Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Siemiradzki na aukcji wbrew woli rządu

Marek Kozubal 27-11-2017, ostatnia aktualizacja 28-11-2017 10:21

Londyński dom aukcyjny odrzucił polskie wnioski o wstrzymanie sprzedaży obrazu słynnego malarza.

Henryk Siemiradzki „Taniec wśród mieczów”.
źródło: materiały prasowe
Henryk Siemiradzki „Taniec wśród mieczów”.

„Taniec wśród mieczów" Henryka Siemiradzkiego został wystawiony na sprzedaż w domu aukcyjnym Sotheby's w Londynie, o czym jako pierwsza poinformowała „Rzeczpospolita". Zabytek znalazł się w katalogu dzieł sztuki rosyjskiej. Jego sprzedaż planowana jest na 28 listopada.

Wisiał w Zachęcie

Obraz widnieje w bazie Ministerstwa Kultury dzieł utraconych w czasie wojny. Jego stan – co widać na fotografii umieszczonej w katalogu londyńskiego domu aukcyjnego – jest bardzo dobry.

Z przedstawionego opisu wynika, że prywatny kolekcjoner z Niemiec chce sprzedać dzieło za 80–120 tys. funtów. Z enigmatycznej informacji dowiadujemy się, że obraz został nabyty przez „rodziców obecnego właściciela około 1960 roku". Sotheby's nie ujawnia, w czyich jest teraz rękach.

Arcydzieło wyszło spod pędzla Siemiradzkiego w latach 1879–1980. Obraz ten był pokazywany w warszawskiej Zachęcie w 1939 r. na wystawie poświęconej malarstwu Henryka Siemiradzkiego. Jego właścicielką była Anna Szretter, nieznana w środowisku warszawskich kolekcjonerów.

Po wybuchu wojny obraz ten wraz z innymi dziełami sztuki został przewieziony przez Niemców do Muzeum Narodowego w Warszawie, w którym zorganizowany został magazyn dzieł sztuki zrabowanych z różnych placówek. W wyniku kwerend archiwalnych prowadzonych przez wydział strat wojennych udało się ustalić, że 18 listopada 1939 r. został on odebrany za zgodą władz niemieckich z Muzeum Narodowego w Warszawie przez Annę Szretter. To ciekawe odkrycie, bowiem dotychczas nie były znane przypadki zwrotu w czasie wojny zarekwirowanych przez Niemców zabytków.

Po wojnie obraz był w rękach polskiej rodziny. Skąd to wiadomo? 24 marca 1953 r. osoba prywatna zarejestrowała obiekt w rejestrze zabytków ruchomych. „Zgodnie z tym zapisem obraz ten nie mógł zostać wywieziony poza granicę Polski. Co ważne, przy tym obiekcie nie ma naniesionych jakichkolwiek uwag mogących świadczyć o zmianie właściciela bądź wykreśleniu obiektu z Rejestru Zabytków Ruchomych" – wyjaśnili „Rzeczpospolitej" pracownicy resortu kultury.

Legalnie czy nie?

Resort kultury skierował do domu aukcyjnego Sotheby's wnioski o wstrzymanie sprzedaży tego zabytku. Dlaczego? Bo jest przekonane, że zabytek ten został z Polski wywieziony w nielegalny sposób i jest „obciążony wadą prawną".

Wnioski Ministerstwa Kultury zostały jednak odrzucone przez Brytyjczyków. Z informacji, które „Rzeczpospolita" otrzymała z domu aukcyjnego Sotheby's, wynika, że nie ma dowodów na to, że obraz został wywieziony z Polski nielegalnie, „bowiem właściciel i jego rodzina wyemigrowali zgodnie z prawem". Przedstawicielka domu aukcyjnego Rosamund Chester przypomniała też, że Sotheby's prowadził z polskim Ministerstwem Kultury rozmowy, aby ustalić, czy obraz ten może być zaliczony do wojennych strat Polski. Uznał, że nie można tak twierdzić, bowiem „pozostał w Polsce u polskich właścicieli przez kilkadziesiąt lat po II wojnie światowej".

Resort kultury twierdzi, że dom aukcyjny nie przedstawił „żadnych dokumentów poświadczających legalny wywóz z Polski czy danych posiadacza, które pozwoliłyby stronie polskiej na zweryfikowanie legalności wywozu". Zabytek znajduje się w bazie dzieł utraconych, podobnie jak wiele innych obrazów Siemiradzkiego, które były pokazywane na wystawie w Zachęcie, a ich powojenny los ciągle jest nieznany. Nadal uznaje się je za straty wojenne.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: m.kozubal@rp.pl

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane