Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Beyonce i Jay-Z, czyli królowa i gangster

Jacek Cieślak 02-07-2018, ostatnia aktualizacja 02-07-2018 09:49

Para gwiazd, których majątek sięga 1,2 mld dol., zaprezentowała w Warszawie małżeńską jedność.

Beyonce i Jay-Z wystąpili w sobotę na PGE Narodowym
źródło: Live nation
Beyonce i Jay-Z wystąpili w sobotę na PGE Narodowym

Kiedy raper zdradził Beyonce, komentowały to nie tylko globalne media, ale i jej płyta „Lemonade" oraz jego „4:44", na której się pokajał.

Warszawski koncert ich drugiego wspólnego tournée „OTRII", rozpoczął trailer życia artystów, ilustrowany hasłami „Królowa i gangster", „Miłość nigdy się nie zmienia". Zobaczyliśmy m.in. portrety muzyków z niepokazywanymi wcześniej światu bliźniakami, tulonymi do piersi.

Duet pojawił się w majestatycznej pozie: ona – w obcisłej sukience i kozakach muszkieterkach, on – w białym garniturze z medalionem na łańcuchu. Trzymali się mocno za ręce. Beyonce śpiewała podniośle „Holy Grail" o ukochanym, który potrafi boleśnie ranić, ale którego mimo to wciąż kocha. Raper Jay-Z poprzedził wybuch sztucznych ogni. „Nawijał" o wielkich pieniądzach, jakie zarobił niczym Mick Tyson. Cytat ze „Smells Like Teen Spirit" Nirvany podkreślał, jak przeżyć kryzys kariery.

Złożony z blisko 40 łączonych ze sobą piosenek show trwał prawie dwie i pół godziny. Jay-Z wykonał na tle żony i jej tancerek „99 Problems", „Niggas in Paris", „Big Pimpin'". Ale Beyonce, nawet przebywając na drugim planie, była pierwszoplanową postacią koncertu, śpiewając i kierując kilkunastoosobową grupą baletową. Prowadziła swoje dziewczęta w triumfalnym pochodzie na dużej scenie i po kilkudziesięciometrowym wybiegu, który okazał się szyną mobilnej platformy, płynącej ponad płytą stadionu i fanami. Beyonce zmieniała kostiumy, gięła się w wymyślnych, sexy figurach, tańczyła synchronicznie i solo. Ubrani na czerwono muzycy grali na kilkukondygnacyjnej platformie, podzielonej na celki.

Nie zabrakło „Formation" i „Don't Hurt Yourself" z cytatem z „When The Levee Breaks" Led Zeppelin, a podczas „I Care" gitarzystka wykonała porywające solo, padając przed Beyonce na kolana jak na rockowych koncertach.

Skąpana w wielobarwnych światłach scena była ekranem dla teledysków, dokumentów, fotografii, haseł. Ważną deklaracją jest tekst pisarki Chimamandy Ngozi Adichie „Wszyscy powinniśmy być feministami" podczas „Run The World (Girls)". Polskie dziewczęta przygotowały akcję z napisem „Love" i balonikami.

Na koniec Beyonce pojawiła się w niemal balowej czarnej sukni, by zaśpiewać „Forever Young" i „Perfect Duet". Razem z Jay-Z zaklinali się, że to nie jest bajka, tylko prawdziwe życie. Perfekcyjnie nie zadziałał mechanizm mobilnej sceny, która nie wróciła na swoje miejsce i gwiazdy musiały się ewakuować, schodząc po gigantycznej drabinie.

Może dlatego w finale nie oglądaliśmy teledysku „Apeshit" z najnowszego albumu „Everything Is Love", w którym duet pokazał się w Luwrze na tle „Mony Lisy" i obrazu Napoleona i Józefiny – symbolicznie koronując się na cesarską parę muzyki pop. W Luwrze wielu szuka wskazówek, jak znaleźć Świętego Grala. Duet odkrył, że Świętym Graalem jest miłość. Oby to nie była tylko hollywoodzka bajka. ©℗

—Jacek Cieślak

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane