942 r., kolejny – w październiku. Raporty dotarły do rządów alianckich, które odtąd nie mogły mówić, że nie wiedzą o tragedii, jaka rozgrywała się na polskiej ziemi.

Co się z tą grupą stało?

Niemal wszyscy zginęli. Ocaleli jedynie sekretarz grupy Hersz Wasser i jego żona Bluma – dzięki którym po wojnie udało się odnaleźć zakopane w ziemi skrzynki i bańki z dokumentami – oraz Rachela Auerbach, która wkrótce podjęła pracę w instytucie Yad Vashem.

Za niespełna dwa tygodnie, 2 sierpnia, odbędą się także uroczystości w Treblince.

Będzie to 74. rocznica buntu więźniów w obozie Treblinka II. Zginęło tam 900 tys. ludzi. Najgorsze, że znamy nazwiska może z 30 tys. ofiar. Anonimowość jest przerażająca. Przecież te osoby miały imiona, nazwiska, rodzinę, zawód. Te obchody są ważne dla nas wszystkich. Nie da się opisać historii Polski i II wojny światowej bez historii wymordowania Żydów. W Polsce zginęło ok. 5 mln ludzi, z czego 3 mln to byli Żydzi. Nie można tych ludzi wyrzucić z pamięci, zapomnieć. Człowiek bez pamięci to żaden człowiek. Dlatego zapraszam wszystkich na sobotni marsz.

—rozmawiał Łukasz Lubański

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane