Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Deprawator z Nowolipia

Marcin Kube 07-11-2018, ostatnia aktualizacja 07-11-2018 10:17

Józef Hen był wszędzie, gdzie tworzyła się historia powojennej literatury 
i kina. 8 listopada kończy 95 lat, a ciętego pióra mogą mu pozazdrościć młodzi.

Józef Hen  na swoje urodziny opublikował kolejny tom dzienników
autor: Sonia Draga
źródło: materiały prasowe
Józef Hen na swoje urodziny opublikował kolejny tom dzienników
Józef Hen Ja, deprawator Wydawnictwo Sonia Draga  Katowice 2018
źródło: Rzeczpospolita
Józef Hen Ja, deprawator Wydawnictwo Sonia Draga Katowice 2018

Specyficzne to czasy, kiedy 30-letni pisarze publikują swoje dzienniki i wywiady rzeki, już nie wspominając o pamiętnikach celebrytów, o których po kwartale nawet księgarze nie pamiętają. W wydawniczej sieczce łatwo przeoczyć rzeczy ważniejsze i cenne, zapiski oraz wspomnienia ludzi, których słuchać warto, bo niejedno przeżyli, widzieli i odczuli. Do takich postaci należy Józef Hen, do którego nadużywane dziś słowa „ikona" czy „legenda" pasują bez przesady.

Urodzony w 1923 r. w Warszawie w rodzinie żydowskiej jako Józef Henryk Cukier jest jednym z ostatnich żyjących przedstawicieli pokolenia twórców, którzy ukształtowali powojenną kulturę. Jego nazwisko należy wymienić jednym tchem obok nieżyjących już Tadeusza Różewicza, Jerzego Pomianowskiego, Tadeusza Konwickiego, Jerzego Stefana Stawińskiego, Jana Józefa Szczepańskiego, Jerzego Andrzejewskiego i wielu innych. Literatów i scenarzystów, którzy doświadczyli wojny, ostrożnie przyglądali się komunizmowi (choć niekiedy aktywnie i łatwowiernie), a później wspierali przemiany demokratyczne lat 80.

Autobiograficzny rys

Hen to autor wspaniałych powieści („Nikt nie woła", „Crimen: Opowieść jarmarczna"), scenariuszy filmowych (m.in. „Krzyż walecznych" Kazimierza Kutza, „Prawo i pięść" duetu Hoffman-Skórzewski), esejów („Ja, Michał z Montaigne...", poświęcony Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu „Mój przyjaciel król", „Błazen – wielki mąż" o Boyu-Żeleńskim), a także opowiadań. Jego twórczość zawsze była naznaczona autobiograficznym rysem. Najważniejsza książka „Nikt nie woła", trzymana przez cenzurę 33 lata i opublikowana w pełni dopiero w 1990 r., opisywała tułaczkę dwudziestoletniego pisarza po sowieckim Uzbekistanie.

Jakby nie dość było prozy, to Józef Hen co najmniej od 30 lat publikuje prywatne zapiski i wciąż jest jednym z najaktywniejszych diarystów polskiej literatury – krytycznym, polemizującym, przestrzegającym i tylko z rzadka chwalącym otaczającą go rzeczywistość.

Cały przeszły świat, którego posmakował – wspomnienie przedwojennego żydowskiego Nowolipia, gdzie dorastał, wojenna tułaczka po Związku Radzieckim, pamięć po utraconej w Zagładzie rodzinie, przygody na szlaku wojennym z komunistycznym ludowym Wojskiem Polskim, a potem środowisko PRL-owskiej inteligencji, kolejne plany filmowe i gorzki smak ocenzurowanych dzieł – to wszystko łączy się w dziennikach pisarza z rzeczywistością współczesnej Polski, z której mówiąc krótko, Hen nie jest zadowolony.

W wydanym właśnie kolejnym tomie dzienników pt. „Ja, deprawator" co rusz komentuje krytycznie poczynania prawicowego rządu. Uważnie czyta liberalną prasę, ogląda telewizję, cytuje wybrane artykuły, regularnie wbijając szpile oficjelom, choć zdarza mu się też podszczypywać obecną opozycję.

Doświadczywszy na własnej skórze antysemityzmu i nazizmu, z niepokojem obserwuje gesty sympatii ze strony władzy w kierunku narodowców, a w publicznych wypowiedziach polityków dopatruje się ukrytej bądź wyrażonej wprost ksenofobii.

Życie towarzyskie

Nie tylko wyrazista publicystyka przebija z notesów Józefa Hena. Pisarz bowiem prowadzi godne pozazdroszczenia życie towarzyskie i jest aktywniejszy od niejednego autora młodego pokolenia. Chodzi na spotkania kulturalne, uczestniczy w debatach, bankietach, przyjmuje zaproszenia na wykłady i chętnie, mimo zmęczenia, opowiada po raz setny te same anegdoty, mając świadomość, że młodsi ich nie znają.

Z czułością opisuje też rodzinne relacje, z dumą odnotowuje sukcesy dzieci oraz wnuków, m.in. utalentowanego literacko syna Macieja. Pisze o swoich spotkaniach, rozmowach, scenkach rodzajowych i tylko z rzadka ukrywa, kto jest bohaterem cytowanych historii.

Jest w tym wszystkim mnóstwo szczegółowości, ale takiej, która nie nuży i nie przytłacza. Dziesiątki nazwisk, tytułów i dat, w których nie wszyscy się połapią. Jednak wznowienia diarystycznych „Nie boję się bezsennych nocy...", „Pingpongisty" i „Dziennika na nowy wiek" pokazują, że ciągle ma nowych czytelników, których fascynuje to, co mogą odnaleźć za uchylonymi drzwiami do świata pisarza. Można się z jego różnymi sądami zgadzać lub nie, czytać jednak zawsze warto. Bywa ostry i bezkompromisowy, czasami bardzo kąśliwy, ale kto jak nie 95-letni Józef Hen ma do tego prawo. ©℗

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane